Z psychologicznego punktu widzenia twoje umieranie rozpoczyna się wtedy, gdy tylko uświadomisz sobie, że czeka cię śmierć, kiedy świadomość ta zacznie określać twoje życie.
Może dlatego myśl o śmierci i jej temat są odsuwane przez większość współczesnych ludzi, bagatelizowane, zakopywane w podświadomości, pomijane i przemilczane we współczesnej popkulturze, w której zdecydowanie dominuje kult życia, młodości i prokreacji w postaci wszechobecnej seksualizacji wszystkiego, co się da. Autor zdał sobie z tego sprawę przy okazji poszukiwań książek na temat poczęcia i ciąży, znajdując ich ogrom. Był przekonany, że znajdzie ich tyle samo na temat umierania i wielu pytań z nią związanych, które mu się nasunęły.
Ku jego zaskoczeniu, nie znalazł nic. To wystarczyło, by w jego dziennikarskiej naturze obudzić ciekawość i chęć jej zaspokojenia. Odwiedził więc bibliotekę wydziału medycznego Uniwersytetu Monachijskiego, ale wyglądało jednak na to, że w salach wypełnionych aż po sufit o umieraniu nie ma nic. Prawie nic, bo znalazł raptem dziewięć stron w publikacji z medycyny paliatywnej. Nie dawało mu to spokoju, że akurat medycyna, której misją jest walka z chorobami i śmiercią, nie mówi ani słowa o godzinie zgonu. O stanie, któremu ulegniemy z całą pewnością i wszyscy bez wyjątku, na dwóch piętrach wiedzy znalazł raptem dziewięć stron! To był moment i zaskoczenia, i rozpoczęcia pracy nad własną, subiektywną próbą przedstawienia obrazu umierania i śmierci w sposób jak najbardziej zrozumiały, bez aspiracji do podręcznika czy publikacji naukowej. W swojej książce postanowił prześledzić krok po kroku proces starzenia się, umierania, śmierci i żałoby, dzieląc jej treść na odpowiadające im główne rozdziały. Wszystkie pytania, jakie nasuwały mu się podczas dociekań, zadał osobom związanym ze śmiercią na co dzień – lekarzom paliatywnym, medycyny sądowej i dokonującym oględzin zwłok, patologom, pielęgniarkom, pracownikom hospicjów, tanatoprakserom, duchownym, przedsiębiorcom pogrzebowym, organizatorom pożegnań zmarłych, palaczom krematoryjnym, osobom pomagającym w żałobie, grabarzom, członkom rodziny zmarłego, osobom chorym terminalnie, ale również czytał zapiski umierających oraz oglądał rysunki i filmy usiłujące uchwycić umieranie. Uczestniczył również w pogrzebach, a nawet zatrudnił się w przedsiębiorstwie pogrzebowym, by mieć dostęp do miejsc i sytuacji, w których nawet dziennikarzom tego zabraniano prawnie – oględziny zwłok czy spalanie ciała w krematorium. Dysponując tak zdobytą wiedzą, stworzył archetyp przeciętnego Kowalskiego, reprezentujący możliwie jak najwięcej aspektów umierania. Chciał jednocześnie zburzyć barierę między nim a czytelnikiem, wprowadzając narrację w drugiej osobie liczby pojedynczej. Ten bezpośredni sposób kierowania słów do mnie i tłumaczenia mi, co się w danej chwili dzieje ze mną i z moim ciałem, wtłoczył mnie w rolę uczestnika procesu umierania, a nie, jak dotychczas spotykałam się w publikacjach o śmierci (Trupia farma – Bill Bass, Tom Jefferson, Tajemnice wydarte zmarłym – Emily Craig, Bez strachu – Adam Ragiel, Magdalena Rigamonti) w roli obserwatora z przekonaniem, że to nie dotyczy mnie tylko innych. I to nie od momentu śmierci, ale od momentu pierwszych, niedostrzegalnych oznak starzenia się organizmu, zauważanych przez… fizyków. Sam opis umierania był trudny, bo szczegółowy i powolny aż do ostatniego oddechu. Bardzo intymny i osobisty.
To w tym momencie umarłam po raz pierwszy medycznie. Potem umierałam biologicznie, administracyjnie, urzędowo, prawnie, aż do chwili śmierci ostatniego człowieka, który o mnie pamiętał, po której na mojej nagrobnej tabliczce pojawiła się naklejka o likwidacji grobu, a potem obce ciało. Kolejne, które było efektem odwiecznego cyklu przemijania w dziejach ludzkości.
Jednak żeby nie było mi samotnie, w drogę tę wyprawił mnie z trzema innymi osobami – starszą kobietą z domu seniora, dziewczynką chorą na nowotwór i młodym mężczyzną, który spadł z rusztowania. Ich towarzystwo miało pokazać alternatywną drogę prawną, pochówku i żałoby, a także uświadomić, że umieranie to proces bardzo dynamiczny, skomplikowany, wieloaspektowy i tak wyjątkowy, jak indywidualnie przeżyte życie.
Autorowi udało się tę złożoność pokazać.
Może dlatego nie zatytułowałabym tej publikacji Jak umieramy, ale Jak odchodzimy, bo umieranie to tylko jeden etap szerszego procesu, chociaż w niemieckim tytule oryginalnym jest jeszcze inaczej określany jako Unser Ende, czyli „nasz koniec”. Myślałam, że jak na nasze czasy, w których, według autora, śmierć przestała istnieć w naszej świadomości, jestem w miarę przygotowana na śmierć, a przynajmniej świadoma jej stałej obecności. Obcowałam z nią w dzieciństwie, kiedy zwłoki zmarłych mogły leżeć trzy doby w domu. Znałam zimno skóry nieboszczyka doświadczony podczas dotyku pożegnania. Czytałam wiele publikacji na ten temat, a jednak ta pozycja jest zupełnie inna, bo stawiająca mnie w centrum zagadnienia i w roli umierającego, a potem nieboszczyka, a przez to dotykająca mnie głębiej i namacalniej niż wszystkie dotychczasowe doświadczenia i zdobyta wiedza. Zastanawiam się, jak przyjmą ją współcześni ludzie wychowani z dala od śmierci, którzy na ogół dopiero w wieku kilkudziesięciu lat spotkają ją w chwili śmierci własnych rodziców lub innych bliskich? Autor zwrócił również uwagę na aspekt samotności umierania i postępującego zjawiska kremacji bez uroczystości pożegnania zauważony przez pracowników branży pogrzebowej. Jednak to przede wszystkim dla jeszcze nieświadomych umierania jest ta pozycja (ale nie tylko!), by nie tyle przygotować do „nieistniejącej”, ale wszechobecnej, chociaż ukrytej społecznie śmierci, ile podsunąć wiele cennych i praktycznych rad, by to umieranie nie zabiło nas psychicznie, zanim umrze ciało. Znam osoby, które po pierwszym kontakcie ze śmiercią osoby bliskiej korzystały z porad psychologa, bo zabrakło w ich życiu „wychowania do śmierci”, jeśli mogę użyć takiego sformułowania lub procesów, sytuacji, momentów oswajających z nią. Zabrakło jej równoprawnej z życiem obecności.
Mądre, praktyczne kompendium wiedzy z drugiego końca linii życia, do którego na pewno dojdziemy, nawet gdybyśmy zrobili wszystko, by zmienić jego kierunek.
Zdania pisane kursywą są cytatami pochodzącymi z książki.
Jak umieramy: co powinniśmy wiedzieć o śmierci – Roland Schulz, przełożył Viktor Grotowicz, Warszawskie Wydawnictwo Literackie Muza, 2020, 304 strony.
Autorka: Maria Akida
Kategorie: Popularnonaukowe
Dodaj komentarz