To nie jest książka, to brzmienie!
Tak najlepiej oddaje charakter tej opowieści o muzycznych latach 90. moja parafraza doniesień brytyjskiego tygodnika New Musical Express, w którym o amerykańskim Seattle pełnym gwiazd rocka napisano – To już nie jest miasto, to brzmienie.
Brzmienie, które stało się błogosławieństwem i przekleństwem.
Nie tylko dla miasta, ale i dla tych, którzy rozpoczęli rewolucję grunge’ową, i fanów, którzy przyjęli ją z otwartymi ramionami, a raczej uszami. Pojęcie „grunge” najlepiej oddawało charakter nowego podgatunku rocka alternatywnego i zmian, jakim uległa muzyka na przełomie dekad – od ślicznej, eleganckiej, dyktującej i powierzchownej do brudnej, śmieciowej, syfiastej, uwalniającej i emocjonalnej, którą można podsumować znanym okrzykiem zapowiadającym zasadnicze zmiany – umarł król, niech żyje król! Po dekadzie sztuczności, zaczynała się era naturalności, a mityczne „sex, drugs & rock’n’roll” w latach dziewięćdziesiątych zostało zastąpione „grunge & heroine”. Ten przełom autorka pokazała dosłownie w pierwszym rozdziale mocną sceną narkotykowej śmierci Andrew Wooda. Nadziei muzyki rockowej i wokalisty zespołu Mother Love Bone. To ta żałoba po nim i jednocześnie sensacja utorowała muzyce z Seattle drogę w świat. System komercji to podchwycił, głodni fani muzyki przemawiającej do nich uniwersalnym językiem emocji i mający dość zbliżeń na tyłek George’a Michaela i kolejne fryzury Madonny, zaczęli ją chłonąć, a muzycy z Seattle ją dostarczać, tworząc razem zupełnie nową jakość.
Jakość, która poszła w świat i zaczęła go zmieniać.
Ten muzyczny rys historyczny, rozpisany na kilka rozdziałów, swoisty łańcuch przyczyn i skutków, czynników i warunków jego rozwoju, autorce udało się w tym pozornym chaosie nieprzewidywalności sił sprawczych, ścierających się interesów różnych grup branży muzycznej i spoza niej, świetnie pokazać, wprowadzając poczucie linearności w miszmaszu postaci, wydarzeń, losów, faktów i kakofonii dźwięków, za każdym razem, kiedy pojawiał się w tekście tytuł utworu czy płyty.
Również, a może przede wszystkim podkreślić cenę sławy.
Najwyższą – śmierci. O tym jest jeden, bardzo smutny rozdział w książce, w którym przemawiała groza samotności, niezrozumienia, bólu i cierpienia zagłuszanego narkotykami. Mroczny i przytłaczający, bo wymieniający nazwiska znanych, utalentowanych i młodych muzyków, nieumiejących poradzić sobie z tym „błogosławieństwem”. Z konsternacją i rozczarowaniem obserwujących, jak zamieniało się ono w upiorne przekleństwo. Jak zespoły tworzone z miłości powoli stawały się źródłem frustracji, nienawiści i konfliktów. To dlatego w jednym z początkowych rozdziałów autorka umieściła rozpaczliwe słowa tonącego w popularności George’a Michaela – Wiem, że ludzie nie uwierzą, że sława sprawia, że czujesz się strasznie. W końcu wszyscy chcą być sławni. Marzyłem o tym od siódmego roku życia, tak ciężko na to pracowałem, zdobyłem to. A potem stałem się nieszczęśliwy i nie chcę już tak się czuć. Na pytanie – Jak więc ktoś, kto zaczyna spełniać swoje wielkie marzenie, może być tak bardzo nieszczęśliwy? – autorka próbowała odpowiedzieć, opisując kariery muzyczne i życie prywatne wielkich tej dekady – zespołów i ich członków. Dla mnie największym niepogodzonym, umierającym na raty i nieustannie odrzucającym pomoc, uparcie ciągnącym ku nieuchronnemu końcowi, był Kurt Cobain, którego takim właśnie pokazała autorka. Rzecznika młodego pokolenia, którym stał się wbrew sobie. Idola wiecznie nieszczęśliwego. Geniusza, który nie uniósł procesu monetyzacji swojego talentu i życia. Człowiekowi, któremu nie udało się tylko tworzyć muzyki i zachować jednocześnie niewidzialność. Nie brał i nie chciał brać pod uwagę, że muzyka to nie tylko płyty, ale również rewolucja obyczajowa i kulturowa wraz z jej brutalnymi i bezwzględnymi mechanizmami napędzanymi materializmem. Chciwością doprowadzającą także do klęski, której autorka skrajne przypadki również wypunktowała.
Grunge odrzucał wszystko co przed, tworząc nowe we wszystkim.
Autorka świetnie to pokazała, czyniąc temat głównym rozdziałów lub szkicując tło w innych. Stworzyła szczegółowy i bogaty obraz dekady, poszerzając spojrzenie na muzykę o kontekst filmowy, wydawniczy, fotograficzny, koncertowy, etyczny, modelingowy i modowy, nie gubiąc w tym wszystkim człowieka.
Zarówno idola, jak i jego fana.
Czytałam tę żywą, barwną, dynamiczną, koncertową albo studyjną, momentami zabawną, a czasami intymną opowieść z równocześnie odtwarzaną muzyką, która przywoływała moje osobiste skojarzenia, nawiązując do chwil z przeszłości. Odpowiadała mi na wiele pytań, zaczynających się od – dlaczego, jak, po co i skąd. Pokazywała mi całą „kuchnię” muzyczną, której efekty tylko konsumowałam nieświadoma wielu rzeczy. To tutaj nabrałam szacunku nie tylko z powodu muzyki, ale rewolucyjnych poglądów zespołów grunge’owych, zmieniających, chociażby postawę wobec kobiet – z męskiej ozdoby na partnerkę. To tutaj zrozumiałam powody wulgarności przekazów Madonny, która ryzykowała karierę dla idei, bo rozumiała i chciała to przekazać dalej, że niewiedza potęgowała ryzyko, a świadomość zagrożenia i edukacja mogły ratować życie w dobie AIDS. Takich odkryć, wyjaśniających niezrozumiałe zachowania, postawy, wybory i decyzje znanych i sławnych, dokonywałam wielu.
Ta opowieść była gęsta nie tylko od muzyki i faktów.
Mnóstwo było w niej również pozytywnych emocji, kiedy formułowane marzenia spełniały się, tak, jak w przypadku Courtney Love, w kilka miesięcy. Autorka, opisując realizację planów i pragnień, podkreślała nie tylko talent lub przynajmniej zdolności, wnosząc ogromny ładunek optymizmu dla marzących, ale również ciężką pracę i konsekwentny upór, jako niezbędne warunki sukcesu.
Z akcentem na pamięć o jego kosztach.
Biorąc do ręki tę książkę, nastawiłam się wyłącznie na świat muzyki, a otrzymałam dużo szersze, a przez to fascynujące spojrzenie w 3D, opowiadające o ważnym zjawisku społecznym i kulturowym w latach 90. Jednym z etapów historii muzyki wraz z kontekstami, którego koniec oznacza początek nowego i trudno uchwycić moment, co te przemiany zapoczątkowuje. Autorka w grunge’u wskazała na premierę płyty Nirvany – Neverminde . 24 września właśnie minęło okrągłe trzydzieści lat od jej pojawienia się, a patrząc na moją młodzież i ich ubiór charakterystyczny dla grunge’u, mam wrażenie, że czas się zatrzymał. Piękny, jubileuszowy prezent autorki dla fanów Nirvany, Guns N’Roses, U2, Alice in Chains i… Miasteczka Twin Peaks.
Posłuchajcie jej, pooglądajcie, bo mnóstwo w niej fotografii i odpłyńcie w ekstazie – dosłownie i w przenośni!
Zdania pisane kursywą są cytatami pochodzącymi z książki.
Ekstaza: lata 90. początek – Anna Gacek, Wydawnictwo Marginesy, 2021, 348 stron, literatura polska.
Ciekawy wywiad z autorką.
Autorka: Maria Akida
Kategorie: Biografie powieść bograficzna, Fakty reportaż wywiad, Sztuka
Dodaj komentarz