W połowie lat dziewięćdziesiątych wróciłam do Polski po długim pobycie w USA, może dlatego zdumiewały mnie zjawiska dla innych zwyczajne, przezroczyste.
Tak zaczęła się fascynacja autorki obserwowaniem polskiej rzeczywistości zastanej, w której odnalazła dwa kluczowe składniki – paternalizm, obłudę patriarchalnej gry, nie odnajdując z kolei w niej kobiety. Jakąkolwiek dziedzinę życia społecznego nie wzięłaby pod lupę, nie dostrzegała jej obecności. Dlatego postanowiła napisać o tej Nieobecnej. Nie o kobietach, ale ich braku w polskiej debacie publicznej, dlatego wśród pierwszych dwunastu esejów wydanych po raz pierwszy dwie dekady temu nie było zagadnień o mniejszościach seksualnych, o roli Kościoła katolickiego, przemocy wobec kobiet, macierzyństwie, kwestiach biedy czy nierówności ekonomicznej. Było tylko spojrzenie feministyczne, ale spojrzeniem obcego , spojrzeniem cudzoziemca w krainie patriarchatu, bo tylko z takiej właśnie perspektywy, można dostrzec brak, usłyszeć to, co przemilczane.
Z własnego doświadczenia wiem, że to najlepsza metoda na zauważenie oczywistych nieoczywistości.
To, na co autorka zwróciła uwagę w pisanych esejach, to nie tylko samo zjawisko wykluczania, ośmieszania, deprecjonowania, infantylizowania, bagatelizowania, spychania i wypierania kobiety, jako podmiotu w życiu społecznym, ale również mechanizmy działania, strategie postępowania i przyczyny jego powstawania. Przyjrzała się więc prowadzonej polityce, językowi komunikacji, kulturze (genialne teksty o filmach i książkach!), obyczajowości, historii, a nawet samemu feminizmowi, obnażając stereotypy, punktując uprzedzenia, podkreślając bezrefleksyjność zachowań (również samych kobiet), a przede wszystkim wszechobecny seksizm mający źródło w kulturze patriarchatu. W efekcie stworzyła swoistą, szczególną opowieść o Polsce po 1989, opowieść, w której liberalne elity oddały władzę nad kobietami Kościołowi, ten zaś zdradził demokrację, oddając władzę nad Polską populistycznej prawicy.
Niewesołą historię, która zrodziła bunt.
Bunt wściekłych kobiet, który przetoczył się niedawno po ulicach miast i miasteczek. Generacji Z, której stan świadomości i postawa nie jest już tak łagodna, jak w Czarny Poniedziałek 2016 roku. Nowy podmiot polityczny pokolenia smartfonów: króluje w nim indywidualizm, sieć i specyficzne poczucie humoru. Milenialsi tworzący nową sztukę feministyczną ze wspólnoty gniewu, którym przecież paradoksalnie zafundowano w szkole więcej lekcji religii niż informatyki.
Te zagadnienia w tym drugim wydaniu są nowe.
Poszerzone w tematyce o rolę Kościoła katolickiego w Polsce. Razem potwierdzają aktualność zagadnień zauważanych dwadzieścia lat temu, mimo że autorka nie upiera się, że to książka »ponadczasowa« lub »nadal aktualna«. Według niej raczej stanowi ona wyrazisty dokument swojej epoki. A ja uważam, że jest i jednym, i drugim. Dowodem na to są ostatnie Strajki Kobiet, podczas których odczytywano fragmenty tej książki, o takiej sile i powszechności, że dotarły nawet do mojego małego miasteczka, zostawiając wymowne, mocne w przesłaniu i symbolice plakaty, które napotykałam na moich ulicach. Wyraz zdecydowanej niezgody na nieobecność kobiety, a tym samym decydowaniu za nią, w jej imieniu i bez jej zgody. Także ich uczestnicy, którzy mają pełną świadomość tego, że wraz ze słowem »kobieta« z dyskursu publicznego znikają potrzeby i prawa kobiet jako pełnoprawnych członków społeczeństwa. Jak ujęła to inaczej ich liderka Maria Lempart, cytowana przez autorkę – Rewolucja, która się zaczęła, to nie jest tylko walka o aborcję. To walka o wolność, którą w bardzo brutalny sposób naruszono, a aborcja jest jej symbolem.
Dla mnie ta pozycja to nie tylko historycznie i logicznie ukazany proces wykluczenia kobiety prowadzący do zaistnienia i wyjście na ulice „wściekłych kobiet”, bo ten nowy kobiecy podmiot jest gniewny, bezwstydny, groźny i głośny, ale również obraz feminizmu w Polsce.
Niejednorodny.
Okazuje się, że może być skrajny i radykalny, a nawet samowykluczający się z niektórych zagadnień, jak i bardziej liberalny. Mnie spodobał się ten reprezentowany przez autorkę. Feminizm, który nie odbierał kobiecie kobiecości, o czym tak ciekawie napisała w Odczepmy się od urody, ale przydawał jej prawo do tego, nie ujmując w innych cechach, chociażby intelektualnych. Jest w tych esejach dużo moich myśli, wniosków, spostrzeżeń powstałych z moich osobistych doświadczeń, celnie ubranych przez autorkę w słowa, ale też i tekstów dla mnie odkrywczych, bo nie dostrzegałam omawianych w nich zjawisk wcześniej. Zdałam sobie również sprawę, że będzie potrzeba kolejnych dwudziestu lat, by dokonać zmian w tym zakresie, bo grunt świadomości do przekopania jest bardzo twardy, konserwatywny i związany betonem autorytaryzmu rządu i Kościoła, o którym pisała Anne Applebaum w Zmierzchu demokracji. Cała nadzieja w kolejnych dorastających pokoleniach, które zachowują się tak, jakby nigdy o Wielkim Kompromisie nie słyszały. Oni nie uważają Europy za „cywilizację śmierci”. Nie mają odruchu mówienia „pochwalony” na widok księdza. Dla nich Jan Paweł II to postać historyczna, a nie święty. Symbole „Solidarności” traktują jako źródło pomysłów na memy. Jak widać, nie pomogły lekcje religii w ilościach większych niż informatyka i na pewno nie pomoże pomysł zakazujący rezygnacji z lekcji religii, jaki chce wprowadzić minister edukacji. Przymus to jedna z najgorszych metod w wychowaniu, jak widać.
Dla rządzących jak widać – nie widać.
Zdania pisane kursywą są cytatami pochodzącymi z książki.
Książkę wpisuję na mój top czytanych w 2021 roku.
Świat bez kobiet: płeć w polskim życiu publicznym – Agnieszka Graff, Wydawnictwo Marginesy, 2021, 356 stron, wydanie nowe poszerzone i uzupełnione, literatura polska.
Wywiad z autorką książki.
Autorka: Maria Akida
Kategorie: esej, Popularnonaukowe
Dodaj komentarz