Nie zawsze dostajemy to, co chcemy. Bycie w związku oznacza wiele kompromisów.
To zaczyn tej opowieści obyczajowej z rozbudowanym wątkiem romantycznym w stylu tak dobrze znanym mi z pierwszej powieści autorki To tylko przyjaciel. Tym razem wykorzystała znany i wyświechtany truizm, który ożywiła i przypomniała jego wagę, budując wokół niego złożoną z przekazów i pomocnych myśli emocjonalną i emocjonującą fabułę. Stworzyła burzliwą i bolesną, ale również wzruszającą i ciepłą, historię zakochanej pary, której związek był z góry skazany na niepowodzenie.
Jason był muzykiem na początku dobrze zapowiadającej się kariery, która szybko rozkręcała się, gwarantując spełnienie jego marzeń, realizację priorytetów i stawianych sobie celów. Budowanie kariery piosenkarza wykluczało wchodzenie w poważny związek z kobietą, bo nie można mieć sławy i oddanej mu dziewczyny, jak nieustannie perswadował mu jego menadżer.
Z kolei dwudziestosześcioletnia Sloan od dwóch lat depresyjnie przeżywała żałobę po narzeczonym, który zginął w wypadku motocyklowym. Nie miała chęci, siły i odwagi na kolejną bolesną porażkę następnego związku. Wolała spędzać czas na cmentarzu przy grobie Brandona, rozmawiając z nim o jej bólu, pustym świecie bez niego i nieustannej tęsknocie za nim.
I był jeszcze Tucker!
Merdający radośnie ogonem retriever z Nowej Szkocji. Pies myśliwski, których tych dwoje bardzo skupionych na sobie ludzi zupełnie przez przypadek (a może i nie?!) poznał ze sobą. Zderzenie się tych dwóch odmiennych i różnych światów wywołało burzę w życiu obojga zamykającą ich w bolesnej pułapce piekielnie trudnych wyborów, które w efekcie skrajnie uszczęśliwiały i jednocześnie skrajnie raniły.
Bo pojawiło się nowe uczucie.
Miłość, która mocno zaczęła konkurować z ich dotychczasowymi priorytetami, postanowieniami i stylem życia. Z jednej strony przeszkoda, by wspólnie żyć i planować przyszłość, a z drugiej jedyna siła dająca im moc wspólnego przetrwania. Ta dychotomia sytuacji bez wyjścia, w której się nagle znaleźli, zmuszała ich nieustannie do poszukiwania kompromisu i przeżywania związanych z nim porażek, radości, smutków, sukcesów, zbliżeń i rozstań. A żeby nie było łatwo i żeby nie padł „zarzut”, że w życiu jest o wiele ciężej, obarczyła oboje bohaterów skrajnymi problemami. W przypadku Jasona bezwzględnością środowiska show-biznesu odkłamującego otaczającą go famę blichtru, któremu towarzyszyła ważna myśl – Zrealizowałem wszystkie swoje zawodowe cele, lecz straciłem to, co było dla mnie najważniejsze. W przypadku Sloan patologicznym zaburzeniem przeżywania żałoby po stracie bliskiej osoby, dla której autorka miała jedną radę wypowiedzianą przez jej najlepszą przyjaciółkę (pół królestwa za taką przyjaźń!) – Nie poddawaj się i pozwól ponieść uczuciom, a kiedy już się zakochasz, to niczym się nie przejmuj i idź przez życie tanecznym krokiem. Zamiast tkwić nieustannie w ciemnych mrokach strat – dodam od siebie. Te skrajne przypadki autorka wzięła prosto z życia. Ten drugi bezpośrednio z własnego otoczenia i doświadczenia ze swoją przyjaciółką, która została wdową w bardzo młodym wieku. Po to, by pokazać, że nigdy nie jest aż tak trudno i ciężko, by nie dać nowej miłości szansy, a sobie nadziei na udane życie. Szansy na zmianę myślenia i ewolucję samego siebie. A zwłaszcza na cudowną moc miłości, jeśli tylko pozwoli się jej działać w tych granicznych warunkach.
Zwłaszcza w takich beznadziejnych warunkach.
Zmiana samoświadomości i łamanie barier oraz schematów psychicznych to najtrudniejsze w tej rewolucji psychicznej, co autorka pokazała w emocjonujących zdarzeniach, wzruszających sytuacjach (koniecznie wymagających używania chusteczek), trudnych zwrotach akcji i słodkich chwilach, rekompensujących brutalność życia. To dlatego ta powieść ma moc zarówno terapeutyczną, jak i profilaktyczną dla czytających. Ta pierwsza dla doświadczonych w życiu, a ta druga dla tych, których to czeka, bo przecież budowanie mniejszego lub większego kompromisu czeka każdą parę. Może dlatego wybaczam trochę przesłodzone zakończenie w stylu romantycznych filmów hollywoodzkich, ale nagromadzone emocje pod koniec opowieści wręcz domagały się takiego katharsis i wybrzmienia jeszcze jednej ważnej życiowej wskazówki – Nie mamy wpływu na złe rzeczy, które przytrafiają się nam w życiu. Możemy jednak zdecydować, jak głęboko nas dotykają. Nie zdradzę, czy Jasonowi i Sloan to się udało, bo nie efekt jest w tej opowieści najważniejszy, ale droga, którą szli ramię w ramię, walcząc o siebie nawzajem.
I dokładnie to było w tej historii najbardziej wzruszające i porywające.
Zdania pisane kursywą są cytatami pochodzącymi z książki.
Miłość szuka właściciela – Abby Jimenez, przełożył Paweł Wolak, Wydawnictwo Muza, 480 stron, literatura amerykańska.
A tutaj można zajrzeć do cukierni prowadzonej przez autorkę i posłuchać o jej trzeciej książce, która, mam nadzieję, też ukaże się w Polsce.
Autorka: Maria Akida
Kategorie: Romans
Dodaj komentarz