Już za chwileczkę, już za momencik! Kurtyna w górę i jest!
Gustaw Holoubek!
Siedzę w pierwszym rzędzie wyjątkowego teatru życia jednego człowieka i wiem, że będzie zajmująco, ciekawie, nostalgicznie i bardzo przyjemnie. Że przede mną dwanaście bogato ilustrowanych aktów, rozpisanych na wielogłos jego najbliższych i obcych mu ludzi – poetów, pisarzy, aktorów, dzieci, żon, przyjaciół i osób, których nie było dane mu poznać. To z ich wypowiedzi, opinii, myśli, skojarzeń, wspomnień i wrażeń na temat głównego bohatera tego spektaklu życia budowałam sobie obraz jednej postaci mieszczącej w sobie aktora, nauczyciela, dyrektora teatrów, reżysera, męża, ojca, polityka, przyjaciela, prezesa stowarzyszenia, kibica sportowego, gracza, syna, brata, jeńca i wiele, wiele innych znacząco przekraczających ilość aktów.
Obok mnie siedziała autorka – reżyserka spektaklu. Dyskretna przewodniczka w podróży w przeszłość i po teraźniejszości. Subtelna komentatorka łącząca podstawowe fakty, wydobywająca z pamięci ważne wydarzenia i delikatnie kierująca moją uwagę na znaczące lub ciekawe zdarzenia. Po każdym akcie miałam obraz innego człowieka, a jednocześnie wrażenie, że w jakimś podstawowym zakresie pozostawał taki sam. Człowieka, który w każdej z tych odsłon czynił ze swojej dziedziny życia, jak zauważyła jego żona Magdalena Zawadzka – mistrzostwo swojego zawodu i codzienności. Tak jakby wypełniał nakaz Księgi Rodzaju, według której zdaniem Jana Pawła II zadaniem każdego człowieka jest być twórcą własnego życia: człowiek ma uczynić z niego arcydzieło sztuki. Gustaw Holoubek, świadomie czy nie, czynił to.
Paradoksalnie, pozostając samemu w jego cieniu.
Może dlatego sam rzadko zabierał głos, którego ślady autorka odszukała w źródłach dokumentalnych, a których bogatą bibliografię dołączyła do książki. A jeśli już się osobiście pojawił na scenie, to po to, by sprostować nadinterpretację, wytłumaczyć okoliczności, podzielić się myślą lub dołączyć osobiste odczucia do innych. Jednak przede wszystkim pożartować.
Tak, tak – humor to znak rozpoznawczy Gustawa Holoubka.
Każdy akt był go pełen. Może dlatego doświadczony przez niego kilkakrotnie tragizm sytuacji na pograniczu życia i śmierci nie przytłoczyły opowieści, chociaż miałam wrażenie, że zdeterminowały jego zdystansowaną postawę do doczesności i samej śmierci. Był w niej konsekwentny do końca swoich dni. Człowieka wydawałoby się zrównoważonego, poważnego, spokojnego, cierpliwego i wyrozumiałego. Jednak tu i ówdzie spod wielu masek na mgnienie oka wychylał się „łobuz”, który w ostateczności dostosowywał się do sytuacji środowiska dalekiego od artystycznego czy inteligenckiego – środowiska kibiców lub ulicy. Dokładnie ucieleśniał myśl – bój się gniewu spokojnego, co niejednokrotnie podkreślała autorka. To w tych momentach stawał się dla mnie człowieczy, bo ukazujący granice swojej tolerancji na zło, a tym samym ogromny trud pracy nad sobą. Bo przecież nikt nie rodzi się ukształtowany i gotowy do odgrywania ról w życiu. Mam wrażenie, że tej roli – mistrza warsztatu motywacyjnego lub samorozwoju – nie poznam nigdy. Mogę się tylko domyślać, jakie czynniki wpłynęły na jego postawę, osobowość i charakter, a tym samym spełnienie się w najważniejszej dla niego roli – aktorstwie, którego znaczenie Jan Englert oddał w swojej opinii najcelniej – Miał jeden kościół, jedno miejsce pracy i jedno miejsce odpoczynku. Teatr!
Czy wiem wszystko o bohaterze?
Byłabym w ogromnym błędzie, gdybym miała takie przeświadczenie. Mam wrażenie, że tę najwrażliwszą, najdelikatniejszą część duszy pełną lęków, wątpliwości, a może demonów, które oszczędzał innym, zachował dla siebie. Do tego wniosku skłoniły mnie słowa, mówiące właśnie o tym, czego się boi – Najbardziej boję się ludzi „małych”, niespełnionych w życiu, niekompetentnych […] bo w takich ludziach rodzi się nikczemność, są podejrzliwi, ciągle nas o coś posądzają, bo sami są w fałszywej sytuacji. Miał prawo do tak surowej oceny innych, bo był ich przeciwieństwem. Zaświadcza o tym jego życie, którego spektakl obejrzałam z ciekawością, rozbawieniem i zadumą.
Który trwa, mimo zamknięcia książki.
Może z czasem zacznie ubywać aktów z jego rolami życia, ale jeden będzie odgrywany nieustannie. Ten z rolą aktora, którą znacząco wpisał się w historię teatru i filmu. Autorka podkreśliła to, włączając do wielogłosu również wypowiedzi internautów oglądających filmy i przedstawienia teatralne z Gustawem Holoubkiem lub reżyserowane przez niego.
Technologia informacyjna przyjęła rolę pielęgnowania ciągłości pamięci od człowieka, poszerzając jednocześnie granice dostępności i umożliwiając „pójście” do teatru niezależnie od miejsca i czasu. Wystarczy sięgnąć do zasobów Ninateki. Ja zacznę od filmu Prawo i pięść, bo ta rola w pierwszym „polskim westernie”, jak go ówcześnie okrzyknięto, jest mi w ogóle nieznana.
Spektakl więc trwa nadal…
Zdania pisane kursywą są cytatami pochodzącymi z książki.
Gustaw: opowieść o Holoubku – Zofia Turowska, Wydawnictwo Marginesy, 2021, 416 stron, literatura polska.
Polecam rozmowę o książce z autorką i Magdalena Zawadzką.
Autorka: Maria Akida
Kategorie: Artyści, Biografie powieść bograficzna
Dodaj komentarz