Mój przyjacielu, och, mój przyjacielu!
Do kogo kieruje te słowa narratorka opowieści? Nie wiem, mimo że jestem po lekturze opisu przeżywanej przez nią żałoby. Właśnie straciła przyjaciela. Poczytnego pisarza, który popełnił samobójstwo, nie zostawiając listu pożegnalnego z wyjaśnieniami dla najbliższych na nurtujące wszystkich pytanie – dlaczego? Ich relacja była bardzo nietypowa i niemożliwa do zaszufladkowania przez innych, bo nie opierała się na seksie, a jednocześnie łączyła ich nieokreślona, niezdefiniowana i nie do przyjęcia przez otoczenie (zwłaszcza przez jego kolejne żony) więź. W dużej mierze oparta na wspólnych zainteresowaniach literackich. Ona prowadziła kursy twórczego pisania, więc miała wiedzę równą jemu. Oboje byli erudytami w tej dziedzinie. Dostrzegałam to w jej wspomnieniach o nim pełnych rozmów przeszłych i prawdopodobnych, bo życzeniowych, które nigdy nie miały miejsca, dyskusji i polemik na temat pisarzy, ich dzieł, czytelników, ale przede wszystkim środowiska literackiego. Nie były one pochlebne, bo wszystkie przytaczane myśli i cytowane wypowiedzi znanych pisarzy i filozofów, tworzyły negatywny obraz, który sprowadzał się do jednego zdania – światek literacki jest podszyty nienawiścią, przypomina pole bitwy ze snajperami, na którym zazdrość i rywalizacja są nieustannie obecne, więc może prawdą jest, że czytanie zwiększa empatię, lecz wygląda na to, że pisanie odrobinę je odbiera. Może dlatego pisarz-samobójca z goryczą i rozczarowaniem często powtarzał narratorce – w naszej grafomańskiej epoce rzeczywistość się zgubiła. Teraz wszyscy piszą, tak jak srają, a słysząc słowo „dar”, wielu ludzi chce łapać za spluwę. Rozwój samopublikowania to katastrofa […] To śmierć literatury. Czyli śmierć kultury. Może stąd w jej obliczu śmierć przyjaciela-pisarza? Był jeszcze jeden temat polemiki w monologach narratorki.
Pies.
Otrzymała go pośmiertnie od pisarza, który kiedyś przygarnął pozostawionego w parku doga niemieckiego nazywanego Apollem ze względu na charakter i harmonijny wygląd albo arlekinem ze względu na sierść. Decyzję przekazaną żonie uzasadnił jednym zdaniem – Mieszka sama, nie ma partnera, dzieci ani zwierząt, pracuje najczęściej w domu i kocha zwierzęta. To wystarczyło, by niespodziewanie stała się jego właścicielką, opiekunką, a z czasem… przyjaciółką. Ten związek człowieka z psem posunięty do absurdu antropomorfizacji zwierzęcia stał się przyczynkiem do analizy tak naprawdę kondycji psychicznej ludzkości, w której człowieka przed mizantropią, nienawiścią, wrogością, przemocą czy agresją chroni posiadanie psa, bo według Aborygenów psy uczłowieczają ludzi. W powieści pies niczym medium łączył mentalnie i emocjonalnie pisarza i narratorkę, bo był częścią zmarłego, którą w nim wyczuwała ona.
To pozornie depresyjna powieść.
Pozbawiona imion bohaterów poza psem może dotyczyć każdego. Przywołująca o negatywnym wydźwięku cytaty znanych osób pozbawione nadziei, uwypuklające egoizm i podkreślające cynizm. Często w zestawieniach wykluczających się poglądowo. Ten charakter przekazu tłumaczyła żałoba narratorki, którą próbowała przejść poprzez pisanie i utrwalanie swoich myśli na papierze, a które zakończyła optymistyczną (przynajmniej dla mnie) myślą o przyjaźni ratującej ludzkość przez totalnym upadkiem moralnym, bo „nie ma upadku moralnego krowy albo psa” – jak pisał Rafał Wojasiński w Olandzie. Jednak nie określa – której? Człowieka i psa, a może, mimo wszystko, człowieka i człowieka?
Na to pytanie każdy musi odpowiedzieć sobie sam.
Zdania pisane kursywą są cytatami pochodzącymi z książki.
Przyjaciel – Sigrid Nunez, przełożyła Dobromiła Jankowska, Wydawnictwo Pauza, 208 stron, literatura amerykańska.
To jeden z filmowych argumentów narratorki powieści świadczącym o upadku moralnym ludzkości. Jego reżyser zadedykował film „milionom dzieci, wykorzystywanym na całym świecie w seksbiznesie”. Obejrzałam i było warto.
Autorka: Maria Akida
Kategorie: Powieść psychologiczna
Dodaj komentarz