Nie rozpoznasz go.
Przynajmniej dopóki cię nie skrzywdzi. Dopóki nie wejdzie w konflikt z prawem. Dopóki się nie zorientujesz. A to może trwać nawet latami. To moja odpowiedź na sugestywny tytuł. Taki wniosek nasunął mi się po przeczytaniu tej publikacji. Sam autor napisał – chcę napisać książkę o tym, jak różnorodną i złożoną grupę stanowią psychopaci, a za umiejętność odróżnienia ich ponad wszelką wątpliwość od narcyzmu czy osobowości borderline proponuje swoje stanowisko. Przeciwstawił się również najczęściej spotykanemu spojrzeniu na psychopatię prezentowanemu przez psychiatrów i psychologów sądowych, skupiających się na diagnozie i terapii analizującej psychikę psychopaty. Jego wykształcenie i bogate doświadczenie dało mu prawo do napisania tej pozycji, w której wskazuje na nowy, odmienny kierunek podejścia do psychopatii i psychopatów wrzucanych obecnie do jednego worka, co ma coraz mniej wspólnego z rzeczywistością.
Ma prawo do odrębnego poglądu, ponieważ jest socjologiem.
Studiował dziedzinę parającą się zgłębianiem wzorców relacji i interakcji międzyludzkich. Spędził piętnaście lat, pracując bezpośrednio z psychopatycznymi przestępcami i tymi, którzy się nimi zajmują. Po tylu latach obserwacji i badań doszedł do podstawowego wniosku – aby zrozumieć drugiego człowieka, powinniśmy się skupić na jego relacjach z innymi, a nie na cechach osobowości czy diagnozie. Na sferze, której nie ujmuje stosowana obecnie w Wielkiej Brytanii terapia. I tutaj podaje siedem różnych przykładów psychopatów reprezentujących siedem najbardziej charakterystycznych profilów osobowości o jednej wspólnej cesze – Każdy z nich przynajmniej raz dotkliwie skrzywdził drugiego człowieka. Żaden nie pojmuje, dlaczego reszta społeczeństwa ma z tym taki problem. Opisał i przeanalizował – zabójcę, naciągacza, kłamcę, pasożyta, osobowość z pogranicza, bezlitosnej (jedyna kobieta) i zresocjalizowanego. Sześć pierwszych to rzeczywiste przykłady, ale niebędące zapisem historii żadnego konkretnego pacjenta czy jednostki. Połączył cechy i wspomnienia ludzi, z którymi pracował w wielu szpitalach i zakładach karnych po to, by pomóc odbiorcy zrozumieć, dlaczego mężczyznom i kobietom, których nazywamy psychopatami, tak trudno przychodzi nawiązywanie towarzyskich i uczuciowych więzi, które my tworzymy całkiem odruchowo. Obdarzył je również fikcyjnymi imionami. Jednak wydarzenia, sytuacje i sceny (niektóre bardzo drastyczne!) wydarzyły się naprawdę. O niektórych można poczytać w Internecie. Autorowi chodziło o zbudowanie charakterystycznego profilu konkretnego rodzaju psychopaty, ale również o wskazanie błędów w ich diagnozie w odcięciu od postulowanej przez niego terapii społecznej. Ostatni, siódmy przypadek Eddiego, zresocjalizowanego psychopaty, miał potwierdzić jego poglądy, odpowiadając na pytanie – jak to się stało, że Eddie z dwudziestokilkuletniego zabójcy, a później pacjenta placówki o zaostrzonym rygorze zmienił się w kogoś, kto sączy espresso w domowym zaciszu. Autor w swojej odpowiedzi wyraźnie wskazuje na kontekst społeczny w terapii, którego model Brytyjczycy wynaleźli i nazwali wspólnotą terapeutyczną. […] A potem ze szczętem o nim zapomnieli.
To krytyczna pozycja.
Skierowana do brytyjskiej służby zdrowia, która psychopatów z góry skazuje na niepowodzenie w wyniku błędnie prowadzonej terapii z brakującym elementem odniesienia dla podstawowych idei, takich jak miłość, współczucie czy empatia, umożliwiającym odkrycie znaczenia tych pojęć o własnych siłach.
W społeczeństwie, a nie w kontakcie tylko z terapeutą.
Już słyszę ten okrzyk przerażenia. Spokojnie. Wśród nas jest wielu psychopatów, ale o tym nie wiemy, dopóki nie wejdą w konflikt z prawem, bo w każdej społeczności funkcjonuje wielu ludzi, którzy nie zadarli z prawem i nie zdaliby testu, za to spełniają wiele z emocjonalnych (bądź afektywnych) i międzyludzkich kryteriów psychopatii. Są wśród nich politycy, lekarze, dziennikarze i biznesmeni świetnie sprawdzający się zawodowo. To ta korzyść płynąca dla przeciętnego człowieka, o której pisał Dean A. Haycock w W umyśle mordercy. Jednak to opracowanie ma przede wszystkim zmienić perspektywę patrzenia na ten deficyt cech. Ma sprawić, że dźwięk tego słowa zacznie wywoływać inne skojarzenia niż dotychczas.
Faktycznie!
Muszę przyznać, że spojrzenie autora na siedem profilów osobowości, którym nadał ludzką twarz, wzbudziło we mnie współczucie dla ludzi z brakiem podstawowych umiejętności społecznych, rozumowania i reakcji emocjonalnych, których z góry określamy jako złych, a których osądzanie przychodzi nam tak łatwo, ale czy jest w stosunku do nich uczciwe? Ludzi z niedoborem cech, którym należy przede wszystkim pomóc. Autor tym samym chciał zainicjować proces uczłowieczenia wizerunku psychopatów (i ich losów) w oczach publiki tak demonizowany w literaturze i filmie. Faktycznie, to „wdzięczny” temat thrillerów i kryminałów. Bardziej przerażające powinno być to, że dotychczasowa terapia skazuje tych ludzi na dożywotnie więzienie lub psychiatryczne oddziały zamknięte. Światełkiem w tunelu jest fakt, że terapię społeczną stosują już Holendrzy, którą przejęli od Brytyjczyków, a którzy ją, przypomnę, odrzucili!
Na marginesie – ciekawa jestem, jaki model terapii stosuje się w Polsce?
Zdania pisane kursywą są cytatami pochodzącymi z książki.
Jak rozpoznać psychopatę – Mark Freestone, przełożyła Nina Wum, Wydawnictwo Muza, 2022, 320 stron, literatura angielska.
Autor był konsultantem znanego serialu Obsesja Eve, w którym wykorzystano między innymi profil osobowościowy kobiety opisanej w jednym z rozdziałów – Angeli Simpson.
Autorka: Maria Akida
Kategorie: Popularnonaukowe, Psychologia
Dodaj komentarz