Kolejne 69 opowiadań z pogranicza istnienia i nicości!
Zastanowił mnie tytuł główny tego zbiorku. Wszak tytuł główny Liść Kartezjusza wcześniej czytanych przeze mnie 69 opowiadań miał swoje wyjaśnienie w nauce. Zaczęłam więc szperać również w poszukiwaniu żyrafy i… nic! Zupełnie nic nie znalazłam. Jak się okazało, nie mogłam, bo nie ma takiego pojęcia „żyrafa Einsteina”. Dowiedziałam się o tym w pierwszym zdaniu otwierającym tytułowe opowiadanie – Chyba nie będziecie tak naiwni, by szukać potwierdzenia opisanych niżej zdarzeń w archiwalnych dokumentach, oficjalnych biografiach czy tym bardziej w artykułach z internetowej encyklopedii, która dziś prawie wszystkim wystarcza. Moja mina – bezcenna!
Okazałam się naiwną!
A może raczej schematyczną. Chociaż w tym „szaleństwie” czytania od środka, bo tam znajdowało się opowiadanie tytułowe, odkryłam coś na miarę klucza do wszystkich pozostałych. Nie bez powodu intuicja czytelnicza podpowiedziała mi, że powinnam zacząć od Żyrafy Einsteina, bo to ta historia nadawała ton albo, matematycznie rzecz ujmując, wspólny mianownik wszystkim historiom, a właściwie fikcji, która być może bliższa jest prawdzie niż to, co za prawdę obecnie uważacie. Jeśli spojrzeć na nie z punktu widzenia fenomenologii, to autor opowiedział szczerą prawdę, mimo że opisywał coś, czego nie ma, bo… swoją prawdę, która jak najbardziej takową była. Przecież ludzie postrzegają świat zupełnie inaczej niż wygląda on w rzeczywistości, jak zapewniał przyjaciel bohatera w opowiadaniu Pomponik, a bariera między realnością a ułudą jest bardzo cienka. Wszak to kwantowe zakrzywienia czy sny poszerzają naszą rzeczywistość, zmieniając jej granice. Dla każdego inną.
Jak wygląda rzeczywistość autora?
Przekonałam się, korzystając z rady chińskiego mistrza, za którą również podążał autor, kreując bohaterów tych krótkich historii na dociekliwych śledczych, mimowolnie wplątanych świadków, uważnych obserwatorów lub ofiar zbiegu okoliczności albo sił niewyjaśnionych. Podążałam za nimi noga za nogą, krok po kroku, przyglądając się otoczeniu lub zdarzeniu szczegół po szczególe. Niekoniecznie tylko temu zewnętrznemu, ale także temu w czterech ścianach, by dokonać odkryć, które stają się udziałem nielicznych. Również temu wewnętrznemu schowanemu w sobie i widzianego oczami duszy lub rozumu. Wystarczyło skupić się na detalu, wejść w interakcję z ludźmi lub przedmiotami, czasami szerzej otworzyć oczy lub mocno je zamknąć, by uwolnić się od pozorów i zobaczyć to, co naprawdę istnieje i by otworzyła się brama, za którą czekały rozpoznawalne postacie, dostrzegalne istoty, powiązane fakty i wędrówka w wielu kierunkach naraz.
Każdy kolejny tytuł był zapraszającą bramą.
Jednak uwaga! Do labiryntu nie zawsze prowadzącego do wyjścia, a przynajmniej w potocznym jego znaczeniu. Do światów równoległych, w których wszystko było możliwe. Do alternatywnych rzeczywistości, w których to, co wydawało się pospolite i powszednie, nabierało wymiaru wyjątkowości i niesamowitości w jednoczesnej kruchości tej ułudy. Dostępnych dla niewielu. To zdolność, dzięki której można było zobaczyć smoka (Bajka o smokach), dotknąć nicości (Ręka), użyć magicznej kredy przecinającej wiele wymiarów (Szkoła), poznać drugą naturę i twarz człowieka (Wielki Pisarz), dostrzec przerażającą istotę w czeluściach pieca (Stary piec), doświadczyć wolności za drzwiami szafy (Na posterunku), zauważyć wyjątkowość własnego życia pomiędzy nużącymi obowiązkami (Muzeum niewidzialnego miasta), w którym zwykłe zawody mogą przybrać wymiar poszukiwacza skarbów (śmieciarz), burzyciela granic (ekipa remontowa), przemytnika miłości (ochroniarz agencji towarzyskiej) czy zmotoryzowanego dobro-czyńcy (policjant).
Wymiar o tyle piękny, ile niebezpieczny!
Mnie najbardziej spodobało się spojrzenie, a jakże, na bibliotekarki (Bibliotekarki). Znalazłam tam odpowiedź (kto by się spodziewał?!) na pytanie, dlaczego ludzie nie czytają. Okazuje się, że ze strachu, uwaga, uwaga – przed bibliotekarkami! Te miłe, spokojne osoby, to złe kobiety, podstępne i wiarołomne, strzegące najcenniejszych książek z podejrzaną gorliwością. Dbają zwłaszcza o to, by nie znalazły się one w rękach przypadkowych czytelników, co mogłoby prowadzić do ujawnienia mrocznych sekretów, których w tym środowisku nie brakuje. Natychmiast po zamknięciu biblioteki można usłyszeć wypowiadane szeptem zaklęcia, po nich rozlegają się piski i zgrzyty, a wprawne ucho potrafi nawet uchwycić szum skrzydeł. Szybko zrobiłam bibliotekarski rachunek sumienia, mogąc zaprzeczać i przysięgać, że to nieprawda, ale gdzie ta prawda leży w widzeniu drugiego człowieka? W ostateczności każdy ma swoją, a i tak prawda jest i tak najmniej wiarygodna. Jeśli będziesz mówić prawdę, nikt ci nie uwierzy. I coś w tym jest, bo skoro na tych stronach była sama prawda, to dlaczego tak trudno mi ją przyjąć?
Dlaczego tak trudno uwierzyć w „żyrafę Einsteina”?
Dlaczego nie zauważamy jej obecności we własnym życiu? Na te i wiele innych pytań, które stawiają te mroczne, zadziwiające, niepokojące, irracjonalne, zaskakujące, z odrobiną humoru i wbrew pozorom optymistyczne historie filozoficzne, trzeba odpowiedzieć sobie samemu. Zgodnie z własną prawdą. Wejść do labiryntu opowiadań i poczuć to, co bohater opowiadania Pod poduszką – Byłem szczęśliwy…
Czy nie o to ostatecznie chodzi w życiu?
I jeszcze jedno.
Kiedy znajdziecie w książce zasuszony liść lub kwiat, przyjrzyjcie się im dobrze, a zauważycie zarys ludzkiej postaci, sprowadzonej do miniaturowych rozmiarów i zmumifikowanej między stronicami. To zbyt wścibscy i nachalni czytelnicy, którzy weszli w drogę bibliotekarkom. To prawda czy nie?
Przekonajcie się sami, zaczynając od przyglądania się niepozornym drobiazgom wokół siebie.
Zdania pisane kursywą są cytatami pochodzącymi z książki.
Żyrafa Einsteina: 69 opowiadań – Jan Tomkowski, Wydawca Bel-druk, 2021, 212 stron, literatura polska.
Autorka: Maria Akida
Kategorie: Powieść filozoficzna
Dodaj komentarz