Właściwie powinnam stamtąd uciekać!
Tak jak zrobiło to wielu mieszkańców Wysp Doggerlandzkich. Tak jak główna bohaterka Karen, która z przerażeniem i obrzydzeniem uciekała nad ranem z hotelowego łóżka Jounasa Smeeda, szefa doggerlandzkiego Wydziału Kryminalnego Policji. Tkwiłam jednak razem z nią na jednej z wysp tego archipelagu, gdzieś na Morzu Północnym między Szwecją, Danią a Wielka Brytanią. W najmniej atrakcyjnym miejscu świata, gdzie dominująca szarość otoczenia i dni przytłaczała radość życia. Gdzie deszcz, wilgoć, mżawka, zimno, sztormy, nawałnice i wiecznie wiejący wiatr wymieniały się rolą strażnika wysp broniących dostępu do słońca. Gdzie litościwa mgła przykrywała wszechobecną brzydotę, ale jednocześnie tłumiła niepożądaną szczerość i rażącą otwartość kontaktów międzyludzkich.
Sprzyjała tajemnicom.
Tuż po Oistrze, lokalnym święcie ostryg, odrobinę ustąpiła i tyle wystarczyło, by ukazać coś jeszcze bardziej obrzydliwego niż monotonię bezbarwności – brutalne morderstwo na wyspie Heimö. Na nieszczęście Karen ofiarą okazała się Suzanne. Była żona szefa doggerlandzkiego Wydziału Kryminalnego Policji. Jej szefa. Karen jako komisarz śledcza, na czas odsuniętego od sprawy Jounasa, przejęła dochodzenie i stanowisko przełożonego. Dowiedziała się o tym tuż po ucieczce z hotelu, kiedy dwa kilometry od miejsca morderstwa odsypiała kaca alkoholowego i moralnego.
Na szczęście dla śledztwa Karen była odpowiednią osobą, by go poprowadzić.
Nie od razu było to dla mnie i dla zainteresowanych sprawą jasne. Wątki przynoszące nadzieję na rozwiązanie nagle się urywały. Kontakt z podejrzanym Jounasem utrudniony, bo była jedyną osobą mogącą zapewnić mu alibi. Jej zespół dochodzeniowy nieufny, a w osobie Evalda wręcz sarkastyczny i złośliwy. Środowisko zawodowe mocno seksistowskie.
A mimo to chciałam tam być.
Autorka stworzyła trzy najważniejsze rzeczy, które powoli wciągnęły mnie w tę historię. Pierwszą był wątek morderstwa, który otoczyła mnóstwem zazębiających się tajemnic. Pozornie niemających ze sobą nic wspólnego. Drugą rzeczywisty czas ponad tygodnia ze złudnym poczuciem rozciągnięcia go do kilku miesięcy, który był mi potrzebny na drobiazgową analizę wypadków i osobowości bohaterów. Na dotarcie do źródeł ich wyborów, zachowań, postaw i demonów, które nieustannie krążyły wokół nich. Na bardzo potrzebną retrospekcję ich przeszłości sięgającą aż do lat 70. ubiegłego wieku, w których tkwiło ziarno zła, dające tak przerażające plony w teraźniejszości – zbrodnię, wrogość i konserwatyzm mieszkańców wyspy. Ten ostatni, jego przyczyny i siła kreowania mentalności społecznej zamkniętego środowiska, był dla mnie największym magnesem przyciągającym razem z niepokorną, upartą i dociekliwą komisarz Karen jako jedyną osobą posiadającą klucz do wszystkich drzwi w tym obronnym murze odgradzającym od reszty świata. A kiedy pokonała tę fasadę, pomimo wielu przeszkód stwarzanych zarówno przez mieszkańców, jak i przez współpracowników i przełożonych, okazało się, że ci ludzie niczym szczególnym nie różnią się od innych, a ich gorset moralny zbudowany jest ze znanych wszystkim emocji – zazdrości, zawiści, pożądania i wstydu. To dlatego Doggerland był fikcyjnym miejscem, a tym samym do bólu prawdziwym, bo mogącym leżeć pod każdą szerokością geograficzną i w każdym społeczeństwie. To trzecia rzecz, dla której tak bardzo lubiłam w nim być, pomimo jego brzydoty, bo był zbudowany z uniwersalnego budulca – człowieczych namiętności, w których mogłam się przeglądać.
W końcu byłam u siebie.
Adolfsson Maria, Podstęp, Wydawnictwo W.A.B., 2020, 480 stron, trylogia Doggerland, tom 1, literatura szwedzka.
Piękny zwiastun szwedzkiego wydania kryminału.
Autorka: Maria Akida
Kategorie: Kryminał sensacja thriller
będę niebawem czytać. zapowiada się dobrze 🙂
Mary, myślę, że tobie akurat bardzo się spodoba, bo wydaje mi się, że lubisz takie klimaty. 🙂