Jeszcze nie jest za późno!
Zanim opadnie kurtyna kończąca spektakl pod tytułem Tyle zysku, co w pysku, możemy jeszcze wiele zmienić i przemienić. Możemy jeszcze dać sobie szansę na wolność.
Ale, ale!
Wolność wolności nierówna! We wstępie autor tłumaczy, czym ona jest w rozumieniu Egzystencjalizmu Nowego w odróżnieniu od egzystencjalizmu współczesnego, poddając ten ostatni ostrej krytyce. Nazywa go wręcz apogeum zwyrodnienia, w którym bezsens jest dewizą życia, materializm kartą przetargową zaistnienia, a płycizna wtórności „dzieł” artystów niczego nie przekazuje. Parodią istnienia posługującą się bełkotem, dystansem jako substytutem wolności wewnątrz niej, a przez to pojmowanej fałszywie. Ludzie w nim to – Goli. Bez przyszłości. Kreatorzy teraźniejszości. Tancerze opuszczeni przez choreografa, bo ten aktualnie odbywa akt seksualny przed lustrem. Sam ze sobą. Tę chorą, zdeformowaną, okaleczającą, bo odcinającą człowieka od duszy rzeczywistość proponuje zastąpić Egzystencjalizmem Nowym, wchodzącym na wyższy poziom „od”, niczym Dron samego siebie. Zachęca do osiągnięcia METY – stanu wolności od przekleństwa wolności. Metawolności albo inaczej świadomości świadomości, która otwiera drogę ku metaegzystencji z perspektywą wrażliwości odkrywającą byt pozamaterialny – duszę.
To skondensowany, ale bardzo klarowny i logiczny pogląd.
Antidotum, a dla mnie powrót do korzeni, do stanu pierwotnego, w którym egzystencja była wypadkową symbiozy ciała i duszy. Świat współczesny z obywatelem NETU, jak nazywa autor współczesnego człowieka, traci z duszą kontakt, bo bliżej mu do cyberprzestrzeni, a tym samym myślenia cyfrowego, binarnego, w którym nie ma miejsca na uczucia, wątpliwości i dylematy moralne. Dekapitacja cyfrowa duszy stworzyła człowiecze kuriozum, bo wyglądem przypomina zatkany sedes – tron bez możliwości spełnienia swojej funkcji, dlatego egzystencjalizm obecny to karuzela z wiecznie zatkanymi sedesami.
Określenie, jaka ta karuzela życia jest, nasuwa się samo…
Całą tę filozofię, ujętą przeze mnie w wielkim skrócie, o charakterze eseju, a zapowiedzianą w podtytule, autor zamknął w formie poezji. Zbiorek wierszy podzielił na pięć rozdziałów. W pierwszym ukazał życie niczym spektakl teatralny. W tym porównaniu nie był odkrywczy, bo jest ono dosyć popularne w użyciu, ale forma zaciekawia. Swoje źródło ma w doświadczeniu autora jako twórcy teatralnego, dlatego stworzył dramat z przynależnymi mu klasycznymi atrybutami – prologiem jako narodzinami w wierszu Przemiana, dwoma aktami – życia o wiele mówiącym tytule Z Hamleta i śmierci z również sugestywnym tytułem To już jest koniec oraz epilogiem Na Księżycu. Ten czterowiersz można interpretować na dwa sposoby w zależności od interpretującego. Z punktu widzenia człowieka NETU funkcjonującego w egzystencjalizmie współczesnym jako proces życia od narodzin do śmierci lub człowieka Egzystencjalizmu Nowego jako proces od przemiany do przemiany z osiągnięciem METY, by z perspektywy totalnej wolności „od” egzystencjalizmu współczesnego, ujętej metaforycznie, przyglądać się z dystansu Księżyca i nie słuchać tych aktorów, co tak im trudno żyć.
Rozdział drugi podpowiada, jak tego dokonać.
To trudny proces. Autor formułuje dewizę mu towarzyszącą, która aż boli – Jestem katem siebie samego. To dlatego tytuł tego rozdziału brzmi – Dziesięć cudów przemienienia.
Cudów!
W poszczególnych sferach życia – fizycznej, mentalnej i duchowej. To dlatego pierwszymi oznakami odkrywania w sobie pierwiastka META widzi we wszelkich ruchach o znamionach »od« związane z ochroną przyrody, wegańskim żywieniem, walką o czyste powietrze. Jak bardzo trudna oraz jak wiele wysiłku i pracy wymaga przemiana, jak się okazuje kompleksowa, obrazuje w kolejnym rozdziale o bardzo tajemniczym tytule Dziesięć. Dziesięć progów, schodów, kroków, grzechów, zmagań, punktów, dziedzin, rozliczeń, a może zdarzeń? Dowolność interpretacji w zależności od odbiorcy. Na pewno najbardziej osobistych obrazków autora, ale i uniwersalnych, by można ich miarę przyłożyć do siebie.
By ostatecznie zadać sobie konieczne pytania.
Autor umieścił je w rozdziale „Cztery pytania”. W czterech porządkowych wierszach. Bez odpowiedzi. To zadanie dla czytelnika – swoisty rachunek sumienia. Rodzącej się lub odradzającej się, a może odnajdywanej dawno zagubionej duszy? W czwartym wierszu znalazłam i moje pytania, które ostatnio często sobie zadaję, przyglądając się światu – Jeżeli jestem, myślę, czynię/ dlaczego krzywdzę, kłamię, klnę?/ Dlaczego szczęściem swym/ dzielę się sam?/ Dlaczego kogoś takiego/ w sobie mam?/ Jak go mam zmienić... Aż chciałoby się dodać – człowieku z XXI wieku.
Zanim więc opadnie kurtyna – żyj!
Z duchem Egzystencjalizmu Nowego. Do tego namawiają wiersze z ostatniego, piątego rozdziału – Cztery oznajmienia, że żyję. Optymistyczne, energetyczne, dające nadzieję, wręcz ponaglające niepewnych i opieszałych – Pędź na ulicę, / poznaj rytm nocy gorącej, / niczego już nie graj, / żyj tylko w końcu, żyj!
Zbiorek poezji nie tylko diagnozuje, analizuje, krytykuje życie we współczesnym świecie, ale również podsuwa nowe rozwiązanie – spojrzenie na świat oczami odzyskanej duszy z uśmiechem pogodnego spojrzenia prosto w twarz wyższej formy istnienia. Cokolwiek miałoby to znaczyć, będzie i tak lepsze od stanu zastanego. Pokazując to w sposób brutalny, dosadny, mocny, dotkliwy, obrazoburczy i naturalistyczny środkami stylistycznymi podkreślającymi i potęgującymi doznawane wrażenia i odczucia. To siła przekazu tej poezji – myśl, którą coraz więcej ludzi zaczyna przyjmować za swoją, z którą się utożsamia, której poszukuje w literaturze i którą zauważam w rozmowach z młodzieżą. Chociaż dla nikogo nie jest za późno, dopóki spektakl trwa.
Zanim opadnie kurtyna.
Zdania pisane kursywą są cytatami pochodzącymi z książki.
Zanim opadnie kurtyna: (esej pisany wierszem) – Kazimierz Grochmalski, Wydawnictwo Poligraf, 2021, 56 stron, literatura polska.
Autorka: Maria Akida
Kategorie: Poezja
Dodaj komentarz