Kiedy widzę Kierana Wattsa na dachu budynku w Shad Thames, nie żyje już od ponad dwóch lat.
Już to pierwsze zdanie głównej bohaterki Ellen, a zarazem jednej z narratorek opowieści ją otwierające, wzbudziło moje zaciekawienie. Kolejne, dodane później, obudziło już grozę – Jeśli ktoś może być tego pewny, to tylko ja. Ponieważ jestem osobą, która go zabiła.
A potem mieszanka ciekawości i grozy zaczęła dynamicznie rosnąć!
Bo Ellen nie odpuściła sobie. Wręcz przeciwnie – podjęła się wyjaśnienia tej dziwnej sytuacji. Miała dobry powód. Kieran zabił jej syna Lucasa, który miał dopiero dziewiętnaście lat. Uwięzienie mordercy nie złagodziło jej bólu, a nagłe „zmartwychwstanie” tylko spotęgowało jej wściekłość. Nie mogła pogodzić się z faktem, że jej syn nie żyje, a zabójca (jeśli nie miała omamów wzrokowych) osiąga sukcesy zawodowe w nowym życiu. W tym momencie rozumiałam jej poczucie niesprawiedliwości i byłam po jej stronie. Jej relacja, spisywana na kartkach w ramach terapii, była logiczna, spójna, uzasadniająca podjęte działania, ale przede wszystkim pełna bólu matki po stracie syna.
Tę opcję spojrzenia zmieniła mi narracja ojca Lucasa – Vica.
Byłego męża Ellen, który widział w niej kobietę z obsesją, pisząc – Jej nienawiść do Kierana przybrała formę religijnego ekstremizmu. Lucas w jej mniemaniu był nieskazitelny i niewinny, bo jego czyny były popełniane nieświadomie pod złym wpływem Kierana, który go opętał. Vic jednoznacznie szkicował obraz matki, która nie poradziła sobie ze śmiercią syna, a żałoba po nim przybrała charakter patologiczny. Według niego to była historia o nienawiści, którą ukoiłoby tylko zmartwychwstanie Lucasa. Ellen domagała się niemożliwego.
Byłam rozdarta!
Zwłaszcza że nie znałam wersji bezustannie oskarżanego Kierana, a którego wyjaśnienia były kluczowe dla rozwoju kierunku fabuły. Dokładnie o to chodziło autorce. Chciała, abym skupiła się na ocenie moralnej Ellen, a tymczasem pod znaną mi wersją wydarzeń utkała intrygę, która zaczęła powoli uwidaczniać się w miarę śledztwa kobiety i wyjaśnień Vica. Coraz bardziej zrozumiała dzięki determinacji i konsekwencji kobiety. Cechom irytującym mnie na początku, bo uznane przeze mnie za siłę napędową jej manii prześladowczej, a które później okazały się zaletami w wyjaśnianiu tragedii sprzed lat i wydarzeń po niej następujących. Zdecydowanie poszerzających perspektywę spojrzenia poza granice dramatu matki.
Konfrontacja głównych bohaterów zmieniła wszystko!
Bieg wydarzeń, zapętlone wątki, moją postawę (kolejny raz!), losy bohaterów i ich prawdziwe intencje, a przede wszystkim ocenę postępowania Ellen. Również kolejny raz. Autorka konstruując misterną intrygę psychologiczno-społeczną, w której ofiarami byli wszyscy bohaterowie, również społeczeństwo, a nawet ja, pokazała mechanizmy rządzące człowieczą psychiką i czynniki na nie wpływające, które nauka posegregowała, tworząc szablony zachowań i postaw przyjmowanych przez nas bez zastrzeżeń. Jednocześnie podkreśliła nieprzewidywalność natury ludzkiej te schematy burzące, ale niemające żadnego wpływu na nasze standardowe myślenie i uprzedzenia, a przez to łatwość wpadania w pułapki ludzi żonglujących prawdą i kłamstwem. Autorka pokazała, jak działa oszustwo, które kryje w sobie drugie, a te z kolei następne niczym rosyjska matrioszka. Prześwietliła piękną piramidę prawdy, słusznych racji, szlachetnych celów, zbudowaną na jednym kłamstwie, ostrzegając przed ślepą ufnością w prawdy i prawa nauki.
To mój trzeci przeczytany thriller tej autorki po Na progu zła oraz Tuż za ścianą i zdecydowanie najlepszy.
Zdania pisane kursywą są cytatami pochodzącymi z książki.
Ostatnie piętro – Louise Candlish, przełożyła Beata Słama, Wydawnictwo Muza, 2022, 384 strony, literatura angielska.
Zwiastun książki.
Autorka: Maria Akida
Kategorie: Kryminał sensacja thriller
Dodaj komentarz