Żywe trupy: prawdziwa historia zombie – Adam Węgłowski
Wydawnictwo Znak , 2016 , 268 stron
Seria Ciekawostki Historyczne.pl
Literatura polska
Nawet nie zauważyłam, kiedy niewinnie brzmiące „ciekawostki historyczne” zamieniły się w trzymającą mnie w napięciu do ostatniej strony kryminalną sensację z mroczną historią czarnej magii w tle!
A zaczęło się od opowieści o tytułowych żywych trupach czyli znanych i popularnych zombie powszechnie obecnych w naszej popkulturze. Bajki dla dorosłych mającej swoje korzenie w legendach, podaniach i opowieściach pełnych polskich strzygoni, angielskich rewenantów, skandynawskich draugrerów, chińskich Jiang Shi, arabskich ghuli czy kirgiskich mankurtów. Historii nie do końca sprawdzonych i nie wiadomo, w jakim stopniu prawdziwych.
Wyolbrzymione w literaturze i komiksach, wyeksploatowane w kinematografii i grach komputerowych, zdążyły rozsiać po świecie demona strachu (uzasadnionego!) wśród ludzi przed wampirami, nieumarłymi trupami i, zwłaszcza w XIX wieku, przed obudzeniem się po śmierci w trumnie. Przed pogrzebaniem żywcem, co tak pięknie w swojej grozie i makabryczności ukazywał niedawno czytany przeze mnie Edgar Allan Poe w Opowieściach miłosnych, groteskach i makabreskach i Opowieściach kryminalnych i tajemniczych, na którego nazwisko i twórczość powoływał się autor. I nie tylko na niego. Wspomniał o wielu znanych ogarniętych tą niemalże psychozą strachu. Przytoczył między innymi desperackie słowa Fryderyka Chopina – Kiedy ten kaszel mnie zadusi, zaklinam Was, karzcie otworzyć me ciało, by mnie nie pochowano żywcem. Zresztą, któż z nas się tego nie boi lub o tym nie myślał z lękiem? Z drugiej strony zjawiska fascynującego współczesne pokolenia do tego stopnia, że przebieranie się za zombie stanowi formę dobrej rozrywki, a nawet pasji, często manifestowanej na ulicach miast.
Autor postanowił zbadać ten dychotomiczny w swoim charakterze fenomen!
Doszedł do wniosku, że, owszem, zombie zdobyły kultowy status, ale dotąd niemal nikt nie traktował ich „na poważnie” i „naukowo”. O zombie siłą rzeczy opowiada się z przymrużeniem oka. To przecież rozrywka dla mas albo zjadliwa parodia naszych lęków. Lecz prawda o żywych trupach wcale nie jest taka zabawna.
Oj, nie jest!
Chociaż na początku takową mnie się wydawała, kiedy autor sięgnął do źródeł historycznych w poszukiwaniu etymologii słowa „zombie” i korzeni jego pojęcia. Nie przejęłam się za bardzo czarną magią i zabobonami Europejczyków sprzed wieków i wierzeniami niewolników przywożonych na plantacje kolonizatorów. Groźniej zrobiło się wtedy, kiedy do tej mieszanki wierzeń i wiary dołączyła ludzka żądza władzy i pieniędzy. Efektem tego były potwory straszące do dzisiaj, a prawda okazuje się dziwniejsza niż filmowa czy książkowa fikcja. Co więcej, zombifikacja naprawdę może dotknąć każdego z nas!
To ostatnie zdanie bardzo mnie zaintrygowało!
Jeszcze nie przestraszyło, ale na pewno zaciekawiło. Chciałam dowiedzieć się, jak ja, człowiek żyjący w Europie w XXI wieku, mogę zostać zzombifikowana? Absurd? Niekoniecznie, ale żeby się o tym przekonać, musiałam poznać przede wszystkim okrutną, makabryczną, bolesną i krwią spłyniętą (opresyjne opisy tortur stosowanych przez kolonizatorów pochodziły prosto z izby wymyślnych tortur!) przeszłość Haiti. To tam wszystko się zaczęło. To tam pojawił się strach przed zombie. To tam, my Polacy, mieliśmy swój udział w dziedzictwie historycznego bagażu, będącego niechlubną, swoistą społeczną pamiątką po tragedii niewolnictwa, kiedy Napoleon wysłał polskie legiony do tłumienia buntu niewolników. Autor swoją wiedzę do tego obszernego opracowania czerpał nie tylko ze źródeł drukowanych, których bogatą bibliografię dołączył do książki, ale udał się również w drogę tropem żywych trupów na Haiti i wszędzie tam, dokąd jego ślady go zaprowadziły. Również do USA. Chciał osobiście zobaczyć, zbadać, sprawdzić, dociec, zaobserwować, porozmawiać ze świadkami, uporządkować wiedzę obejmującą zjawisko wierzeń i wiary mocno wymieszanej w miejscowym folklorze oraz terminologię z nim związaną, a nawet spróbować mikstur stosowanych przez miejscowych wtajemniczonych, tworzących elitę ni to czarowników, ni to legalnych kapłanów katolickiej wiary. Przy okazji znajdując wśród śmieci ludzkie kości na miejscowym cmentarzu!
Takich szokujących efektów śledztwa i zdjęć lub zaskakujących momentów spotkało mnie podczas tej wędrówki kilka razy. Jednym z nich był rozdział o celowym transformowaniu jednych zwierząt w zombie przez inne zwierzęta oraz część ukazująca zombifikację jako humanitarne prawo wykluczania ze społeczeństwa destrukcyjnych jednostek w zastępstwie kary śmierci. Przypominało mi to kastrację woli z jednoczesnym zachowaniem życia. Nie podjęłam się moralnego osądzania tego nielegalnego systemu sądowniczego na Haiti, bo wydał mi się… uzasadniony. Największym jednak zaskoczeniem był finał poszukiwań prawdy o zombie. Okazała się z jednej strony bardzo prozaiczna, wywołująca we mnie wściekłość, a z drugiej strony okrutna i przerażająca w swoim procederze. Nie zdradzę clou tego przeciekawego dochodzenia, bogatego w niezwykłe i makabryczne historie ludzi uśmierconych i ożywionych po śmierci. Nie chcę odbierać przyjemności jego odkrywania innym czytelnikom.
Napiszę tylko o jeszcze jednej stronie tego zjawiska.
Jeśli spojrzeć na nie filozoficznie, to można dojść do trzeciego odkrycia, które autor przedstawił w ten sposób – Trudno oprzeć się wrażeniu, że marsz zombie to w istocie obraz świata, w którym już żyjemy. Jego tyleż zakamuflowana, co bolesna diagnoza.I zwróćmy uwagę, kto właściwie jest w tej sytuacji bezmyślną i pozbawioną refleksji ludzką maszyną o obumarłej duszy – uczestnicy zombie walks czy pędzący wokół nich przechodnie, przygnieceni społeczno-ekonomicznym nakazem zarabiania i konsumowania, zarabiania i konsumowania?
I w tym sensie jesteśmy już od dawna zzombifikowani!
Książkę wpisuję na mój top czytanych w 2016 roku.
Zdania pisane kursywą są cytatami pochodzącymi z książki.
Autorka: Maria Akida
Kategorie: Popularnonaukowe
Tagi: książki w 2016
Dodaj komentarz