Bądź zmianą, którą chcesz zobaczyć w świecie.
Te słowa Mahatmy Gandhi przytoczone przez autorkę towarzyszą jej od wielu lat. Codziennie. Świat, szeroko pojęty w jej przypadku, który ją otaczał, krzywdził ją, wpajając od lat dziecięcych poczucie wstydu, niższości, winy, bycia »nie w porządku«. Utajoną pogardę do samej siebie i do innych kobiet, podejrzliwość wobec własnej seksualności, a także służalczość i lękliwość wobec męskiej hierarchii. Oraz »pilnowanie« innych kobiet, czyli pakowanie się ze swoim pouczeniem moralnym w ich prywatne wybory, ocenianie ich, szukanie w nich winy, gdy skarżyły się na niesprawiedliwość, mówienie »ja bym« i wiedzenie lepiej. Wypisz wymaluj tak pożądane w wychowaniu „cnoty niewieście” przez obecnego ministra edukacji. W efekcie spolegliwe pielęgnowanie „cnót”, problemy rodzinne i osobiste oraz brak wsparcia ze strony systemu, doprowadziły ją do stanu wymagającego profesjonalnego leczenia terapeutycznego.
Wtedy powiedziała dosyć!
Przeszła terapię i stała się mocno wystającym, ostrym gwoździem w desce patriarchalnego tronu, na którym zasiada dziaders. Nic dziwnego, że gwoździem niewygodnym, zacięcie wpijającym się w „szlachetne” części jedynie słusznego światopoglądu i systemu ładu społecznego, zaciekle naruszającym strefę komfortu, brutalnie haczącym, czasem raniącym dosadnym słowem, niestroniącym od emocjonalnych wulgaryzmów, którego trzeba w tę deskę wbić! A ona tkwi bezczelnie wyprostowana, nieporuszona, niepotulna, silna mocą wewnętrzną, którą w sobie odnalazła, odrodziła, mówiąc niezłomnie – Jutro też cię wkurwię!
I robi to nieustannie!
Chociażby zabierając głos w krótkich felietonach i na gorąco spisując myśli w mediach społecznościowych, komentując aktualne wydarzenia społeczne i poddając je przemyśleniom, dyskusji czy polemice. Bez względu na poprawność polityczną źródła lub pozycję społeczną ich autora. W krytyce jest egalitarna wobec wszystkich. Również autorytetów mniej lub bardziej znanych. Nie istnieją dla niej półbogowie i boginki świata celebrytów i satrapowie feudalnego księstwa czy też totalitarnego reżimu, którego nie wolno skrytykować.
Tutaj zebrane i ilustrowane tematycznymi rysunkami Gosi Kulik tworzą mocny koktajl dla jednych otrzeźwiający, a dla mnie orzeźwiający.
Jej słowa są mocne, punktujące, inteligentne, logiczne, rzeczowe, konkretne, nonkonformistyczne, bezkompromisowe wobec osób wypowiadających się emocjonalnie i bezmyślnie, którym mówi – wypad (sorry, każdy pracuje nad sobą!), ale przede wszystkim diagnozujące kondycję moralną i psychiczną polskiego społeczeństwa. Służy jej do tego wiedza wyniesiona z terapii (widziałam ją ukrytą za formułowanymi zdaniami i używanymi zwrotami) oraz praktyka jogi (jest jej certyfikowaną nauczycielką), więc wyraźnie widzi to, co w nim patologiczne i krzywe, bo sama tej krzywiźnie się poddawała, uznając ją kiedyś za normę. To wyostrzone spojrzenie przez wiedzę i pracę nad sobą kieruje przede wszystkim na prawa kobiet i mniejszości seksualnych, a wyczulone ucho na język w dyskursie publicznym, co ma ogromne znaczenie w precyzji informacji, a tym samym jakości dialogu.
To główne tematy jej felietonów, ale nie tylko.
Również zagadnienia korespondujące z nimi wychwytywane z polityki, publicystyki i doniesień medialnych, które są niczym objawy choroby nazwanej dziaderstwem. Zjawiskiem ściśle towarzyszącym patriarchatowi dwojakiego rodzaju – aksamitnemu i chamskiemu. Głównej przyczynie nieszczęścia, zniewolenia i pogubienia się Polek. Podstępnemu systemowi, w którym ciotki Gileadu (dobre znajome z Opowieści Podręcznej Margaret Atwood) stają niczym Cerberki, gończe suki patriarchatu przeciwko innym kobietom, które próbują się od niego wyzwolić i bez skrupułów zapewniają – Dojedziemy każdą, która nas rozdrażni albo stanie nam na drodze. Albo przynajmniej ją pouczymy, »dobrze« jej doradzimy, żeby sobie nie myślała, że sama wie, co ma robić. Upokorzymy, wyśmiejemy, zhejtujemy, nie przepuścimy okazji, by boleśnie dowalić.
Wstrząsnęła mną autentyczność tego fragmentu.
Jakbym słyszała go przez zaciśnięte zęby nieodrodnej i oddanej córki dziadersa, które widuję, a nawet doświadczam codziennie. Widzę to, co autorka, więc jestem przebudzona, ale nie na tyle silna (mozolnie pracuję nad tym), by trwać jak ona w swej sile radzenia sobie z hejtem, bo kiedy kobieta rusza w życiu »po swoje«, odmawiając dalszej subordynacji i spełniania społecznych obłudnych pseudonorm, z miejsca staje się celem groźnych i bolesnych ataków. Nie tylko ze strony nawykłych do rządzenia patriarchów w każdym wieku, ale i od innych kobiet. To dlatego czasami się uginam, wykrzywiam, ale potem prostuję. Wykorzystuję do tego właśnie takie „wzmocnienia” jak te felietony. Pełne energii, mocy, siły przywracających środek ciężkości kręcącemu się światu i ostrość spojrzenia na zjawiska w nim zachodzące. Najlepiej czytane po jednym tuż przed wejściem w społeczeństwo niczym witaminę na odporność. By mieć świadomość, że nie idzie się samej. By mieć argumenty nie tylko do ochrony siebie, ale by nie krzywdzić innych. Nie tylko kobiet.
Człowieka w ogóle!
Jest w tej książce tekst, który przypadł mi do serca. To… wstęp, który przewrotnie był zamiast wstępu. Nostalgiczny, trochę magiczny, bo odwołujący się do wspomnień z dzieciństwa autorki i tekstu literackiego dla dzieci (O krasnoludkach i sierotce Marysi Marii Konopnickiej), który pełnił funkcję archeologa duszy kobiecej, dokopującego się do archetypów w bajkach i źródeł mocy kobiecej (do mitologii greckiej, więc żałuję, że nie do mitologii słowiańskiej i ich bogiń – Dziewanny, Mokosz i Marzanny tak pięknie opisanych przez Joannę Laprus w Boginiach ziół), o których zapomniały, bo pozwoliły je zasypać, odebrać sobie do nich dostęp lub zastąpić substytutem na rzecz działania patriarchalnej machiny, która działa sprawnie przez tysiące lat tylko dlatego, że kolejne pokolenia stosowania przemocy i prania mózgu wytresowały nas w samokontroli i nauczyły pilnować innych, by nie wyskakiwały z układu.
Tak jak autorka z idealnie płaskiej deski.
Jednak przez to, że wystaje, widzi więcej i mówi – kobiety, żyjemy w patriarchalnym Matriksie, który zmierza po równi pochyłej ku Republice Gilead z jej Podręcznymi. Czas się przebudzić! Pobudka! Ty nie żyjesz, ale śnisz. Czas wstać! Zostać gwoździem w desce tronu, by wysadzić z niego dziadersa, bo zawzięłam się, że jeszcze będę w tym życiu szczęśliwa. Bo mam marzenie, byśmy, gdy przyjdzie czas, umarły, będąc dla siebie siostrami.
Idealizm?
Od idei zaczyna się postęp, a autorka to robi i może dlatego zdarza się jej iść czasami samej, ale zgodnie z maksymą Mahatmy Gandhi, uprzedzając – jest ciężko, jest trudno i jeśli nie chcesz lub nie masz odwagi zrobić tego dla siebie, zrób to dla swoich dzieci.
Ochroń je przed samą sobą.
Zdania pisane kursywą są cytatami pochodzącymi z książki.
Okrutna jak Polka – Paulina Młynarska, Wydawnictwo Prószyński i S-ka, 2022, 198 stron, literatura polska.
Film promujący książkę.
Autorka: Maria Akida
Kategorie: felieton
Dodaj komentarz