Błyskotliwy powrót profilera Huberta Meyera po dziesięciu latach!
To dobra wiadomość dla fanów twórczości autorki i cyklu z profilerem śledczym, a jeszcze lepsza, że będą kolejne.
W czwartej części główny bohater postanowił odpocząć.
Udać się na zasłużony, trzynastodniowy urlop. Należał mu się po prawie dwudziestu latach przecierania szlaku w profilowaniu kryminalistycznym i tyleż samo niedoceniania tego przez ludzi z firmy. W relaksie miały mu pomóc trzy butelki tequili upamiętniające trzy najważniejsze sprawy z ostatniego roku. Trzymał je dokładnie na tę chwilę. Właśnie miał rozpocząć celebrację, gdy telefon zaczął bombardować go esemesami od ewidentnie wstawionej kobiety, domagającej się rozpoczęcia śledztwa w mętnie naszkicowanym morderstwie jej syna. Na drugi dzień dołożyli do niego swoją szemraną prośbę jego starzy kumple wraz z prokuratorką Werą Rudy, którzy postawili go przed wyborem spreparowania dowodów odciążających ich wspólnego przyjaciela od popełnionej zbrodni i kierujących śledztwo w ślepą uliczkę. Na sprawę-przykrywkę podsuniętą przez Werę wybrali morderstwo dziewiętnastoletniego Artura S. na terenie zamku w Mosznie. Zanim Hubert Meyer zorientował się i zmierzył z własnym sumieniem i kodeksem pracy, miał trzy sprawy kryminalne i trzynaście dni urlopu na ich rozwiązanie.
To klasyczny kryminał, a jednak się wyróżniający.
Jego dominującą cechą, pochłaniającą moją uwagę i zmuszającą nieustannie do analizowania i syntetyzowania, była gęstość fabuły. Trzy główne, skomplikowane wątki z osobistym Huberta Meyera w jednym z nich, w których ginęli ludzie, a ofiar przybywało w miarę rozwoju sytuacji. W każdym przewijała się ogromna ilość bohaterów pierwszoplanowych i drugoplanowych bezpośrednio lub pośrednio związanych ze sprawą. Za każdym kryła się zagmatwana lub traumatyczna historia mająca wpływ na ich postępowanie, wybory i decyzje. Razem tworzyli gęstą sieć kontaktów i zależności wypełnioną po brzegi emocjami popychającymi ich do nieprzewidywalnych kroków. Wielość wątków przyśpieszała tempo i dynamikę zdarzeń. Akcja fabuły gęsto znaczyła mapę Śląska, a same zabójstwa nie były przypisane tylko do jednego miejsca zbrodni. Jednak przede wszystkim fabułę przepełniały tajemnice, sekrety, niedopowiedzenia, a zwłaszcza kłamstwa nieustannie plączące wątki, sprowadzające na boczne ścieżki błędnej logiki, wykluczające ważnych podejrzanych i kierujące światło na nieodpowiednie tory oraz osoby, bo… nikt nie musiał wiedzieć. Stąd tytuł powieści. Zdawałoby się, że ten intensywny, wymieszany i skłębiony szum informacyjny trzech jednocześnie rozwiązywanych i naprzemiennie relacjonowanych spraw, mógł zabić moją uwagę swoim nadmiarem.
A jednak nie!
Autorka wprowadziła gradację spraw, stawiając najwyżej w centrum uwagi i najobszerniej przedstawiając tę, która miała najmniejsze szanse stać się nią – zabójstwo w Mosznej. Autorka również zróżnicowała bohaterów na głównych i drugoplanowych. Na tyle charakterystycznych, że bardzo łatwych do zapamiętania bez względu na ich rolę w śledztwie. Tak bardzo uwidoczniła przy tym morderców, że aż stali się niewidoczni w tłumie. Stworzyła również w tej gęstości mgły dowodów i poszlak punkt stały, przypominający latarnię naprowadzającą mnie na dobry kurs. Był nią profiler Hubert Meyer, który pełnił funkcję przewodnika rozpraszającego wątpliwości, naprowadzającego na prawidłowy trop, korygującego błędy w rozumowaniu, wskazującego punkty odniesienia i podsuwającego okruchy informacji rozjaśniające mrok w zakamarkach śledztwa.
Był w tym piekielnie dobry!
I równie niedoceniany. Co nie jest tak do końca prawdą. Ja go doceniałam! Bardzo!
I myślę, że nie tylko ja.
Zdania pisane kursywą są cytatami pochodzącymi z książki.
Nikt nie musi wiedzieć – Katarzyna Bonda, Wydawnictwo Muza, 2021, 384 strony, cykl Hubert Meyer, tom 4, literatura polska.
Ciekawy wywiad z autorką.
Autorka: Maria Akida
Kategorie: Kryminał sensacja thriller
Dodaj komentarz