Wśród ciekawych, jak zawsze, artykułów 101. numeru „Karty” znalazły się dwa tematy bardzo mi bliskie.
Pierwszy, przewodni, najobszerniejszy, powiązany z historią mojej rodziny i otwierający numer, mówiący o postawie Polaków wobec Ukraińców w II Rzeczpospolitej. Anna Richter, autorka wyboru, zebrała w nim wielogłos Polaków wypowiadających się na temat mniejszości ukraińskiej w Polsce, jej roli, obowiązków ustawodawczych rządu, planów, ale również ostrą krytykę obranego kierunku polityki. Dla mnie ważniejszym był kontrargumentujący wielogłos Ukraińców, opisujących, jak wyglądało to w praktyce.
Bardzo żenująco.
Ta druga strona medalu bardzo boli i może dlatego Polacy do dzisiaj przyjmują ją z oporem i przez pryzmat własnych cierpień. Obiektywnie patrząc, z różnych punktów widzenia, na ówczesne położenie Ukraińców, nie mogłam oprzeć się wrażeniu, które przypominało mi historię Polski i jej dążenie do niepodległości. Ukraińcy poddawani represjom politycznym, demograficznym, gospodarczym, a przede wszystkim kulturowym, chcieli tylko jednego – niepodległości swojej ojczyzny. Dobitnie wyraził to Stepan Baran, poseł na Sejm Bloku Ukraińsko-Białoruskiego – Całą swoją siłę czerpiemy w wierze w nasze zmartwychwstanie. My wierzymy i jesteśmy pewni, że tak, jak wy i każdy inny naród, który otrzymał to, do czego dążył – i my to otrzymamy. Pragnęli dokładnie tego samego, czego my domagaliśmy się przez 100 lat, pozostając jednak głusi na identyczny głos sąsiada. W zamian oferując fikcję polityczno-prawną, która w rzeczywistości przejawiała się pacyfikacjami, polonizacją czy burzeniem cerkwi. Jednym słowem – wynaradawianiem. Zamierzonym, systematycznym i metodycznym. Tylko nieliczne głosy Polaków proroczo przewidywały, tak jak ojciec cytowany przez syna Tadeusza Chrzanowskiego, to, co historia później potwierdziła – …krzyczał na rząd, na Sławoja i na Mościckiego, nawet na Rydza, chociaż mnie uczono w szkole, że oni są mądrzy i dobrzy. Przerażony słuchałem jak przepowiada, że nas Rusini bez cienia litości wyrżną, że nam tego nigdy nie zapomną.
I stało się, jak wiem ze wspomnień moich uciekających dziadków z Wołynia.
Ten wybór tekstów świadków genezy „żniw na Wołyniu” świetnie opisuje przyczyny i proces narodzin i rozwoju ruchu narodowego Ukraińców. To spojrzenie z drugiej strony barykady powinno skłaniać do budowania mostów, a nie kopania kanionów. Do współczesnego porozumienia. Jednak, jak stwierdza Zbigniew Gluza w zdaniu kończącym wstęp do numeru – Nadal potykamy się jednak o oba nacjonalizmy.
Niestety.
Drugi artykuł był bliski moim zainteresowaniom.
Ukazywał historię działalności „papierowej brygady”. Grupy ludzi pod kierunkiem Hermana Kruka nie tylko ratujących wileńskie księgozbiory w getcie przed grabieżą i zniszczeniem nazistów, ale również rozwijających czytelnictwo wśród ludności getta. Wszystko opisane w jego kronice, która została porównana do znanej, warszawskiej kroniki Emmanuela Ringelbluma.
Wzruszyłam się natomiast nie tematyką eugeniki w III Rzeszy, ale treścią listów osób wyznaczonych do sterylizacji lub ich bliskich, proszących o łaskę Führera do zachowania zdolności posiadania dzieci. Operacja ówcześnie wiązała się również z wysokim ryzykiem śmierci z powodu powikłań. To pełne emocjonalnych argumentów listy matki córki chorej na schizofrenię, ojca córki ze zdiagnozowanym upośledzeniem w stopniu lekkim i samych „skazanych” – kobiety chorej na epilepsję czy mężczyzny schizofrenika. Ich obrona, argumenty, odnoszenie się do zasług dla ojczyzny i pożytku dla społeczeństwa oraz wiara w Hitlera widoczna w kończącym, nazistowskim pozdrowieniu lub ufnym – mój Führerze, robiły przytłaczające emocjonalnie wrażenie. To od tych słów zdesperowanej matki zaczerpnięto tytuł publikacji Mój Führerze traktującej o ofiarach przymusowej sterylizacji na Dolnym Śląsku w latach 1934-44.
Jej darmowa, elektroniczna wersja jest dostępna na stronie Ośrodka Karta.
Dla równowagi, trochę sensacji otrzymałam w artykule poświęconym cenzurze w telewizji peerelowskiej. O procedurach, zasadach i mechanizmach jej stosowania i działania opowiadał ówczesny cenzor Hubert Maksymilian Sankowski i cenzurowany dziennikarz i publicysta Andrzej Bober.
Artykuł o udziale delegacji chłopskiej z Królestwa Polskiego w wystawie przemysłowej w Pradze, opisywanej przez Teofila Kurczaka, rolnika, społecznika i posła na Sejm w II RP, ukazał stan ówczesnego poziomu społeczeństwa polskiego we wszystkich dziedzinach życia. Jego sprawozdanie i wrażenia z pobytu u Czechów można podsumować jego wnioskiem – Słowem – widzi się tu wszędzie wzorowy porządek świata cywilizowanego, gdy nasze miasteczka – to obraz nędzy, niechlujstwa, błota, że się w nim jeno nierogacizna czuje zadowolona. To smutny obraz różnicy cywilizacyjnej między oboma narodami tłumaczący podatność chłopów na idee socjalistyczne.
Numer kończą dwa nostalgiczne artykuły.
Jeden o historii toru wyścigów konnych na Służewcu, ukazującą go w kontekście specyficznego środowiska ludzi w odrębnym miasteczku w mieście Warszawa z własną infrastrukturą, które do dzisiaj zachowało unikalny rys społeczności sąsiedzko-zawodowej.
Drugi o dziejach Totalizatora Sportowego, potocznie zwanym totolotkiem. O nadziei na milionową wygraną, która nigdy nie pozwoli na zakończenie jego działalności – to wniosek, jaki nasunął mi się podczas czytania, a przede wszystkim oglądania zdjęć z różnych lat, ale zawsze z tymi samymi kolejkami do punktów sprzedaży po „bilet do szczęścia”.
I coś dla nauczycieli, edukatorów i animatorów!
Ośrodek Karta udostępnił zebrane materiały dokumentujące pracę przymusową Polaków na platformie edukacyjnej Wojna i Pamięć. Można zostać jej ambasadorem, biorąc udział w projekcie. Idealna pomoc dla nauczycieli historii.
A wszystko, jak zawsze, bogato ilustrowane unikalnymi fotografiami.
Zdania pisane kursywą są cytatami pochodzącymi z czasopisma.
Karta nr 101/2019
Kwartalnik
Literatura polska
Autorka: Maria Akida
Kategorie: Czasopisma artykuły
Dodaj komentarz