Tę powieść trzeba przeczytać dwa razy!
Nie dlatego, żeby ją zrozumieć, bo wszystko w niej było jasne, zwłaszcza po porażającym zakończeniu tę jasność roztaczającą, ale żeby uważnie i tym razem świadomie prześledzić oraz docenić kunszt budowania mrocznej, zwodniczej fabuły przez autorkę oraz jej talent snucia przejmującej do szpiku kości opowieści, dla której zdolność przelewania myśli w słowa oraz budowanie zniewalającego umysł języka narracji są jak oddychanie i nie mają przed nią żadnych tajemnic, a także umiejętność maksymalnego wykorzystania z sadystyczną wręcz premedytacją wszystkich ich możliwości do totalnego zawłaszczenia uwagi czytelnika.
Byłam pod wrażeniem!
A zaczęło się dramatycznie. Kuba, mąż głównej bohaterki Poli, uległ wypadkowi samochodowemu. Tragedię pogłębił fakt jazdy z ich trzyletnim synkiem Jasiem na lekarską wizytę. Śmierć męża potwierdziło wyłowienie jego zwłok z rzeki. Synka znaleziono tylko należący do niego bucik. Na dodatek z rozmów z osobami z otoczenia męża zaczęła dowiadywać się o nieznanych jej faktach. Z tych szczątkowych i przypadkowo pozyskiwanych informacji powoli tworzyła obraz zupełnie obcej jej osoby, a nie dobrze znanego Kuby. Mężczyzny, którego zupełnie nie znała. Właściwie obcego o przeszłości pełnej nieznajomych ludzi i tajemnic, z którymi nigdy z nią się nie podzielił. Do rozpaczy ściągającej ją na dno psychicznego topieliska, w którym zaczynała tonąć, dołączyły obciążniki w postaci żalu, rozczarowania i poczucia zdrady. Utonęłaby i zamarzłaby na jego dnie, gdyby nie jej siostra bliźniaczka, która przyjechała na pogrzeb męża i została z nią.
To ona zaczęła ją wspierać.
To ona też zaczęła otwierać jej oczy na ich wspólne, traumatyczne dzieciństwo i na rzeczywistość dookoła. To pod jej wpływem i czającego się w niej lęku zaczęła prowadzić prywatne dochodzenie do prawdy równoległe do policyjnego śledztwa oficjalnego, bo tam, gdzie istnieje lęk, tam pojawia się też zadanie – jak przekonywała ją Ida. Jednak zbliżanie się do prawdy rozpoczęło nakręcać spiralę szaleństwa otwieranych drzwi do półprawd i wątków z licznymi niedopowiedzeniami, w którym na jaw zaczęły wypełzać powoli lub wypadać z impetem demony z przeszłości trójki bohaterów – Idy, Poli i Kuby. Pola ostatecznie była pewna tylko jednego – podjęła się tej gry, ponieważ dotarcie do mety dawało jej nadzieję na katharsis tego koszmarnego obłędu.
Mnie również!
I było! Piorunujące! A teraz zastanawiam się, jak autorce udało się mnie zwieść, skoro wykorzystany przez nią główny motyw fabuły, a właściwie jego kanwa, na której utkała całą misterną intrygę, nie jest nowością. Spotykam się z nią często i w literaturze, i w filmie. Nie, nie! Nie podam tytułów. To równałoby się ze zdradą, a przecież chcę, żeby inni mieli taką samą megaprzyjemność z wejścia w to topielisko, jak ja. A składało się na nią, oprócz wspomnianego schematu, również wykorzystanie snu, który zapamiętywany i przeżywany przez Polę powoli zacierał granice między jawą a światem onirycznym. Mary, która przenosiła się do rzeczywistości wraz z symbolami zwiastującymi nieszczęście i napełniającymi serce, duszę i umysł niepokojem – krukami. Ich złowieszcza obecność wzbudzała lęk, strach i obrzydzenie. Wypełzała również na karty stron, pojawiając się w formie obrazków wśród tekstu. Autorka zmieniała również charakter tych śnień, od wydawałoby się proroczych do wydobywających obrazy z mrocznych pokładów psychiki i mocno w niej zakotwiczonych faktów. Nie bez powodu jednym z mott do powieści autorka uczyniła myśl Carla Gustava Junga – W każdym z nas istnieje inny, którego nie znamy. Przemawia do nas poprzez sen i daje nam znać, że jesteśmy inni niż to, za co siebie uważamy. To złudzenie jedności świata jawy i snu ułatwiał również wątek oniryczny jako profesja jednej z bohaterek. Autorka wprowadziła również jeden, główny motyw tragedii, której podłożem była woda. Akurat dobrze trafiła w moje lęki, bo nie cierpię wody, do czego rzadko się przyznaję jako „córka rybaka” mieszkająca nad morzem. To dlatego tytuł powieści miał nie tylko wymiar psychologiczny, ale także dosłowny i nie mógł brzmieć inaczej. Nie zdziwiłabym się, gdybym wzięła tę książkę w dwa palce i zaczęłaby z niej kapać woda. Jest jej tutaj pełno: w śniegu, rzece, jeziorze, deszczu, wannie, a według Poli – Każde z tych miejsc jest jak głodne kolejnych ofiar topielisko, które, by się rozrastać, sukcesywnie wchłaniało moich najbliższych.
Nic dziwnego, że pochłonęło i mnie.
Do tego stopnia, że nie zauważyłam, kiedy i w jaki sposób zostałam zmanipulowana. A przecież po Bliżej niż myślisz i Miała umrzeć tejże autorki, powinnam być bardzo dobrze przygotowana na kolejny zwodniczy thriller psychologiczny. Według mnie jeszcze lepszy niż te dwa poprzednie, chociaż były świetne – mroczny, gęsty od emocji i granicznych przeżyć, zwodniczy, niepokojący, tajemniczy, w którym poruszałam się w zwolnionym tempie niczym pod wodą. Sprawił to też język narracji – piękny bogactwem środków stylistycznych, płynny pociągnięciami złożonych zdań, elastyczny w doborze bogactwa wyrazów, oplatający mnie trafnie dobranymi określeniami wyławiającymi obrazy z mojej wyobraźni, zostawiając je jednak w niedopowiedzianym półmroku. Bolesne, pełne cierpienia, przerażające, a czasami groźne, a mimo to nieosłabiające mojej uwagi. Wręcz podsycające ciekawość i ochotę na jeszcze więcej tego masochizmu czytelniczego. Na taplanie się w tym bagnie emocji, by ujrzeć ich jądro, praprzyczynę zachowań, wyborów i postępowania głównej bohaterki, bo było to megaprzyjemnością.
A zmanipulowanie ściągnęło mi czapkę z głowy, by zakrzyknąć – chapeau bas!
I jeszcze jedno! Przesłanie, które lubię znajdywać w każdej opowieści, bo przecież ku czemuś one służą. Nie tylko przyjemności czytania. Tutaj znalazłam je w niepozornym wynurzeniu Poli – Dobre wspomnienia potrafią ukoić ból teraźniejszości, wiesz? Potrafisz znieczulić ją tylko wtedy, gdy pędzisz na oślep, byle dalej, byle przed siebie, czyli – ucieczka przed problemami nie jest najlepszym sposobem ich rozwiązywania, bo prowadzi prosto do topieliska.
Podobno każdy ma je w sobie, a w nim wodniki-demony ciągnące bezlitośnie na dno.
Zdania pisane kursywą są cytatami pochodzącymi z książki.
Topieliska – Ewa Przydryga, Wydawnictwo Muza, 2021, 320 stron, literatura polska.
Autorka: Maria Akida
Kategorie: Kryminał sensacja thriller
Dodaj komentarz