Niepotrzebnie obawiałam się tej książki.
Autor już na początku, we wstępie, zapewnił mnie – Na wczesnym etapie moich badań związanych z nawiedzonymi miejscami zdałem sobie sprawę, że skoro nie mogę udowodnić, że duchy istnieją, to nie powinienem się wcale starać tego robić, i w tej książce również takiego podejścia nie uświadczysz. Zamiast tego mogę po prostu opowiedzieć Ci historię. […] Mogę też poszukać w tych opowieściach ziarna prawdy – zweryfikować fakty. Ta deklaracja dała mi poczucie samodzielnego decydowania o stopniu zaangażowania własnych emocji, ale i rozumu z wiedzą z zakresu psychologii i fizyki kwantowej, o której możliwościach zakrzywiania płaszczyzny czytałam w rewelacyjnym Kwantechizmie Andrzeja Dragana. Zwłaszcza że autor do każdego opisywanego przypadku podchodził metodycznie – znaleźć i wypytać świadków, osobiście zbadać teren lub obiekt, zweryfikować fakty z dokumentami źródłowymi, przeszukując archiwa i przeglądając mapy, pisma, dzienniki i gazety. Również konsultując zgromadzoną wiedzę z egzorcystami, mediami, spirytystami i demonologami. Pracował jak śledczy, do którego zadań należało „rozpracowanie historii, dotarcie po nitce do kłębka oraz odnalezienie prawdy i jednej spójnej wizji”.
Jednak uwaga – z darem snucia opowieści!
Nic dziwnego, że przedstawienie efektów tegoż spójnego śledztwa w tej publikacji zajęło mu dwa lata. Spośród wielu historii o miejscach, w których działo się coś niezwykłego, oraz o ludziach, którzy te niezwykłe rzeczy widzieli, słyszeli, a czasami nawet z nimi walczyli, wybrał kilkanaście, w których dygresyjnie nawiązywał do kolejnych kilkunastu podobnych przypadków, tworząc przy okazji swoistą mapę dla chętnych odwiedzić wskazane miejsca. W ich doborze przyjął kryterium czasowe. Musiały rozgrywać się w XX wieku i współcześnie, nie dlatego, że wcześniej nie opowiadano historii o duchach – bo rzecz jasna było ich sporo – ale dlatego, że im dalej w przeszłość sięgamy, tym bardziej opowieści o duchach zaczynają upodabniać się do legend. Dlatego pominął zjawy i białe damy w zamkach, basztach i ruinach. Wybrane historie musiały być również elementem ludzkiej codzienności. Zdarzeniami dziejącymi się tuż obok, bo czarna zjawa z zamku w Ogrodzieńcu nie zagrozi mi raczej w żaden sposób. Ale duch zamordowanej w mieszkaniu obok sąsiadki najpewniej wzbudzi już we mnie niepokój. To dlatego przyjrzał się bliżej nawiedzonemu domowi w Turzy Wielkiej czy „trzech krzyży” w Krakowie, kamienicy przy Wilczej i Nowogrodzkiej w Warszawie, kompleksowi Zofiówka w Otwocku, komisariatowi w Konstancinie-Jeziornej, blokowi szaleńców z warszawskiego Ursynowa czy samobójców w Tarnowie i wielu, wielu innym.
W każdej historii podążał, jak sam określał swoją intuicję – śladem krwi.
Przy tym brał sobie do serca radę jednego z egzorcystów – poruszam się cały czas w sferze domysłów, nie jestem więc w stanie jednoznacznie określić niczego. Jedyne, co mogę zrobić, to dopuszczać możliwość. Każdą ze swoich relacji poprzedzał fabularyzowanym wstępem ubarwiającym historię własnymi wyobrażeniami o rozgrywających się wydarzeniach po to, by, przenosząc się w czasie i przestrzeni, lepiej poczuć daną historię i spróbować zrozumieć ich bohaterów. Jak sam napisał – Ostatecznie chciałem po prostu opowiedzieć Ci ciekawą historię i sprawić, byś czas z tą książką uznał za dobrze spędzony.
I to mu się w pełni udało!
Czytałam z ogromnym i narastającym zaciekawieniem, przyglądając się merytorycznemu podejściu do zagadnień, logice rozumowania, próbom racjonalizacji, by wykluczyć plotki, nadinterpretacje czy wręcz kłamstwa, ale przede wszystkim wnioskom, które bardzo zmieniały dotychczasowe, utarte spojrzenie na zjawiska paranormalne. Autor przeniósł ciężar uwagi ze straszących zjaw i duchów na człowieka, a dokładniej na jego siłę negatywnych emocji, bo nie da się z historii o duchu wykreślić ludzi. Te dwa elementy zjawisk są ze sobą nierozerwalne, bo historie duchów, zjaw i widziadeł czy nawet demonów to tak naprawdę historie ludzi. Historie morderstw, maltretowania, tortur, smutku, rozpaczy i śmierci. To dlatego w wielu z nawiedzonych miejsc opisywanych przez autora „straszyły” negatywne emocje nagromadzone w wyniku tragicznego wydarzenia, których niebezpieczeństwo polegało na opanowywaniu emocjonalnym i umysłowym lokatorów tych miejsc lub ludzi je odwiedzających przyciąganych magnesem złej sławy. Na przelewaniu niszczących emocji w ich umysły powodujących depresje, agresywność czy samobójstwa. Dlatego dla mnie w całej tej książce najważniejsze zdanie wybrzmiało na końcu – Najstraszniejsze we wszystkich opowieściach o zjawiskach paranormalnych jest właśnie to, że czasami po prostu łatwiej jest zwalić na duchy.
Co nie zmienia faktu, że te historie nawiedzeń czytałam tylko w dzień i tylko do południa.
Zdania pisane kursywą są cytatami pochodzącymi z książki.
Paranormalne: prawdziwe historie nawiedzeń – Michał Stonawski, Wydawnictwo Znak Horyzont, 2020, 302 strony, literatura polska.
Wywiad z autorem.
Autorka: Maria Akida
Kategorie: Fakty reportaż wywiad
Dodaj komentarz