Od czego zacząć?
To pytanie zadał sobie autor tego błyskotliwego eseju, napisanego z ogromną swadą. Zaproponował kilka początków tekstu, ale przewrotnie wszystkie składały się na jego rozpoczęcie sygnalizujące najważniejsze, strategiczne momenty życia głównego bohatera – Samuela Jeana Pozziego.
Ja zacznę od swojego początku.
Od autorskiej inspiracji, która stanowiła impuls do jego napisania.
Od portretu.
Tego przedstawionego na okładce, ale ze zdekapitowaną głową. Na szczęście w środku książki znalazłam jego całość, która przedstawiała bardzo przystojnego mężczyznę. Autor obraz, zatytułowany Doktor Pozzi w domu pędzla Johna Singera Sargenta, ujrzał w 2015 roku w National Portrait Gallery i jak sam napisał – Zaciekawiło mnie życie i twórczość doktora, napisałem tę książkę i nadal odnajduję na tym obrazie jego prawdziwy, fascynujący i pełen uroku wizerunek.
Faktycznie – fascynujący!
Nazywano go „Doktor Miłość” lub „doktor dobrego towarzystwa”, chociaż był osobą publiczną, senatorem, burmistrzem, działaczem o silnym umyśle i ukształtowanych opiniach, o których wielu dyskutowało. Był naukowym ateistą w czasach, kiedy Kościół zajadle walczył z państwem, publicznym poplecznikiem Dreyfusa w kraju podzielonym na pół, innowatorem w chirurgii, profesji słynącej z konserwatyzmu; no i donżuanem w środowisku, w którym nie wszyscy mężowie mogli tak o sobie powiedzieć. Ten wysoki status społeczny Samuela Jeana Pozziego w paryskim środowisku, według autora, był triumfem jego intelektu, charakteru, ambicji, profesjonalizmu i, tak właśnie, uwodzicielskiego czaru, który działał zarówno na mężczyzn, jak i na kobiety, by dodać na koniec konstatację – Biorąc pod uwagę szaloną, pełną nienawiści, łajdacką naturę tamtej epoki, zaskakujące, jak niewielu wrogów sobie przysporzył.
Co nie uchroniło go od tragedii.
Ale, ale – więcej nie zdradzę, bo w tym zakresie esej czyta się jak szaloną biografię z zawrotną karierą zawodową w paryskim środowisku z wątkiem sensacyjnym. A wszystko to na tle belle époque – locus classicus pokoju i przyjemności, czaru z mocną nutą dekadencji, ostatniego rozkwitu sztuki i ostatniego rozkwitu ustabilizowanej już klasy wyższej, zanim, poniewczasie, tę łagodną fantazję rozwiał zimny jak metal, niemożliwy do oszukania dwudziesty wiek. To ta wyjątkowa epoka była drugą bohaterką eseju, a autor po niej przewodnikiem o ogromnej erudycji, nawiązującym do kontekstów politycznych i kulturowych – malarstwa, literatury, muzyki, filmu i obyczajów. Od Na wspak Jorisa-Karla Huysmansa przez des Esseintes’a i Wilde’a do Doriana Graya i radcy królewskiego Edwarda Carsona: to dziwny meander pomiędzy faktami a fikcją, prawdą a prawem, Francją a Anglią. A w tym wszystkim Samuel Pozzi, który, jak zauważał ironicznie autor, był wszędzie. Często uwieczniany przez malarzy, pisarzy, a nawet producenta czekolady, dołączający do każdej tabliczki karty z wizerunkiem najbardziej znanych i uznanych osób tamtego czasu, a co dzisiaj nazywamy chwytem marketingowym. Tę popularną pozycję zawdzięczał nie tylko swojej pracy zawodowej i urokowi osobistemu, ale również przyjaźni z dwoma bardzo znanymi dandysami w tamtym czasie, jakimi byli książę Edmond de Polignac i hrabia Robert de Montesquiou-Fezensac. Autor opisał tę nietypową przyjaźń pod każdym względem, a którą biograf Samuela Pozziego określił jako „dziwne trio”. To z autorem-wytrawnym przewodnikiem wędrowałam po meandrach ich przyjaźni i Pięknej Epoce.
I dobrze się bawiłam, zachwycając się dynamicznie kreślonymi obrazami.
Autor nie stronił od przytaczania plotek, wyjaśniając ich źródła w poszukiwaniu ziarna prawdy i uzasadniając, że częścią pracy pisarza jest przekształcenie nieistotnej, nawet pozbawionej podstaw plotki we wspaniałą, konkretną rzeczywistość; często się zdarza, że im mniej się ma, tym łatwiej coś z tego zbudować. I budował z rozmachem, przytaczając pikantne szczegóły nie tylko z życia zawodowego (Samuel Pozzi był ginekologiem i seksoholikiem – sic!), ale przede wszystkim intymne z życia prywatnego „dziwnego trio” oraz znanych osób im współczesnych, analizując przy okazji ich dzieła i twórczość oraz wyłaniając charakterystyczne cechy belle époque, której przedstawicielami byli bohaterowie eseju – dandyzm, skandale obyczajowe, homofobia, procesy, pojedynki czy dreyfusizm. Przy okazji, autor jako angielski frankofil, kreślił z humorem relacje między dwoma państwami – Francuzi wysyłali nam swoich odsuniętych od władzy przywódców i niebezpiecznych rewolucjonistów; my wysyłaliśmy im nasze szykowne kanalie. Jak sam napisał w posłowiu – Czas spędzony w odległej, dekadenckiej, rozgorączkowanej, brutalnej, narcystycznej i neurotycznej belle époque wprowadził mnie w pogodny nastrój.
Mnie również.
Otrzymałam dużą dawkę nie tylko ogromnej wiedzy pokazanej od strony jednostki poprzez społeczeństwo do państwa, ale również ogromne spektrum emocji. A wszystko to ujęte z przymrużeniem oka, lekką ironią i żartobliwymi komentarzami, nic nieujmującymi z merytorycznego przekazu eseju. Dodatkowo wzbogaconym ilustrującymi go licznymi zdjęciami, ukazującymi przejawy ówczesnej kultury, często interpretowanymi przez autora, jeśli przedstawiały obrazy i jej bohaterów. I nie ma przesady w ostatnim pojęciu, bo autor w końcowym zdaniu nazwał Samuela Pozziego właśnie bohaterem.
Ja od siebie dodam – barwnym bohaterem Pięknej Epoki wielkiego bogactwa dla bogatych, władzy społecznej dla arystokracji, niepohamowanego, wyrafinowanego snobizmu, karkołomnych ambicji kolonialnych, mecenatów artystycznych i pojedynków na tle wieku neurotycznego, a nawet histerycznego niepokoju narodowego, wypełnionego niestabilnością polityczną, kryzysami i skandalami w latach 1871-1914.
Wpadłam w zachwyt nad sposobem tego pokazania!
Zdania pisane kursywą są cytatami pochodzącymi z książki.
Mężczyzna w czerwonym płaszczu – Julian Barnes, przełożyła Iwona Chlewińska, Wydawnictwo Świat Książki, 2020, 296 stron, ilustracje, literatura angielska.
Kilka słów o książce od Big Book Cafe.
Autorka: Maria Akida
Kategorie: Biografie powieść bograficzna, esej
Dodaj komentarz