Marta Grys uśmiechnęła się, widząc w skrzynce na listy urodzinową kartkę od córki.
Tylko że jej córka Karolina nie żyła. Widziała jej wiszące, opuchnięte i martwe ciało. Udała się więc do mieszkania, które córka wynajmowała za życia, by upewnić się w pewności. W łazience znalazła kolejną, martwą dziewczynę. Tym razem koleżankę Karoliny – Monikę Maj. Dokładnie w odstępie jednego roku, tak samo w dniu urodzin Marty Grys, w tym samym mieszkaniu, poza jedną rozbieżnością – pierwszą śmierć orzeczono jako klasyczne samobójstwo i sprawę zamknięto, druga miała taką być, więc podjęto dochodzenie. Sprawą zajęła się podkomisarz Kamila Szolc wraz z aspirantką Edytą Gawron i młodszym aspirantem Jakubem Bednarskim. Ta samą Szolc znaną z pierwszej części „Martwy ptak” łódzkiego cyklu kryminalnego, chociaż autor nie podkreślił tej ciągłości, traktując oba kryminały jako oddzielne historie. Tym razem główną rolę w powieści przejęła aspirantka Edyta, której udział narrator zewnętrzny relacjonował zarówno w śledztwie oficjalnym, jak i nieformalnym, bardzo osobistym, ukrywanym przed współpracownikami.
A sama sprawa była trudna.
Nawet bardzo trudna, jeśli nie beznadziejna, bo nikt nie chciał współpracować z policją. Ani świadkowie wydarzeń, ani rodzina, ani podejrzani, a nawet same pokrzywdzone, których w miarę upływu czasu przybywało.
Zarówno z przeszłości, jak i teraźniejszości.
Autor wciągnął mnie w miejsce mroczne – Łódź. Lojalni mieszkańcy tego miasta pewnie zaprotestują, ale autor ukazał ją z punktu pesymisty mieszkającego w Łodzi i prowadzącego profil w Instagramie o wiele mówiącej nazwie Lepiej nie będzie. To przez tę soczewkę, wybiórczo skupiającą się na najmroczniejszych aspektach miejsca akcji i duszy ludzkiej, budował przerażający obraz otoczenia bohaterów, osaczający duszną atmosferą emocji podszytej niepewnością, lękiem i strachem. Klimat dzielnic czerpany z rzeczywistości opisywanej przez autora w jednym z postów, na których podstawie przedstawiał Bałuty, gdzie wali piwem, moczem i starą krwią, a meliny na Górniaku ciągnęły smrodem od zarośniętych glonami zbiorników wodnych, tynki są jakieś takie mokre i lepkie. Źródło, siedlisko i melina patologii, której zmowa milczenia mieszkańców nadała imię Nikt. Nikt nie widział, Nikt nie słyszał, Nikt nie zrobił, chociaż znali go z imienia, a przede wszystkim ksywy – Szary. Postać upiorną, przypominającą filmowego Jokera rewelacyjnie granego przez Joaquina Phoenixa. Jednak w tej bardzo chudej, kościstej, pokrytej tatuażami i pociętej bliznami postaci najbardziej przerażające były oczy. Wyglądał jak jakiś rasowy potwór, hybryda, która uciekła z tajnego laboratorium gdzieś pod Czarnobylem.
Sadysta, który miał charyzmę.
Hipnotyzującą strachem i lękiem. Uzależniał od siebie i swojego towaru wszystkich, których sobie upatrzył, by realizować seksualne potrzeby osiągane widokiem kawałka trupa, przemocy seksualnej, cierpienia, krwi i widma śmierci na twarzy maltretowanych osób.
Nic w tej historii nie było piękne, ładne, szlachetne i dobre.
Również pozostali bohaterowie. Szolc miała opinię niewydolnej śledczej, romansującej z przełożonym Kyrczem. Bednarski był seksistą źle czującym się w kobiecym zespole i z kobietą nad sobą w hierarchii zawodowej. Marta Grys bezwolną, pogodzoną z dramatem rodzinnym kobietą u progu szaleństwa. Edyta niebezpiecznie balansującą na granicy dwóch ról – policjantki i kobiety rozwijającej romans z kumplem Szarego. Osoby, która sama nie wiedziała, czy to rodzaj zauroczenia, troski, którą tak bardzo chciała móc kogoś otoczyć, czy może to dlatego, że jakoś chciała go wykorzystać, bo w tym świecie nie było miejsca na miłość. Liczył się tylko brudny, poniżający, sadystyczny seks biorący się z cierpienia, dający upust cierpieniu i to cierpienie wywołujący. Chore zapętlenie. Nawet dziennikarka była z rodzaju „pato”, żerująca na ludzkich nieszczęściach. To już nie był świat mroczny i emocjonujący.
Zaczynał się świat wyjącego i szalejącego bólu!
Ze wskazaniem na jego przyczyny. Nie w patologii zachowań poszczególnych bohaterów, ale w jego praprzyczynie – bólu wyniesionym z domu rodzinnego. Bólu uśmierzanego w patologiczny sposób, który bez ograniczeń, jakimi powinny być konsekwencje i karność, rozwijał się i eskalował w „przepiękny” sposób. I to ta „uroda” pociągała wszystkich orbitujących wokół niej. Niczym ćmy wokół niszczącego płomienia.
Włącznie ze mną!
Świetny kryminał na granicy obrzydzenia i fascynacji, zbudowany na cierpieniu duszy człowieczej. Tragedia Szarego, który może powiedzieć o sobie słowami Witolda Gombrowicza, umieszczonymi w książce jako motto do powieści – Ból staje się dla mnie punktem wyjściowym egzystencji, doznaniem zasadniczym, od którego wszystko się zaczyna, do którego wszystko się sprowadza.
Ból rodzący takie potwory jak Joker i Szary.
Zdania pisane kursywą są cytatami pochodzącymi z książki.
Nikt – Maciej Kaźmierczak, Warszawskie Wydawnictwo Literackie Muza, 2022, 352 strony, literatura polska.
Autorka: Maria Akida
Kategorie: Kryminał sensacja thriller
Dodaj komentarz