To, co zaczęło się jako podręcznikowy przykład doskonale zorganizowanej ekspedycji archeologicznej, błyskawicznie zamieniło się w koszmar.
Tak podsumowała swoje położenie prowadząca wykopaliska – Nora. Jako najlepsza specjalistka archeologii terenowej otrzymała propozycję ich pokierowania od Clive’a Bentona. Niezależnego historyka specjalizującego się w dziewiętnastowiecznej ekspansji terytorialnej na zachód USA. W tym przypadku z Missouri do dzikiej wtedy Kalifornii. Potomka jednego z uczestników najsłynniejszej i najbardziej kontrowersyjnej migracji pionierskiej sprzed stu siedemdziesięciu pięciu lat. Znanej jako wyprawa Donnera. Ludzi zamożnych i zaopatrzonych finansowo do osiedlenia się w nowym miejscu. Niestety, karawana zabłądziła w wysokich górach Nevady, a ekstremalne warunki zimowe – siedem i pół metra śniegu, głód tak straszny, że zmuszał ludzi do zjadania członków własnej rodziny – skazały ją na porażkę. Działy się tam tak niewyobrażalne sceny, że jedyny mężczyzna ocalały z obozu oszalał. Dziennik, prowadzony przez jedną z kobiet wyprawy, w którego nielegalne posiadanie wszedł Benton, był świadectwem woli przetrwania, szerząc wśród współczesnych niezdrową fascynację tą wyprawą. Również dlatego, że Zaginiony Obóz do tej pory nie został odkryty, kryjąc na swoim terenie wraz z kościami ludzkimi kuszący skarb.
Dwadzieścia milionów dolarów w złotych monetach.
Każdy z ekipy, w której skład weszła Nora, jej asystent, drugi archeolog, Benton oraz ekscentryczna grupa przewoźników górskich, miał swoje powody, by wziąć udział w tej niebezpiecznej ekspedycji. Niekoniecznie takie same. Wręcz przeciwnie. Ich priorytety bardzo różniły się, a czasami wykluczały, niszcząc oficjalne cele wyprawy – odkrycie Zaginionego Obozu i ustalenie wydarzeń sprzed prawie dwóch wieków, jakie zakładał instytut archeologiczny Nory. Sytuację komplikowały zła sława miejsca budząca niezdrową wyobraźnię członków ekipy, zjawiska nadprzyrodzone karmione ludzkim lękiem i wyrosłe z tego negatywne emocje, odkrywane tajemnice wydzierane z ziemi i z umysłów bohaterów oraz równolegle toczące się śledztwo bezczeszczenia grobów, kradzieży pochowanych w nich kości zmarłych i morderstwa członków rodziny jednego z ocalałych z wyprawy, prowadzone przez debiutująca agentkę FBI – Corrie Swanson. Tak, tak! Tę samą niegdyś zbuntowaną i pyskatą gotkę, protegowaną Pentergasta znanego z cyklu z nim w roli głównej, tychże samych autorów. To wszystko sprawiało, że zaczęłam przyznawać Norze rację.
Powoli zaczynał się horror!
Bezwzględna walka o osiągnięcie własnych, egoistycznych celów między członkami ekipy. Autorzy w rewelacyjny sposób ukazali dużo bardziej przerażającą skalę skutku ludzkiej chciwości, przy którym kanibalizm sprzed lat nie okazywał się najgorszym faktem. Stopniowanie napięcia, zapoczątkowane i tak z dosyć wysokiego pułapu realnych wydarzeń sprzed lat, którymi do dzisiaj zafascynowani są współcześni Amerykanie, od początku pochłonęło całkowicie moją uwagę. Potęgowaną przez pionierskie czasy budzące ciekawość, ekstremalne warunki podróży, tabu kanibalizmu, złoto wywołujące przemoc, a potem współczesny powrót do tych samych miejsc w Nevadzie, w których emocjonalne zachowania ludzi zmieniały się pod ich złym wpływem. Nieustannie przyciągały i mamiły palącą chęcią odtworzenia wydarzeń przeszłych i jednocześnie poznania prawdy obnażającej narosły mit, do czego dążyła Nora, a której poczynania nieustannie komplikowały zdarzenia teraźniejsze. Na dodatek autorzy wprowadzili tajemniczy wątek kradzieży kości i morderstw potomków jednego z ocalałych, który pozornie nie wiązał się z wyprawą archeologiczną, ale miał ogromny wpływ na jej przebieg i ostatecznie na zakończenie tego fascynującego thrillera. To wymieszanie faktów z fikcją takim go czyniło, wprowadzając wysokie prawdopodobieństwo wydarzeń, mimo świadomości ich melanżu.
Nieodparte wrażenie, że mogło tak być, ale nie musiało.
Podobnie jak z wprowadzeniem elementów nadprzyrodzonych delikatnie sugerujących fakty, którym nie do końca dawałam wiarę, nieustannie balansując na granicy istnienia i wyobraźni. To poczucie niepewności było bardzo silne, a jeszcze silniejsza potrzeba jednoznaczności.
A wszystkie te skrajne emocje umieszczone w dzikich górach Nevady.
W ekstremalnej topografii terenu, w krajobrazach o tyle pięknych, co upiornych przeszłością i miejscach brutalnej dominacji natury nad człowiekiem, w których tajemnice bohaterów wyznaczały kierunki akcji prowadzącej nad skraj przepaści. Dosłownie i w przenośni.
Żywych i martwych.
Zwłaszcza martwych. Stare kości mówiły więcej niż żywi ludzie, a ich tajemnice okazały się dużo bardziej niebezpieczne nie tylko dla członków wyprawy. Również dla mnie.
Co ja miałam wspólnego z tą wyprawą? Pozornie nic. Jednak po wydarzeniach rozgrywanych obecnie na świecie, których jestem świadkiem – wszystko!
Zdania pisane kursywą są cytatami pochodzącymi z książki.
Stare kości – Douglas Jerome Preston, Lincoln Child, przełożył Jan Kraśko, Wydawnictwo Agora, 2022, 384 stron, literatura amerykańska.
Amerykański zwiastun książki.
Autorka: Maria Akida
Kategorie: Kryminał sensacja thriller
Dodaj komentarz