Czyżbym weszła już w ten wiek, że kręcą mnie dobrzy chłopcy?
Zastanawiała się Mala (od Malwina), główna bohaterka sprytnie przemyślanej i zakręconej powieści. Wiek miała słuszny na tyle, żeby zebrać sporo doświadczeń z mężczyznami. Niestety niezbyt pozytywnych. Słuszny też na tyle, żeby w wieku trzydziestu lat posiadać sprecyzowany ideał mężczyzny, który właśnie ucieleśnił się w osobie tajemniczego, niebieskookiego boga seksu w czasie jednego, szalonego, spontanicznego wieczoru spędzonego w wielu jednoznacznych pozycjach na biurku męża jej najlepszej przyjaciółki Zuzy. Wyglądał i miał wszystko, by nie tylko sprostać jej wymaganiom, ale stać się nieosiągalnym obiektem marzeń, myśli, pragnień i snów, o rękoczynach nie wspominając.
Tym bardziej pożądanym, bo jednorazowym przypadkiem.
W jednym tylko się pomyliła. Mężczyzna nie był grzecznym chłopcem, tak jak nie był nim Paweł, którego poznała później, a którego obdarzyła rolą substytutu po niebieskookim bogu seksu, bo przecież lepszy wróbel w garści niż gołąb na dachu. Prawdziwa tożsamość obu mężczyzn zaskoczyła mnie tak samo, jak Malę, której oczy przesłoniła czerwona kurtyna pożądania, a potem zemsty. Mnie również, tyle że palącej ciekawości. Tak czerwonej, jak czerwień lirycznego songu I See Red zespołu Everybody Loves An Outlaw. Znacie? Nie? To sobie posłuchajcie, będziecie wiedzieć, o co chodzi. – zachęciła mnie ta szalona kobieta, więc posłuchałam.
I zrozumiałam!
I pomyślałam – pokażcie mi kobietę, która nie poddałaby się tej chwili, a spojrzę na nią jak na kuriozum. W pełni pojęłam niszczącą siłę emocjonalną mocno rozbudowanego wątku erotycznego z niedalekiej przeszłości Mali, który rozegrał się w gabinecie męża przyjaciółki. Znaczenie jednej sceny erotycznej, podzielonej na części i naprzemiennie przywoływanej w umyśle Mali, która niemalże namacalnie wyjaśniała zauroczenie kobiety nieznajomym, podnosząc temperaturę ich historii do jej końca. A ponieważ właśnie od tej kluczowej sceny rozciągniętej w czasie rozpoczęła się powieść, mogłam odnieść mylące wrażenie, że zapowiada się gorący i bezpruderyjny romans. Zaczęło ono powoli zmieniać się, gdy na jaw poczęły wychodzić tajemnice skrywane przez wszystkich bohaterów, nadając jej charakter również powieści sensacyjnej. Każdy odkryty sekret zmieniał również perspektywę kierunków rozwoju fabuły, przyśpieszał tempo akcji, a także skomplikowanie natury kontaktów między bohaterami.
Również tymi męskimi.
Postaciami charakterystycznymi o silnie zarysowanych osobowościach i konkretnych celach do zrealizowania usilnie ukrywanych przed innymi. Najbardziej polubiłam Malę, która z jednej strony kompensowała potrzebę spontaniczności na granicy szaleństwa, ale z drugiej zachowywała zdrowy rozsądek i umiejętność ogarniania emocji na zasadzie – zabawa zabawą, ale szanujmy się dziewczyny! Może dlatego wybaczałam jej skłonność do lekkomyślnych zachowań i wulgaryzmów, bez których jej cięte riposty i „pojechania” nie miałyby siły wyrazu mocnego i inteligentnego humoru.
W efekcie przeczytałam bardzo dobrze opowiedzianą historię w pierwszoosobowej narracji Mali, która miała jeden cel – dobrze mnie zabawić. Oderwać mnie od rzeczywistości, bym na chwilę zapomniała o jej uwierającej doczesności. Wysłuchałam ją na raz. Na jedno popołudnie i wieczór, nie mając ochoty na przerwanie jej trzystudwudziestu stronicowego słowotoku. Przyniosła ze sobą pozytywną energię, z którą mnie szczodrze obdarzyła.
Po zakończeniu opowieści byłam jej pełna!
To moje drugie spotkanie z twórczością Pauliny Świst po Przekręcie. Jednak najnowsza powieść jest o kilka stopni podkręcona w dynamice i temperaturze emocji, czyniąc z niej energetyczną petardę, chociaż wydawałoby się to niemożliwe. Szybka w opowieści, szybka w akcji, szybka w uczynkach i myśleniu oraz szybka w warstwie erotycznej, ale sadystycznie rozłożonej w czasie. Może sprawiło to dołączenie tym razem drugiej autorki? Jeśli moje przypuszczenie jest słuszne, to rekomenduję kontynuowanie tworzenia powieści w tandemie, bo to gwarancja na świetne historie, które trafiają w punkt potrzeb czytelniczych, kiedy słyszę prośbę – dobrą rozrywkę bez ciężkich tematów. Szybką, spontaniczną, emocjonującą, niegrzeczną, bezpruderyjną, z ciętym językiem i zaskakującą, jak sama Mala.
Zaproście ją do siebie, a zajmie wam tylko jeden wieczór.
Zdania pisane kursywą są cytatami pochodzącymi z książki.
Mala M. – Paulina Świst, Lilka Płonka, Wydawnictwo Akurat, 2021, 320 stron, literatura polska.
Autorka: Maria Akida
Kategorie: Romans
Dodaj komentarz