Śmiech przez łzy!
Śmiałam się z sytuacji i wydarzeń opisanych przez autora. Z gaf, pomyłek, błędnych decyzji, nieprzemyślanych wyborów, krótkowzrocznych działań, nielogicznych przekonań znanych i mniej znanych osób. Zwłaszcza że autor oprócz umiejętności dziennikarskich, które zaowocowały niezwykle ciekawie przedstawionym materiałem z różnych dziedzin nauki, dysponował również wrodzonym talentem komicznym. Rozgraniczanie tych profesji na relacjonowanie poważnych spraw i na robienie niepoważnych żartów dla grupy komediowej, tutaj znalazło wspólną płaszczyznę symbiotycznego zaistnienia. Żartobliwy przekaz pełen mrugnięć okiem, zabawnych puent i humorystycznych nawiązań, tworzył dystans konieczny do pokonania człowieczej niechęci do przyznawania się do błędów, by móc nieskrępowanie pośmiać się z własnej głupoty.
A było z czego się śmiać!
Z naukowców, którzy badali nieistniejące promieniowanie N i widmową poliwodę. Z wojskowych toczących bezsensowne wojny i bitwy, których nie było. Z odkrywców, którym to odkrywanie nie bardzo się udawało. Z przewidywań badaczy, z których najbardziej rozbawiła mnie prognoza o braku jakiejkolwiek przyszłości dla informatyki, jako przemyśle niszowym, wyrażona przez Kena Olsena w 1977 roku – Nie ma powodu, żeby ktoś chciał mieć w domu komputer. Z poronionych pomysłów rządowych. Z przywódców, polityków i władców, którzy nigdy nie powinni pełnić tych ról i funkcji. Z manii i mód okresowo ogarniających społeczności. A jeśli byłoby mi mało, to autor dodatkowo, na końcu każdego tematycznie ujętego rozdziału, umieszczał w ramce kilka kolejnych paradoksów w telegraficznym skrócie.
Zapewne śmiałabym się i dobrze bawiła do końca tej przygody z głupotą ludzką i talentem do niszczenia wszystkiego, co tylko daje się unicestwić, gdyby nie groza dobrze przeanalizowanych skutków ubocznych, zmuszających do zastanowienia się i myślenia.
Masowo destrukcyjnych dla ludzi i środowiska.
Najbardziej wstrząsnęły mną dwa nasuwające się mi wnioski w trakcie czytania. Pierwszy pokazujący ilość informacji zatajanych przez decydentów i lobbystów przed opinią publiczną. Drugi to przyczyny podejmowania decyzji, wywołujące destrukcyjne łańcuchy wydarzeń wpływający negatywnie na człowieka, społeczeństwo, ludzkość i ich środowisko naturalne. Sztandarowym przykładem tego destruktywnego zjawiska na masową skalę, od decyzji jednostki do tragicznych skutków dla całego świata z całym jego dobrodziejstwem inwentarza, był dla mnie genialny inżynier, chemik i wynalazca Thomas Midgley, który zdobył miano „jednoosobowej katastrofy ekologicznej”, bo w geniuszu zabrakło etyki. Jego „benzyna ołowiowa” nie tylko zatruła środowisko, nie tylko pochłonęła ofiary śmiertelne podczas jej produkcji, ale również przyczyniła się do wzrostu przestępczości. I najważniejsze – wszystko to z powodu zysku trzech centów na galonie, chociaż miał tańszą alternatywę, łatwiejszą w produkcji, ale niedającą zysków na wyłączność wąskiej grupie biznesmenów.
To właśnie w takich momentach przestawałam się śmiać, a zaczynałam, dyplomatycznie rzecz ujmując, bardzo irytować.
Im dłużej wczytywałam się w ten historyczny przegląd wpadek i porażek ludzkości oraz genialny talent do zawalania spraw w różnych sferach życia i dziedzinach nauki, tym częściej pojawiał się niepokój o teraźniejszość i przyszłość. Nie pomógł rozdział o niedoskonałościach funkcjonowania mózgu człowieka, który miał mi wyjaśnić, dlaczego tak się dzieje. Argumenty o schematycznej heurystyce, tępej i krótkowzrocznej ewolucji, niedoskonałych procesach poznawczych, rozbijały się w pył o teorię dwóch, odrębnych systemów w naszym umyśle, mających wpływ na ocenę niebezpieczeństwa. To wynik ich walki między rozumem a emocjami dawał nadzieję na pokonanie bierności wobec ograniczeń fizycznych i aktywny wpływ na naszą przyszłość.
Wniosek – wystarczy inwestować w rozum.
Dosyć trudne zadanie dla społeczeństwa ogarniętego kultem ciała, urody, wyglądu i przyjemności czerpanej z konsumpcjonizmu, w którym zdecydowanie wygrywają emocje, a z nich najczęściej biorą górę – próżność, pycha, chciwość, łakomstwo, żądza, lenistwo, nienawiść i pogarda. Wszystkie grzechy główne, z którymi nakazują walczyć też wszystkie religie i systemy moralne świata. To one tak naprawdę były najczęstszymi prapoczątkami i pierwotnymi przyczynami wszystkich obfitych i krwawych żniw w dziejach ludzkości.
Co możemy zrobić my, szare żuczki?
Inwestować w siebie, we własny rozwój (również poprzez czytanie!) nie tylko dla własnego dobra, ale również po to, by patrzeć na ręce decydentom i mówić „stop”, kiedy zaczynają błądzić. W przeciwnym razie pozostaje nam pytanie postawione przez autora – W jakiej formie objawi się nasza głupota w przyszłości? A ja zadaję kolejne.
Jakie makabryczne skutki, my, zwykli ludzie, jej poniesiemy?
Zdania pisane kursywą są cytatami pochodzącymi z książki.
Ludzie: krótka historia o tym, jak spieprzyliśmy wszystko – Tom Phillips, przełożyła Maria Gębicka-Frąc, Wydawnictwo Albatros, 2019, 320 stron, literatura angielska.
Spotkanie i wiele wyjaśniający wywiad z autorem książki.
Autorka: Maria Akida
Kategorie: Popularnonaukowe
Dodaj komentarz