Z piwem w ręce Susan przyglądała się roztańczonym ludziom, myśląc: »Czy to nie dziwne, że wszyscy piją i balują w dzień, który tak naprawdę jest dniem brutalnego morderstwa«?
Gwałtu i zabójstwa jej siedmioletniej córeczki Amy. Miała więc prawo tak myśleć, ale z drugiej strony wiedziała, że imprezę charytatywną na jej rzecz zorganizowali dla niej przyjaciele. Za zebrane fundusze z każdego wypitego piwa miała sfinansować swoją podróż do oddalonej o około dwa tysiące kilometrów Dakoty Północnej. Do znajdującego się w tym amerykańskim stanie więzienia, w którym miano, po dwudziestu latach od zapadnięcia wyroku skazującego, dokonać egzekucji Potwora. Czekała na ten dzień, obiecując sobie, że stanie jak najbliżej szyby, aby ostatnim, co Potwór zobaczy, była jej twarz, jej oczy wpatrzone w niego, kiedy będzie umierał. Nie było takiej siły, żeby zmieniła swoje przekonanie o jego winie.
A jednak…
Podróż z nieprzewidzianymi wypadkami i przykrymi niespodziankami okazała się nie tylko bardzo trudna na poziomie fizycznym i geograficznym pełna zaskakujących problemów i niebezpiecznych zdarzeń zmieniających jej plany i utrudniających dotarcie na czas egzekucji. Taką samą podróż, a może nawet dużo trudniejszą, odbywała jednocześnie na poziomie mentalnym i psychicznym. W trakcie pokonywania kolejnych kilometrów samochodem, stopem i autobusem, nie dojadając i śpiąc u przygodnie spotkanych ludzi dobrego serca, miała czas na ponowną rewizję tragicznych wydarzeń sprzed dwudziestu lat, a co najważniejsze, konieczne ich ponowne i dokładne przeanalizowanie. Pod wpływem odkrywanych nowych faktów i rozmów z poznawanymi ludźmi, zaczęła sobie przypominać wyparte ze świadomości migawki i chwile, które okazały się kluczowe w podaniu w wątpliwość winę Potwora. Ta powolna przemiana subiektywnej postawy z zaciętej i pewnej siebie matki kierowanej emocjami na obiektywnego i wątpiącego człowieka używającego logiki była nie tylko ciekawa pod kątem zmian psychicznych pod wpływem buzujących i kotłujących się w Susan skrajnych uczuć, ale również budowanego napięcia nieustannie rosnącego do dosłownie ostatniej sekundy przed podaniem skazańcowi śmiercionośnego pavulonu. Do końca towarzyszyło jej wahanie między potrzebą sprawiedliwości i zadośćuczynienia a szaloną prawdą, która ją przerażała, sącząc ciężką atmosferę ewentualnych skutków trudnego, ale koniecznego wyboru decydującego o winie lub niewinności człowieka idącego na śmierć. A co za tym idzie – ryzyka złego wyboru i dalszych tego skutków w jej życiu i życiu drugiego człowieka, który w międzyczasie zyskał w jej oczach imię i nazwisko.
Autor świetnie ten stan ukazał, ekstremalnie podnosząc temperaturę emocji.
Nie byłam w stanie, tak jak Susan, w obliczu wszystkich faktów podjąć jednoznacznej decyzji, która miała przynieść ulgę albo wyrzuty sumienia do końca życia. Autor utrudnił ją jeszcze bardziej opisem procedury egzekucji, oprowadzając kobietę po więzieniu od celi skazanego do pomieszczenia śmierci. Powagi przesłania dodawał fakt, że fabułę oparł na dwóch autentycznych wydarzeniach, które w tym thrillerze świadomie połączył. Wykorzystał uczucia matki, kierującej się emocjami, a nie rozumem, po to, by pokazać, jak wielką odpowiedzialność ponosi ten, kto dąży do wydania wyroku śmierci lub go prawomocnie wydaje. Jak cienka granica dzieli sprawiedliwość od prawdy i jak niewiele emocji potrzeba, żeby oba pojęcia stały się niebezpiecznie jednoznaczne.
Szalony rollercoaster emocji!
Zdania pisane kursywą są cytatami pochodzącymi z książki.
Życzę mu śmierci – Matt Witten, przełożyła Urszula Gardner, Wydawnictwo Kobiece, 2022, 368 stron, literatura amerykańska.
Wywiad z autorem na temat książki.
Autorka: Maria Akida
Kategorie: Kryminał sensacja thriller
Dodaj komentarz