Widzicie przed sobą starą kobietę oszukaną przez bliźnich, krewnych i przez nich oskarżoną o władzę nadziemską. Mnie nawet ludzkiej mocy brakowało, by przeciwko niesprawiedliwości krewnych moich na majątek dybiących stanąć.
W tym argumencie Sydonii wobec oskarżeń o czary przed sądem można zobaczyć całą prawdę o życiu kobiety i powód jego przedwczesnego zakończenia. Przez jej współczesnych uznana za czarownicę, bo rzucała na swoich wrogów przekleństwa, zaklinała i złośliwie przyzywała na nich choroby i śmierć, a najstraszliwszą klątwę rzuciła na ród Gryfitów – nie minie 50 lat, a ród Gryfitów wyginie. Czas pokazał, że na nieszczęście Sydonii – się spełniająca. W efekcie 19 sierpnia 1620 roku uznana za winną zarzucanych jej czynów najpierw ścięto jej głowę toporem („przywilej” wysoko urodzonych), a potem spalono na „placu zgrozy” w Szczecinie (mniej więcej tam, gdzie dziś kończy się przy Muzeum Narodowym ulica Staromłyńska), na którym wykonywano wyroki śmierci.
A jak było naprawdę?
Tego zadania podjął się autor w tym niewielkim objętościowo opracowaniu historycznym ilustrowanym niepokojącymi rysunkami Jacka Tabora, próbując odtworzyć tragiczne losy Sydonii. Córki z rycerskiego, słowiańskiego rodu Borków później zniemczonych na Borcków. Najmłodszej córki z czwórki dzieci Ottona i Anny władających na zamku w Strzmielu od XIII wieku. Z jednej strony nie miał łatwo w poszukiwaniach źródeł, bo kobieta była jedną z około 750 tysięcy ofiar „wiedźmomanii”, jak nazwał autor polowanie na czarownice spowodowane dosłowną interpretacją słów Chrystusa z ewangelii św. Jana: „Ten, kto we mnie nie trwa, zostanie wyrzucony jak winna latorośl i uschnie. I zbiera się ją i wrzuca do ognia, i płonie”. Stąd wiele faktów w jej życiorysie do dzisiaj nie jest jednoznaczna jak rok urodzenia (1540 czy 1548?) czy niedotrzymana obietnica małżeństwa (przez ojca Filipa I czy jego syna Ernesta Ludwika?) zakończona nieszczęsną klątwą wypowiedzianą w afekcie afrontu doznanego przez pokrzywdzoną dziewczynę.
Z drugiej strony miał ułatwione zadanie, ponieważ zachowały się dokumenty licznych spraw sądowych o spadek oraz w procesach o czary z odnotowanymi miejscami jej pobytu. To na ich podstawie, często cytując, (niestety bez podania bibliografii źródeł) autor zbudował obiektywny obraz kontrowersyjnej kobiety, ukazując ją od strony rodzinnej, osobistej, a także społecznej, a nawet politycznej. To spojrzenie na nią z wielu perspektyw pozwoliło na pokazanie kobiety nieprzeciętnej na tle swoich brutalnych czasów – inteligentnej, samodzielnej, niezależnej, świadomej swej urody (uchodziła za najpiękniejszą na Pomorzu) i tożsamości, a przez to z wysokim poczuciem własnej wartości. Silnej osobowości, która nie pozwalała na odebranie sobie tego, co jej się należało z racji urodzenia. Znakomicie prowadziła swoje książki rachunkowe, była dociekliwa, umiała korzystać z aparatu destylacyjnego, podczas rozpraw sądowych lotnością umysłu górowała nad sędziami. Miała język ostry, myślała logicznie, trzeźwo. Upór, z jakim walczyła z argumentami oskarżycieli, zasługuje na najwyższy podziw.
Złamały ją dopiero tortury.
Właściwie całe jej życie po śmierci rodziców to była nieustanna walka o dziedziczny majątek i odzyskanie pozycji społecznej, najpierw z bratem, a potem z dalszymi krewnymi. Jak sama mówiła – Moja renta wciąż była trwoniona przez krewnych, majątek rozkradany. Była samotną kobietą z wyboru, odtrącając co najmniej piętnastu narzeczonych w patriarchalnym systemie społecznym. Bez opieki i wsparcie męskiego, jakie dawało ówcześnie małżeństwo, była łatwym łupem chciwości, a nieustanna i wyczerpująca walka o każdego florena uczyniła ją z czasem podejrzliwą, zgorzkniałą, zawziętą, odgrażającą się, nieustępliwą i kłótliwą, zyskując opinię „żmijowatej Sydonii” i coraz większą liczbę wrogów wokół, a jej pozwy do sądu przeciwko szkalowaniu i ustawiczne groźby tylko zaostrzają konflikt między nią a środowiskiem, w którym żyła. W efekcie zaczęło się banalnie, od jakichś nieporozumień w klasztorze, od szkalowania, od irracjonalnych zarzutów. Lecz każdy kolejny dzień procesu wzbogacał akt oskarżenia. Machina intryg dworskich, pogrążająca kobietę i wykorzystująca powszechność oraz łatwość oskarżeń o czary, ruszyła. Każdy z oskarżających i świadkujących miał własny interes, by niewygodnej i uciążliwej niewiasty się pozbyć. Wyrok znamy z dokumentu notariusza nr 155, którego brzmienie autor przytoczył w całości, a ja tylko jego fragment – Rada zaprzysiężonych w Szczecinie skazała na śmierć przez spalenie, po uprzednim przewleczeniu jej na plac sądowy i czterokrotnym trzymaniu w kleszczach.
Sydonia miała wtedy co najmniej 80 lat.
Dramaturgia jej tragicznie zakończonego życia przysporzyła jej sławy po śmierci, stając się inspiracją dla pisarzy i malarzy. Wpisała na stałe w dzieje Pomorza, a zachowane dokumenty z procesu stanowią odbicie specyficznego charakteru epoki, w której wypadło jej żyć. Dla mnie stała się przykładem człowieka, który rzucił wyzwanie swoim czasom, a także przestrogi – Jednostka jest bezsilna wobec wiary, obyczajów, świadomości społecznej, wobec instytucji, jakie funkcjonują. Niebezpiecznie jest drwić z wiary epoki. Niebezpiecznie jest pddawać w wątpliwość wierzenia swego świata. Zwłaszcza w XVI wieku. Zwłaszcza w pojedynkę.
A szczególnie przez kobietę.
Zdania pisane kursywą są cytatami pochodzącymi z książki.
Sydonia – Bogdan Frankiewicz, ilustrował Jacek Tybur, Wydawnictwo Glob, 1986 rok, 64 strony, ilustrowana, literatura polska.
Krótka historia Sydonii.
Autorka: Maria Akida
Kategorie: Biografie powieść bograficzna, Historia
Dodaj komentarz