Dom Lalek – KA-TZETNIK 135633
Przełożył Andrzej Horodeński
Wydawnictwo Orbita , 1992 , 288 stron
Literatura izraelska
…nierealności życia nie da się ująć w słowa.
Do takiego wniosku doszedł Harry, kiedy znalazł się w rzeczywistości nie do uwierzenia, nie do pojęcia i nie do opisania. Do fantasmagorii, jaką zgotowali mu niemieccy naziści w 1939 roku w getcie, w którym wszyscy stali się równi wiekiem. W którym nie istniały dzieci tylko podobni do siebie duzi Żydzi i mali Żydzi, a ofertą sezonu był cyjanek potasu. Tylko on potrafił zdjąć z człowieka strach, przywrócić równy oddech poczucia bezpieczeństwa i dać siłę do dalszego życia. W tym labiryncie śmierci próbował przetrwać główny bohater Harry Preleśnik i jego czternastoletnia siostra Daniela. Rozdzieleni przez brutalne okoliczności ostatecznie oboje trafili do obozu koncentracyjnego, w którym spotkali się w szokujących dla obojga warunkach. To wtedy do rąk Harry’ego trafił dziennik pisany przez Danielę, w którym opisała swój koszmar pobytu w obozie, a potem w domu publicznym dla niemieckich żołnierzy. W tytułowym Domu Lalek. Na jego podstawie i własnych doświadczeniach Harry napisał dwugłosową opowieść o świecie tak realnym, że aż nierzeczywistym. W którym fatamorgana mieszała się z jawą. W którym wszystko było snem śnionym w pełnej świadomości otoczenia. Sennym koszmarem nie bardziej mrocznym niż obraz dnia po przebudzeniu. W którym nawet śmierć maluje iluzje, jak mróz kwiaty na szybach okien.
Byłam zaskoczona sposobem przekazu!
Przyzwyczajona do wspomnień więźniów oddających szczegółowo i z pedantyczną dokładnością szczegóły obozowej rzeczywistości, świadków odtwarzających przeżyte realia, obserwatorów oddających z detalami przeżyty koszmar, nie spodziewałam się wykorzystania, i to tuż po wojnie (premiera książki miała miejsce w 1956 roku), formy, którą uznawałam za najmniej adekwatną do treści i jej wagi przekazu.
Autor Yehiel De-Nur, urodzony w Sosnowcu jako Yehiel Feiner, ukrywający swoją tożsamość pod pseudonimem KA-TZETNIK 135633 (to jego osobisty numer więźnia obozu koncentracyjnego), ujawniając się dopiero podczas procesu Adolfa Eichmanna w 1961 roku, doszedł do wniosku, że koszmar osobistych przeżyć może oddać tylko za pomocą absurdu, bo w pełnym absurdzie, czyli w prawdziwej rzeczywistości, wszystko jest możliwe – dzięki szaleństwu. Obłędowi tak przerażającemu, że aż nie do uwierzenia.
Nadał swojej opowieści również wymiar uniwersalny.
Operował pojęciami uogólniającymi rzeczy, zjawiska, funkcje, procesy i zależności obozowego piekła. Będąc więźniem w Auschwitz, w opowieści miejscu kaźni nadał nazwę fikcyjną, sugerując dowolność położenia geograficznego w Europie oraz istnienie sieci takich lagrów. Znane pojęcia tworzące wewnętrzny język obozowy, zastąpił adekwatnymi neologizmami i wyrażeniami, narzucając wrażenie czytania powieści fantastycznej. Nawet bohaterowie przyjmowali bezimienne nazwy. Dzięki tym zabiegom można było pod treść podpiąć każdy obóz koncentracyjny i każdy los więźnia. Dodatkowo tę nierealność i groteskę podkreślały zdania dalekie od realizmu. Bliższe upiornej urodzie, w których mieszały się zachwyt nad pięknem metafory z horrorem zawartości i brzemieniem ciężaru zbrodni przeciwko ludzkości. Ich wymowa trafiała nie do rozumu jako informacja, a prosto do serca jako uczucie, wzbudzając skrajne emocje takimi zdaniami – O piątej wieczorem smutek getta znowu zniknie za bramami domów. Schorowany i ponury stłoczy się w czterech ścianach, pochyli nad człowiekiem i poda mu wyszczerbioną filiżankę goryczy do ust. Jeśli w takich momentach narracji nie mogłam pojąć rozumem informacji, czym był wieczór w getcie, to na pewno chłonęłam emocjami grozę jego atmosfery, w której tylko śmierć miała prawo pukać do bramy i nigdy nie wiadomo z góry, po czyją duszę przyszła tym razem.
Tę książkę powinno czytać się z dużym bagażem wiedzy na temat Holokaustu.
Żeby nie zakochać się w pięknie przekazu, zapominając czemu miał on służyć. Utonąć w oniryzmie narracji, zamiast odkodowywać w metaforach fakty. Ugrząźć w emocjach, nie mając siły na analizę przesłania. Chociaż może autorowi dokładnie o to chodziło – trafić do serca, a potem do umysłu. Nic dziwnego, że tak silne przesłanie emocjonalne uczyniło książkę bestsellerem przetłumaczonym na kilkanaście języków, a opinie na tylnej okładce książki uważam za w pełni uzasadnione.
Odklejona rzeczywistość, ale jakże mocno zakotwiczona w prawdzie.
Zdania pisane kursywą są cytatami pochodzącymi z książki.
Książkę wpisuję na mój top czytanych w 2020 roku.
Autorka: Maria Akida
Kategorie: Wspomnienia powieść autobiograficzna
Dodaj komentarz