Widział Boga, diabła, anioły, historię świata, cytuję: »tysiące istnień«, czasy pradawne oraz te mniej pradawne i tak dalej. Później był po kolei jakimś urzędnikiem królewskim na starożytnej Krecie, następnie wojownikiem rzymskim, wikingiem, a nawet jednym z pułkowników Władysława IV.
Tak relacjonował wywiad z dwudziestoośmioletnim księdzem Krzysztofem, pacjentem zakładu psychiatrycznego, jeden z psychiatrów. Nic dziwnego, że konsylium było pewne jego choroby psychicznej. Zastanawiało się tylko nad jej rodzajem. Miało z tym duży problem, bo objawy wymykały się możliwości jej jednoznacznego zaklasyfikowania. Pasowały do wszystkich znanych nauce, wskazując na parafrenię z wszelkimi możliwymi omamami i urojeniami, paranoję prześladowczą, paranoję wynalazczą, rozszczepienie osobowości, schizofrenię zdezorganizowaną, katatonię, osobowość wieloraką…, by ostatecznie podsumować słowami zdezorientowanego lekarza prowadzącego – Codziennie coś innego.
Ja byłam po stronie Krzysztofa.
Na tle pozostałych pacjentów, wśród których co drugi był Napoleonem, cesarzem lub Jezusem, on był tym wyjątkiem potwierdzającym regułę – mówił prawdę. Jego uwidoczniony dar pamięci przeszłości, sięgający kilku wieków, w wyniku nagle trawiącej go gorączką choroby, poprzedziły wtajemniczające mnie w sprawę dwie sceny – pierwsza z 1692 roku p.n.e. rozegrana na Krecie oraz druga z 978 roku w kraju Danów. Krzysztof był ich współczesnym potomkiem, dziedzicem i kontynuatorem zdolności. Miał w sobie całą pamięć poprzedników, dziedzicząc również ich wszystkie umiejętności. W oczach znających go ludzi posiadł wyjątkowe predyspozycje albo zwariował. Przed dokładnie takim dylematem stanęła Aleksandra.
Psychiatra, która przejęła szpitalną opiekę nad Krzysztofem.
Nie na długo, ponieważ to, o czym mówił jej ten wyjątkowo oporny na diagnozę pacjent, zaczynało powoli się spełniać, a co najgorsze – w bardzo niebezpieczny sposób. Aleksandra mimowolnie stała się zakładniczką ponadtysiącletniego bractwa. Potężnych i skutecznych aurelitów, którzy istnieli, sprawując realną władzę nad światem i ludzkością, tylko dzięki likwidowaniu każdego świadka ich działalności. Zależało im tylko na Krzysztofie, którego nazywali Kapłanem Ścieżki Wiedzy. Człowieku rodzącym się raz na trzysta-czterysta lat, by przejąć jego wiedzę w specjalnym rytuale Nocy Kapłanów. Jedynym wyjściem ze śmiertelnej pułapki była nieustanna ucieczka i ukrywanie się przed rycerzami bractwa.
Od tego momentu thriller zamienił się w sensacyjną przygodę.
Autor umiejętnie połączył te gatunki powieści, by nie tylko dostarczyć trzymającej w napięciu rozrywki, w której pogoń i ucieczka, walki wręcz z białą bronią podyktowane zasadami bractwa oraz tajemnice i intrygi budowały dynamikę akcji (trochę spowolnionej w drugiej części powieści przez wielokrotne powtarzanie i obszerne przypominanie wydarzeń z części pierwszej) i wyznaczały kierunki zdarzeń. Również po to, by ukazać alternatywną wersję historii powszechnej, a właściwie uznanych poglądów religijnych i dwóch faktów historycznych. Wykorzystał niedopowiedzenia, podejrzenia i niepewną wiedzę, wzbudzające kontrowersje i będące pożywką dla teorii spiskowych, wypełniając luki w znanej historii, a tym samym odpowiadając na jakże znienawidzone przez historyków pytanie – co by było, gdyby…? To dlatego autor w licznych wywiadach podkreślał, że Kapłan i jego kontynuacja – Modlitwa do Boga Złego oraz Czas czarnych luster, to thriller hipotetyczny. Przyjrzał się tym sposobem na nowo biblijnemu stworzeniu świata, detronizując dotychczasową wiedzę na początek ludzkości i miejscu oraz roli Boga w nim, początkom państwa polskiego i jego protoplaście Mieszkowi oraz zamachom terrorystycznym na World Trade Center z 11 września 2001 roku. Autor posłużył się sofizmatami łatwo wprowadzającymi w stan pozornie racjonalnego myślenia, w którym argumenty czyniły proponowaną wersję wysoce prawdopodobną. W przypadku ataków na WTC oparł się na rzeczywiście istniejącej teorii spiskowej, ponieważ wykorzystał do tego celu film, kiedyś dawno temu oglądany również przeze mnie, a w powieści opisywany jako dowód na istnienie bractwa aurelitów. To sprawiało, że tezy i hipotezy stawiane w tej opowieści, poparte wiedzą zaczerpniętą z rzeczywistości, czyniły opowieść niebezpiecznie prawdziwą, a przynajmniej zmuszającą do zastanowienia się nad przemycaną pod warstwą rozrywki, treścią. Przy okazji, podsuwając w rozważaniach religijno-filozoficznych odpowiedzi na wiele pytań egzystencjalnych. Sprowadzając również „superbohaterów” do pozycji zagubionych osób, którym odebrano tożsamość, dając w zamian wieczną samotność, którą Krzysztof wyraził w słowach – Wierz mi, nie chciałabyś być Bogiem, szczególnie że cała twoja natura krzyczy, iż jesteś człowiekiem. A nawet być człowiekiem, ale najmądrzejszym na świecie… czy może być coś straszniejszego? Tą postacią i jej nieszczęściem posiadania wątpliwego dla niej daru, autor gasi hurraoptymizm i atencję dla superzdolności rodem z amerykańskich filmów i komiksów. Nakłada na barki tak „wyróżnionych” ludzi ogromny ciężar odpowiedzialności i przypomina przede wszystkim o obowiązkach, ukazując dwie drogi podążania takich wyjątkowych osób – dobra i zła. Tej ostatniej, jako efekt wykorzystania przez decydentów chciwych władzy, którą obecnie zapewnia dostęp do informacji.
Współcześnie droższej od złota.
Powagę rozważań tej warstwy deprecjonowały niestety sceny komediowe. Niestety dla mnie, ponieważ autor wprowadził do powieści przedstawicieli antysystemowców. Totalnie odjechanych, a przez to śmiesznych – Bzdeta i jego żony… Cipuchy. Kolorowych wizualnie, a mentalnie luzaków, przy których zapominałam o tematach trudnych, skupiając się na dobrej zabawie. Chociaż może dokładnie taki był zamiar autora, by wprowadzić elementy „komediowe”, rozbrajające powagę pytań i wątpliwości stawianych gęsto w powieści. Wolałabym się jednak bardziej przejąć realnością władzy, która zasadniczo jest, a której oddziaływania często nie jestem świadoma, a co ostatnie wydarzenia w kraju i na świecie dobitnie to potwierdziły – jak niewiele może jednostka w jej obliczu. Władzy, w której jedna władza zastępuje drugą. Korzystając z niezadowolenia szarych ludzi. Czaruje, judzi, obiecuje, prószy w oczy propagandą. I najlepsze pytanie – Nic wam to nie mówi? Ależ to ponadczasowe i jakże aktualne obecnie, mimo że premiera pierwszego wydania miała miejsce w 2008 roku, a to w nowej szacie graficznej, jest jego wznowieniem. Szkoda, że wymowa tego przesłania została stłumiona „w akcji” przez autora, bo dla mnie to największy atut tej powieści.
Chyba że autor jest człowiekiem aurelitów…
Zdania pisane kursywą są cytatami pochodzącymi z książki.
Kapłan – Krzysztof Kotowski, Wydawnictwo 5WHY Promotion, 2022, 492 strony, trylogia Kapłan, tom 1, literatura polska.
Autorka: Maria Akida
Kategorie: Kryminał sensacja thriller
Dodaj komentarz