Przysięgam, że gdybym miał głos, opowiedziałbym twoją historię, choćby po to, żeby dowiedzieć się, kim jesteś.
Tak myślał Nal nad martwym ciałem chłopca, którego nie udało mu się uratować z przedawkowania w mocnej scenie otwierającej powieść. I chociaż miał zdolność ratowania życia, w takich skrajnych sytuacjach nie uważał się za bohatera i czarodzieja, bo nie był człowiekiem. Był tylko i aż naloksonem…
Robiło się ciekawie!
I to bardzo! Chciałam usłyszeć stojącą za Isaakiem, bo tak było na imię zmarłemu, historię. I poznałam. Prosto od Roxy towarzyszącej mu od początku do tragicznego końca wspólnej przyjaźni, która zamieniła się w miłość.
Ponurą, toksyczną, przerażającą, a literacko fascynującą!
A zaczęło się banalnie, bo od siedemnastolatka w przedostatniej klasie szkoły średniej, który był poukładanym uczniem i rozsądnym synem. Ambitnym sportowcem marzącym o inżynierii napędów pojazdów kosmicznych. Jego o rok starsza siostra Ivy była typową zbuntowaną, ale utalentowaną i inteligentną nastolatką, za którą jednak nie przepadali nauczyciele, bo utrudniała im życie. Oboje mieli rodziców skupionych na własnej firmie pochłaniającej im czas w nieustannych nadgodzinach.
Może dlatego nie zauważyli dramatycznych zmian w postawie, zachowaniu i osobowościach swoich dzieci.
Isaac po kontuzji stopy zaczął przyjmować lek przeciwbólowy podkradany babci, od którego z czasem uzależnił się, zmuszając się do autoagresji, by zdobyć kolejną dawkę. Ivy cierpiąca na ADHD, by nie trafić do upokarzającej ją szkoły eksperymentalnej, zdecydowała się na terapię lekową, która wymknęła się spod kontroli. W ten sposób zaczęła się „przyjaźń” rodzeństwa z Roxy i Addisonem.
Przedstawicielami mrocznego świata.
Bogami na Imprezie przypominającej mitologiczny Olimp. Autorzy zbudowali go i zaludnili, antropomorfizując świat chemii medycznej przepisywanej na receptę. Związków chemicznych skoligaconych i spokrewnionych ze sobą głównie w rodzinie Opioidów posiadających ludzkie cechy charakteru i wyglądu, nawyki, emocje, zalety i wady wraz z rygorystyczną hierarchią zależności w „rodzinie” spod znaku Kaduceusza. Nadane imiona zaczerpnęli od nazw chemicznych leków, stwarzając pozory dobrze znanych ziomków, którzy jako jedyni przynosili ulgę, pociechę, dobrostan, a czasami skuteczną i natychmiastową ucieczkę z gabinetu społecznych luster. Wszystkim bardzo dobrze znany Al (alkohol), Phineas (morfina), Vic (kodeina), Bracia Coke (kokaina), Mary Jane (marihuana), Lucy (LSD) i wielu innych znajomych nieustannie krążyło wśród ludzi w niezmiennym ruchu, nigdy nie przestając przemierzać głębin ludzkich dusz w poszukiwaniu następnego powiązania.
W znalezieniu kolejnego towarzysza uzależniającej „przyjaźni”.
Dla Isaaca stała się nią tytułowa Roxy, której imię pochodziło od leku roxicet o silnym działaniu przeciwbólowym, a dla Ivy – Addison, lecznicza amfetamina. Ich splecione ze sobą losy i dwa światy, człowieczy i chemiczny, ukazywały powolny proces uzależnienia podobny do rozwoju ludzkiej, niewinnej znajomości w niebezpieczną przyjaźń, a potem w toksyczną miłość prowadzącą po prostej równi pochyłej ku śmierci.
Roxy i Addison założyli się, które z nich pierwsze przyprowadzi swoich wybranków do mety życia.
Ten literacki zabieg pozwolił na stworzenie zrozumiałego dla każdego świata dzieci naćpanego boga z chemicznymi wzorami jako podpowiedziami dla mniej zorientowanych w nazwach „leków”. Raz widzianego jako wieczna Impreza, na której rządzi zabawa, pulsujące światła, moc i wszechpotężna teraźniejszość, a innym razem jako melina, w której króluje brutalny realizm, desperacja i śmierć. Przerażającą powszechność leków pokazali we wstawkach miniatur literackich wyjętych z życiorysów bohaterów drugoplanowych, prowadzących do zacisza domowego, szpitala, hospicjum, prosektorium, szkoły, a nawet na dziecięcy plac zabaw.
Pokazany obraz wszechogarniającej świat pożogi medycznej chemii przeraża.
Tym razem firmowany laską Kaduceusza w jednej ze scen wymownie pozbawionej skrzydeł. Autorzy, opisując losy jednej, przeciętnej, amerykańskiej rodziny, tak naprawdę pokazali problem legalnej lekomanii dotyczący amerykańskiego społeczeństwa sygnalizowany przez media od lat. Opisali mechanizmy jej powstawania oraz rozprzestrzeniania się w powolnej zamianie statusu z leczniczego na toksyczny. To dlatego już we wstępie napisali – Choć wiele opisanych w niej substancji zostało stworzonych z myślą o pomaganiu ludziom, zmagamy się obecnie z epidemią ich nadużywania. Epidemią świadomie i z premedytacją wywołaną przez firmy farmaceutyczne, bo ściśle uzależnione finansowo od uzależnień ludzi. To nie tylko problem USA. We Francji przedstawia go film dokumentalny Chemiczny spokój, który leki psychotropowe przepisywane nawet bez znajomości pacjenta przez zwykłego lekarza rodzinnego (sic!) nazywa zalegalizowanymi narkotykami. W Polsce to groźne zjawisko społeczne i ekonomiczne opisywał Daniel Dziewit w Kiedy odchodzą…, nazywając leki psychotropowe – psychotrupami prowadzącymi prosto do samobójstwa. Przedostawanie się leków do wody, jak alarmują ostatnio mass media (Hormony, psychotropy, antybiotyki. Farmaceutyki w wodzie bolączką współczesnego świata), którą pijemy, czyni z tego problem palący i bardzo groźny dla nas wszystkich. Bez wyjątku! Dlatego to nie tylko książka dla młodzieży, ale dla każdego.
Houston, mamy problem! – wołają głośno i wyraźnie autorzy w rewelacyjnie skonstruowanym i przejmująco uświadamiającym przekazie literackim.
Zdania pisane kursywą są cytatami pochodzącymi z książki.
Roxy – Neal Shusterman, Jarrod Shusterman, przełożył Jacek Konieczny, Wydawnictwo Ya!, 2022, 413 stron, literatura amerykańska.
Polecam ten wstrząsający dokument jako uzupełnienie problemu podnoszonego przez autorów książki.
Autorka: Maria Akida
Kategorie: Dla młodzieży
Dodaj komentarz