Nie pasuję do tego miejsca.
Tak pomyślała Jules, gdy znalazła się w najsłynniejszym manhattańskim budynku w Nowym Jorku – Bartholomew. Dwudziestopięcioletnia dziewczyna, która straciła wszystkich i wszystko – rodziców w wypadku, zaginioną siostrę, pracę, a ostatnio chłopaka. Nie miała pieniędzy, znajomości i mieszkania, wiec skorzystała z ogłoszenia.
Bardzo atrakcyjnego!
Wystarczyło jedynie zaopiekować się przez trzy miesiące mieszkaniem w tym budynku, by mieć gdzie mieszkać i jeszcze bardzo dobrze zarobić jako lokatorka-opiekunka. Bartholomew budził w niej niepokój swoim mocno wyróżniającym się wśród drapaczy chmur wyglądem, który przypominał gotycką budowlę z mnóstwem gargulców ze skrzydłami nietoperza i rogami. Samo wnętrze utrzymane w klasycznym stylu przede wszystkim chroniło prywatność bardzo znanych osób. Z tego powodu Jules obowiązywały surowe zasady – zero odwiedzających, żadnego zaczepiania mieszkańców, a każdą noc musiała spędzać w mieszkaniu. Wszystko to przemawiało do Jules, by nie podejmować tej pracy, ale potrzeba gotówki i bezdomność były silniejsze niż racjonalne wnioski. Zwłaszcza że nie była w tej roli sama. Oprócz niej „pracowało” jeszcze dwóch lokatorów – Ingrid i Dylan.
Tyle że Ingrid nagle zniknęła.
Zostawiła ją z zapamiętanymi dziwnie brzmiącymi słowami o ich miejscu pracy – Działy się gorsze rzeczy. Znacznie gorsze niż uczucie nawiedzenia. Nic dziwnego, że Jules podjęła się nieformalnego śledztwa. Miała już doświadczenie w kiedyś prowadzonym dochodzeniu w sprawie zaginięcia jej siostry. Wiedziała co robić, jak się zachowywać i postępować, by poznać prawdę, bo Ingrid nie była jedyną zaginioną lokatorką-opiekunką. Ten sam los spotkał poprzedniczkę Jules, na której miejsce została zatrudniona. Prawda, do której odkrycia dążyła, okazała się dużo groźniejsza, niż sądziła początkowo. To dlatego opowieść rozpoczęła się od wypadku, któremu uległa przerażona Jules wybiegająca z Bartholomew wprost pod samochód.
A potem napięcie tylko rosło!
Autor stworzył klimatyczną opowieść nawiązującą sugestywnie do horroru, bazując na typowych schematach skojarzeń z jego charakterystycznymi elementami. Akcję umieścił w budynku przypominającym nawiedzony dom. Otoczył go mroczną sławą samobójstw, zabójstw i zarazy, jakby całe zło, które tam się wydarzyło, nagromadziło się jak kurz i teraz unosiło się w powietrzu. Mieszkańców uczynił tajemniczymi, skrytymi i małomównymi, a zniknięcia lokatorów nagłymi i niewytłumaczalnymi. Tą wszechobecną dwuznacznością, w której dla jednych tapeta była w kwiaty, a dla Jules w krzyczące twarze, zrobił miejsce dla wyobraźni czytelnika i jej skłonności do nadinterpretowania wbrew logice rozumu. Na dodatek fabułę zagęścił niejednoznacznymi sytuacjami, wypowiedziami i zachowaniami bohaterów, by powoli ten horror zacząć zamieniać w rzeczywisty koszmar, w którym zaczynałam rozumieć słowa zaginionej Ingrid. Napięcie podniósł również czasem odliczanym podczas opowieści rozpoczętym od wypadku Jules opowiadającej o wydarzeniach poprzedzających go do chwili obecnej, by wrzucić dziewczynę w jeszcze większy koszmar, przed którym uciekała.
Faktycznie, było coś znacznie gorszego niż zjawiska nadprzyrodzone.
Po pierwszym thrillerze tego autora Wróć przed zmrokiem powinnam być przygotowana na poprowadzenie fabuły, w której powinnam bać się nie duchów, ale żyjących ludzi. Jednak niesamowicie sugestywny styl przekazu autora i misterna umiejętność manipulacji moimi skojarzeniami i lękami sprawiły, że wierzyłam swoim emocjonalnym podpowiedziom, a nie sygnałom płynącym z zewnątrz. Na szczęście Jules wierzyła przede wszystkim swojej intuicji dalekiej od schematów.
Czasami warto zaufać instynktowi.
Zdania pisane kursywą są cytatami pochodzącymi z książki.
Zamknij wszystkie drzwi – Riley Sager, przełożył Ryszard Oślizło, Wydawnictwo Mova, 2022, 432 strony, literatura amerykańska.
Polecam obie!
Autorka: Maria Akida
Kategorie: Kryminał sensacja thriller
Dodaj komentarz