Od tamtych wydarzeń minęło już dwadzieścia pięć lat, a ja ciągle dużo o tym myślę.
Intensywność tych nawracających wspomnień spotęgowała się u Paula, kiedy wrócił do miejsca, w którym się rozegrały. Do ich źródła. Do rodzinnego Gritten już jako dorosły mężczyzna. Na nic zdał się pośpieszny wyjazd, na nic świadoma izolacja, na nic ograniczenie kontaktów i nieinteresowanie się echami koszmaru sprzed lat. Tym razem musiał powrócić do miasteczka z powodu matki, która spadła ze schodów i w stanie półświadomości przebywała w miejscowym hospicjum. Jego wejście do rodzinnego domu położonego w sąsiedztwie mrocznego lasu, zwanego przez mieszkańców Cieniem, wywołało nie tylko duchy z przeszłości, wzbiło nie tylko kurz z przeglądanych pamiątek tamtych dni, ale również wirujący w umyśle pył obrazów, migawek i scen z lat szkolnych, relacjonowanych naprzemiennie z teraźniejszością. Powoli wyłaniał się z niego obraz brutalnego morderstwa popełnionego przez dzieci na swoim rówieśniku. Paczkę najlepszych przyjaciół Paula, od której zdążył się odciąć tuż przed makabryczną zbrodnią. Wtedy, będąc zagubionym nastolatkiem, poddał się decyzji matki, próbującej chronić go przed skutkami wydarzeń. Teraz był przekonany, że nie grozi mu żadne niebezpieczeństwo, więc postanowił dowiedzieć się, co tak naprawdę stało się kilkadziesiąt lat temu, zrzucając przy okazji poczucie winy, że nie zrobił nic, by zapobiec lawinowo rozwijającym się ówcześnie wypadkom.
Niestety, mylił się.
W pobliskiej miejscowości Featherbank (tak, tak – tej z Szeptacza!) ponownie popełniono identyczną zbrodnię na miejscowym nastolatku. Okazało się, że koszmar z przeszłości właśnie powrócił.
I nadal zbierał krwawe żniwo.
Autor po Szeptaczu pozostawił we mnie wysoko postawioną poprzeczkę oczekiwań wobec kolejnej swojej powieści. Czekałam na nią z niecierpliwością, ale i obawą. Niepotrzebnie. Kolejny thriller dostarczył mi dokładnie takich emocji i wrażeń, jakich oczekiwałam. Tej niesamowitej, gęstej atmosfery niepewności, tutaj budowanej na granicy jawy i snu. Nieustannych wahań między dużym prawdopodobieństwem zdarzeń a ich iluzją, nawet jeśli wynikały z wiedzy niepewnej, bo paranormalnej. Tej niepewności zachowań bohaterów dokonujących spontanicznych wyborów pod wpływem emocji i chwili. Autor przedstawiał to tak sugestywnie, że byłam w stanie uwierzyć w niemożliwe, a jednocześnie nie dawać wiary w irracjonalne zachowania bohaterów. Wykorzystywał również, tak, jak w Szeptaczu, motyw miejscowego horroru zbudowanego na starych przekazach ustnych, ale mających pierwotne źródło w faktach. Tym razem demoniczną postacią był Pan Czerwone Ręce, zostawiający na miejscu zbrodni (i nie tylko!) liczne, krwawe ślady dłoni. Autor całość fabuły zaplątał również w ułomnym umyśle człowieczym. Paul po latach wyparcia dysponował złudzeniem linearności i kompletności swojej pamięci. Tymczasem konfrontacja z teraźniejszością ujawniała w niej luki, splątaną chronologię zdarzeń i zniekształcenia obrazów, wprawiające mnie w liczne zaskoczenia, a akcję w niespodziewane zwroty. W efekcie zostałam wciągnięta w zagmatwaną, brutalną historię pogubionych, nieprzewidywalnych dzieciaków obrosłą legendą, których tragiczne czyny próbowali tuszować dorośli w imię źle pojmowanego poświęcenia rodzicielskiego. Autor, budując koszmar z niekończącymi się w czasie konsekwencjami, w podtekście zadał pytanie – Czy poświęcanie się rodziców dla ochrony dziecka przed skutkami popełnionych przez nich czynów jest słuszną decyzją?
Czy nadopiekuńczość się „opłaca”?
Na to pytanie każdy musi znaleźć odpowiedź sam i myślę, że to „śledztwo” jest dużo ważniejsze niż wytropienie sprawców makabrycznych zbrodni.
Zdania pisane kursywą są cytatami pochodzącymi z książki.
W cieniu zła – Alex North, przełożył Paweł Wolak, Warszawskie Wydawnictwo Literackie Muza, 2020, 416 stron, literatura angielska.
Zwiastun książki.
Autorka: Maria Akida
Kategorie: Kryminał sensacja thriller
Dodaj komentarz