Było ich pięcioro.
Nadzieja – bardzo wysoka dziewczyna o urodzie pogrążonej w żałobie modelki, „matka miłosierdzia” rozdająca dobre rady wszystkim potrzebującym i niepotrzebującym ich, ulubienica nauczycieli, rozchwytywana koleżanka, przyciągająca wzrok i ręce płci męskiej.
Szymon – wycofany introwertyk, zawsze w roli obserwatora z obsesją bycia niewidzialnym i rozmytym w tłumie, posiadający najobszerniejszą bazę informacyjną pochodzącą z książek, megabajtowego łącza, dziewięćdziesięciu ośmiu portali zagranicznych, subskrybowanych kanałów i prenumerowanych magazynów. Zakochany w Nadziei.
Gnat – składał się z prawie dwóch metrów wzrostu i urody skandynawskiej, betonowych dowcipów, środków uzależniających i obsesji na punkcie seksu. Również zakochany w Nadziei.
Cyprian – piękny, charyzmatyczny, urodzony lider i przywódca, idol małolat, który wyglądał, jakby mógł żebrać i reklamować Diesla jednocześnie. Także zakochany w Nadziei, ale ze wzajemnością.
Jezus – niezwykle uczynny, sympatyczny i dobry człowiek z dużą liczbą dziwnych zainteresowań szczególnie morderczych w skutkach.
Osiemnastolatkowie, uczniowie ostatniej klasy licealnej, maturzyści.
Tak różni od siebie i różniący się w stylu bycia i tak podobni w pochodzeniu z „dobrych domów” majętnych rodziców, którzy nie interesowali się tym, co robiły ich dzieci. A robiły, co chciały, marzyły i pragnęły. Jawnie lub skrycie. We wspólnych dążeniach połączył ich zespół muzyczny Radio Armagedon, by zrobić totalną i ostateczną rewolucję. Pomóc kończącemu się światu przyśpieszyć tę agonię. Wyrazić swoje poglądy w tekstach, muzyce, ale przede wszystkim rozwalić system, w którym żyli, a który zinkorporował całość materii wokół siebie, budując z tego gigantyczną, gąbczastą banię, której byli wytworem. Rozbić obowiązujący system wartości na czele z konformizmem dający poczucie bezpieczeństwa i wrażenia ciepłej bańki, w której było wygodnie, chroniła od brzydkiej reszty świata i wydzielała ci środki, cele i pomysły na samego siebie. Być głosem każdego oszukanego przez system. […] Głosem młodych ludzi, codziennie poniżanych przez szkołę, władzę, aparat represji. Głosem karmionych gównem, zalepianych nieprawdą, fabrykowaną dla nich sztucznością. Przestraszyć ludzi funkcjonujących wygodnie w gumowych skafandrach niewiedzy odgradzających od lęku i cierpienia. Ostatecznie podpalić w oczyszczającym ogniu siebie, miasto, kraj, państwo i cały świat.
W połowie tej rewolucyjnej demolki przeprowadzonej na terenie ich prywatnej szkoły, która była chemicznym poligonem, a oni ofiarami bezstresowego wychowania i niemożliwości przetrwania w niej na trzeźwo, zniknął Cyprian.
Poszukiwanie i oczekiwanie na jego odnalezienie i powrót to wątek, który tłumaczył wymiar Conradowskiego jądra ciemności. Brutalne i bezwzględne konsekwencje postawienia pierwszego kroku na drodze ku jego centrum, ku czerni. Bezlitośnie wciągającego niczym wir w destrukcję, dezintegrację, degenerację, symbolizowanych przez świat przestępczy i patologię społeczną. Mrok, z którego nie było odwrotu.
Jednak głównym przesłaniem tej powieści był bunt młodych przeciw zastanej rzeczywistości.
Temat klasyczny wśród poruszanych w literaturze i nie tylko. Autor ukazał go, jako totalną demolkę psychiczną wszystkich bohaterów i wszystkiego, co stało na drodze zespołowi, poprzez brak jakiejkolwiek chronologii, tutaj pięknie budującej dynamikę akcji, nieustannie zmieniając czas i kierunek jego dziania się oraz często używając zwrotów – Uprzedzimy odrobinę fakty. Opowiedzmy tę historię od tyłu. Chociaż czasami od przodu, z boku i od środka, nakładając na siebie sceny niczym kadry w filmie. Dodatkowo narrator płynny w swojej funkcji, nie był do końca ustalony, osadzony w swojej roli. Będący wszystkimi wewnątrz i nikim na zewnątrz. Stale nawiązujący kontakt ze mną poprzez zwroty wprost, by za chwilę orientować się na jednym z bohaterów historii. Zmienność otoczenia, miejsc akcji i nakładanie się realiów i wizji narkotycznych wprowadzała poczucie ciągłego ruchu, zmienności i niepewności.
A turpizm był drugim imieniem powieści!
Brzydota, deformacja, zniekształcenie oddane tak sugestywnie, sensorycznie, metaforycznie i zbliżeniowo, że treść i jego forma wzbudzały we mnie dysonans poznawczy od obrzydzenia po zachwyt. Z jednej strony poczwarność i larwalność przemiany bohaterów, powszechność wydzielin ciała ludzkiego, tworzących mieszaninę krwi, śliny, wymiocin, kału, moczu, smarków, łez, nad którą nieodłącznie unosił się smród i odór represji. Wszystko lepkie, śliskie, ciągnące się w mroku, szarości i trupim świetle. Zarówno na powierzchni, jak i w tunelach pod nią, pełne głodnych, istot, które mają skórę koloru rdzy i właśnie teraz wychodzą na żer. Z drugiej strony cudownie i precyzyjnie oddane gęstymi od pojęć, skojarzeń, porównań, alegorii zdaniami, przez których gęstość brnęłam z przyjemnością.
Jedna, wielka, obrzydliwa i cudowna rozpierducha!
Jakimś cudem nie pogubiłam się w niej, nie utraciłam żadnego wątku (a jest ich bardzo dużo!), nie ugięłam się pod ciężarem bólu egzystencjalnego, nie straciłam oddechu w tym wciągającym w jądro ciemności wirze, a nawet dostrzegałam symboliczną postać starca pojawiającą się między bohaterami. Pytanie – sybmbolizującą co? Czas, którego nie szanujemy, a może śmierć, którą lekceważymy i wypieramy? Każdy musi sobie odpowiedzieć na to pytanie z miejsca Tam, i wiele innych stawianych w tej powieści, sam. Zachwyciłam się kunsztem opowieści o alergii młodych (śmiem twierdzić, że nie tylko) na ludzkość.
No tak, ale ja jestem fanką twórczości autora i mogę być w jej ocenie bardzo subiektywna.
Zdania pisane kursywą są cytatami pochodzącymi z książki.
Radio Armagedon – Jakub Żulczyk, Wydawnictwo Świat Książki, 2019, wydanie 2 zmienione przez autora, 541 stron, literatura polska.
Na podstawie powieści powstał spektakl teatralny.
Autorka: Maria Akida
Kategorie: Powieść społeczno-obyczajowa
Parycjo, to ta książka jest napisana dla ciebie! To świat brutalny, równoległy twoich rówieśników, a jednocześnie bliski, bo każdy kiedyś przeszedł fazę buntu. Tylko że tutaj jest on skrajny, ale jakiż cudowny w formie przekazu. Polecam!