Na ostrzu książki

Czytam i opisuję, co dusza dyktuje

Facebook Instagram YouTube Lubimy Czytać Pinterest

Żegnaj Afryko – Corinne Hofmann

21 marca 2019

Żegnaj Afryko: dalsze losy Białej Masajki – Corinne Hofmann
Przełożył Dariusz Muszer
Wydawnictwo Świat Książki , 2008 , 174 strony
Literatura szwajcarska

Musiałam, ale to koniecznie musiałam poznać dalsze losy Corinne. Chciałam wiedzieć jak ułożyła sobie życie w kraju po powrocie z Kenii, a przede wszystkim uzyskać odpowiedź na pytanie: czy dobrze odczytałam przekaz pochwały miłości zawarty w jej pierwszej części wspomnień Biała Masajka. Chciałam się dowiedzieć czy kiedykolwiek żałowała decyzji związania się z Lketingą, wojownikiem Samburu.
Nie musiałam się zagłębiać w treść, bo już na tylnej okładce otrzymałam wyczerpującą odpowiedź na to nurtujące mnie pytanie, które jak się okazało, figurowało jako żelazna stała na liście pytań zadawanych przez czytelników. Odpowiedź na nie zawsze brzmiała: Nigdy! Otrzymałam przywilej uczestnictwa w pewnej kulturze, której w tej formie prawdopodobnie już niedługo nie będzie, i dane mi było przeżyć wielką miłość. I tutaj Corinne się nie myli. Trafiłam na artykuł Czy pozwolimy rdzennym kulturom ewoluować na ich własnych warunkach? w National Geographicz 1999 roku, który jej obawy potwierdza.

 

 

Bez żalu więc, bez oglądania się za siebie, ze świadomością przeżycia wydarzeń wyjątkowych, zarówno przykrych jak i radosnych, rozpoczęła nowe życie ponownie od podstaw, ale tym razem z małym dzieckiem. Musiała przede wszystkim odzyskać zdrowie, uzyskać obywatelstwo szwajcarskie, przeprowadzić rozwód z Lketingą, zdobyć pracę i mieszkanie. Pomagała jej w tym rodzina, znajomi z dawnych lat, nowi przyjaciele, obcy, ale życzliwi ludzie, a przede wszystkim własny, niewyczerpany optymizm, stały upór, brawura i niezłomna wola walki. Ta szalona kobieta o niespożytej energii i odważnych pomysłach, często kierująca się impulsem chwili, pomimo i tak życia pełnego przygód, postanowiła zdobyć Kilimandżaro i jako jedna z niewielu z grupy uczestników wyprawy, dopięła swego. Co ciekawe ta góra, a właściwie masyw górski pozostały po trzech wulkanach, uchodząca wśród alpinistów za łatwą, dla przeciętnego turysty jest dużym wyzwaniem, nie tyle kondycyjnym co zdrowotnym. Wielu poddaje się w połowie drogi chociażby z powodu znacznych różnic ciśnienia atmosferycznego, przekraczającego tolerancję organizmu oraz spadku zawartości tlenu w powietrzu. Miałam okazję podczas lotu z Momabasy do Amsterdamu sfotografować szczyt Kilimandżaro. Przynajmniej taką informację usłyszałam w głośnikach. Wyjątkowo uprzejmy kapitan przechylił samolot na lewe skrzydło, by umożliwić pasażerom ten widok:

 

 

Niestety warstwa chmur i niekontrastowy, biały śnieg pokrywający szczyt ograniczyły pole widzenia. Do dnia dzisiejszego zastanawiam się, gdzie to Kilimandżaro widział pilot?! Szukałam nawet z lupą. Nic z tego, widzę nadal tylko chmury. Stawiam książkę z zakładką temu, kto je znajdzie!
A Corinne, po powrocie z wyczerpującej, morderczej wyprawy, zaczęła budować nowe życie ze… zdwojoną energią! I gdyby nie trudności, o których pisze jak o niezasługujących na uwagę przeszkodach, myślałabym, że tej kobiecie wszystko przychodzi łatwo, lekko i bez wysiłku: praca, wychowanie córki, sukces wydanej książki, nowy związek, realizacja planów i wyznaczanie kolejnych celów do osiągnięcia.
Przyglądałam się jej życiu z ogromną uwagą i z jednoczesnym podziwem. To jedna z tych osób, która zamiast narzekać i obwiniać świat o swoje niepowodzenia, szuka dróg wyjścia poruszając niebo i ziemię, by jej sprzyjały. I sprzyjały jej w dwójnasób! Miałam wrażenie, że gdyby sobie postawiła za cel wybudowanie stadionu olimpijskiego w nowym dla niej mieście, w obcym kraju (tak, tak mam na myśli Polskę), bez żadnych środków finansowych i znajomości, wybudowałaby go! A co tam! Nie zawaham się powiedzieć, że nawet dwa! Drugi dla Ukrainy, żeby było sprawiedliwie.
Obie książki zarażają optymizmem, podnoszą na duchu, dodają energii, udowadniając, że wszystko jest możliwe, trzeba tylko chcieć, a przede wszystkim mieć odwagę, żeby do tego dopuścić. W życiu wszystko może się zdarzyć, trzeba tylko dać temu szansę, a potem niczego nie żałować, tylko iść dalej do przodu. Niby truizm,slogan, ale nabiera realizmu w kontekście przeżyć Corinne, która jest ucieleśnieniem tego przesłania. Żywym dowodem.

Autorka: Maria Akida

Kategorie: Wspomnienia powieść autobiograficzna

Tagi:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *