Zieleń lasu, złote zboża falujące na polach, kręte wąskie dróżki, którymi biegały psy. W koronach drzew siedziały ptaki, śpiewały przyjemnie.
Tak Zygmunt widział Malumice, kiedy postanowił osiąść w nich i założyć rodzinę. Inaczej patrzyła na nią maturzystka Oliwia, która nienawidziła Malumic, tej małej wciśniętej pomiędzy lasy wioski, z której do każdego miejsca było daleko, a którą dało się opuścić tylko na dwa sposoby. Jeśli byłeś młody, mogłeś uciec. Jeśli stary – mogłeś już tylko umrzeć. Starsi wierzyli, że Malumice były naznaczone śmiercią.
A jak było naprawdę?
Autorka, wprowadzając do zamkniętej społeczności wiejskiej nową rodzinę Bocheńskich, naruszyła jej dotychczasową równowagę stosunków między sąsiadami. Ich córka Kinga stała się przyczyną sekwencji zdarzeń, które w końcówce opowieści przybrały makabryczny, trochę przerysowany finał.
Swoisty danse macabre.
Jednak zanim do tego doszło. Zanim historia wyczerpała wszystkie atrybuty przynależne thrillerowi, musiałam poznać społeczność wiejską w opowieści początkowo obyczajowej. Jej trzy pokolenia mieszkańców wraz z ich trudną, traumatyczną, a czasami mroczną przeszłością. Ludzi niby żyjących oddzielnie w swoich domach, borykających się ze swoimi wewnętrznymi problemami rodzinnymi i mających kłopoty oraz trudności w realizacji poczucia szczęścia rodzinnego i zawodowego, to jednak powiązanych ze sobą niewidzialnymi, wręcz sekretnymi nitkami zależności. Poszukiwania zaginionej dziewczyny prowadzone przez policję i nieformalnie przez jej ojca oraz koleżankę Oliwię, pozwoliły mi na wniknięcie w relacje międzysąsiedzkie, układy zawodowe, kontakty koleżeńskie, a także na zajrzenie do domów, a zwłaszcza do sekretnych pomieszczeń gospodarstw i ich tajemnic. Autorce udało się stworzyć charakterystyczne postacie z własną przeszłością, sposobem myślenia i wypowiadania się, a także ułomnościami i cechami mającymi wpływ na postrzeganie świata, otoczenia i innych ludzi. Pryzmat patrzenia, przez który i ja mogłam spojrzeć, wytracał mi jednak próbę jakiejkolwiek oceny ich zachowania. Dobrze się czułam wśród nich. Urzekało mnie ich nieśpieszne życie i czar wsi.
Do czasu!
Do momentu, kiedy tragiczne wypadki i ujawniane tajemnice zaczęły tych ludzi poróżniać i przerażająco zmieniać. Mieć determinujący wpływ na ich wybory i zachowania, a w konsekwencji straszne czyny. Zaczęłam obserwować przebudzenie kiedyś uśpionych demonów gdzieś tam na dnie duszy, które od czasu do czasu zaczęły ujawniać się w koszmarach sennych pełnych ptaków zachowujących się wbrew instynktowi. Przeczuć i intuicji nakazujących chronić drogie sobie osoby, kosztem innych.
Nawet za cenę życia.
W początkowo spokojnie płynącą fabułę, autorka zaczęła brutalnie wrzucać ciężkie emocjonalnie „kamienie” szokujących faktów, wytrącających mnie z równowagi i burzących systematycznie obraz wsi ludzi miłych i sympatycznych. Tworzących za to obraz ludzi niepewnych i nieprzewidywalnych, a przez to bardzo niebezpiecznych.
Dla siebie i innych.
To dlatego prolog pokazał mocną sceną samobójstwa przez powieszenie jednego z mieszkańców Malumic. Swoiste preludium do szerokiego spektrum ludzi mocno okaleczonych przez bliźnich z roztrzaskanym życiem, które starali się nieustannie sklejać. Z różnym skutkiem. Bohaterów uciekających w alkohol, choroby psychiczne i somatyczne, zdradę i właśnie śmierć. Jakby ta ostatnia była jedynym skutecznym remedium na wszystkie problemy wsi. Ludzi pokiereszowanych, ale umiejętnie kryjących się za zielenią lasu i złotem zbożowych łanów.
Kto zatem miał rację w swojej opinii o Malumicach?
Wszyscy i nikt zarazem, bo urocze miejsce mogą wypełniać mroczne emocje ludzkie, zmieniając go diametralnie. Dopiero razem tworzą jeden, spójny, obiektywny obraz.
Jego odkrywanie w tej historii było fascynujące i przestrzegające.
Zdania pisane kursywą są cytatami pochodzącymi z książki.
Skrzydła i kości – Joanna Pawłusiów, Wydawnictwo Kobiece, 2022, 328 stron, literatura polska.
Autorka: Maria Akida
Kategorie: Kryminał sensacja thriller
Dodaj komentarz