Z Miśkiem w Norwegii – Aldona Urbankiewicz
Wydawnictwo Prószyński i S-ka , 2011 , 270 stron
Cykl Jak Łatwo i Tanio Podróżować z Dzieckiem Po Świecie
Literatura polska
Ostrożnie z czytaniem tej książki, kiedy do urlopu bardzo daleko. Ale jeśli blisko tak, jak teraz, kiedy wiosna w pełni, a lato tuż za rogiem, to przeczytać ją nawet należy! Bez jakichkolwiek zabezpieczeń i uprzedzeń. Zwłaszcza kiedy się ma malutkie dzieci.
To wulkan emocji zarażający energią i chęcią natychmiastowego ruszenia w świat!
Wprawiła mnie w ekscytację podróżniczymi planami, zmuszając do odkurzenia z zapomnianych zakamarków pamięci podkreślonych kiedyś miejsc do odwiedzenia (Legnica, Złotoryja i jeszcze raz Malbork) i przelała chęć pójścia przed siebie. Dokądkolwiek! Byle iść, patrzeć, podziwiać, zdobywać, obcować z naturą, odkrywać świat dla siebie, by być przepełnioną obrazem świata i jego potęgą przestrzeni. Mieć w tym bliskim, bezpośrednim obcowaniu z naturą również swój udział i serce przepełnione szczęściem zdobywania i poznawania nowych miejsc.
Tak jak autorka tej książki.
Jak sama zaznacza, absolutnie nie przewodnika, ale wspomnień z osiemnastodniowej podróży przez 7 krajów do wytęsknionej Norwegii, pokonując kamperem 6900 km z… czternastomiesięcznym synkiem, Mikołajem. Dla niej po prostu Miśkiem. I jego ojcem, Marcinem.
Jak to możliwe?
Wszystko jest możliwe, jeśli tylko się bardzo chce, posiada się spontaniczną, energetyczną osobowość jak pies – dobiegam w pięć sekund do furtki. Nigdy na chłodno, zawsze zbyt emocjonalnie – jak pisze sama o sobie autorka, a poza tym ma się dużo cierpliwości, miłości i czasu. To wystarczy, żeby nie wykorzystywać alibi posiadania małego dziecka do zaprzepaszczania realizacji własnych marzeń, do odsuwania własnych potrzeb, tłumienia pasji i ograniczania samorozwoju na rzecz innych członków rodziny.
Bo nie ma nic gorszego od nieszczęśliwej mamy wychowującej dziecko.
Ta myśl, jak i wiele innych zasad wychowania, autorka nie tylko sugeruje, przemyca w konkretnych sytuacjach, nie tylko je zna, cytuje, chociażby umieszczając w roli komentarza pod zatrzymanymi chwilami szczęścia w kadrze:
ale również praktycznie wciela w życie. Działa, realizuje i obserwuje efekty, zresztą rewelacyjne, w czasie podróży, w którą tak dobrze wpasowała świat Miśka, a właściwie odwrotnie. To wyprawę rodzinną dopasowała do świata synka. Do jego trybu dnia, poczucia bezpieczeństwa, małych nóżek, dziecięcych możliwości, pór karmienia piersią, chwil snu, pozwalając na to, by przepiękne widoki norweskiego kraju, który sobie ukochała, takie jak ten:
bez żalu, przysłaniała jej druga miłość, drugie szczęście, nawet jeśli na razie ma dwa zęby:
I tylko od czasu do czasu, jak każda zmęczona mama, ma ochotę na pobycie samej ze sobą, gdzieś na skalistej ambonie zawieszonej nad przepaścią, na popatrzenie naturze w… przestrzeń:
Ta opowieść o zaprzyjaźnianiu się z własnym dzieckiem, o pielęgnowaniu wzajemnego zaufania z jego ojcem, o mocowaniu się z własnymi słabościami i lękami, które jej w podróży nie omijają, jest pełna emocji, zachwytów i zadziwień. Pisana językiem przyjaciółki opowiadającej o wyprawie marzeń w czasie teraźniejszym, naszpikowanym kolokwializmami, emocjonalnymi skrótami myślowymi w obliczu potęgi piękna, ogromu wrażeń czy rozbrajającej miłości do Miśka, nie zawsze poprawnie gramatycznie czy stylistycznie, ale za to żywym, namacalnym, bliskim , od serca, dającym pewność, że świat należy do mnie, do każdego, na wyciągniecie ręki, nawet jeśli jest się karmiącą mamą malutkiego dziecka. Zarażającym energią, dającym wiarę w możliwości i sprawiającym, że ma się ochotę planować, wyznaczać cele, robić postanowienia, a w najgorszym przypadku zacząć zastanawiać się nad własnymi marzeniami, zwłaszcza tymi odsuniętymi na bok, lekko przykurzonymi patyną czasu. Nad drogami, których się jeszcze nie przeszło, miejscami jeszcze nieodwiedzonymi, nad własnym życiem i ograniczeniami, które się sobie samemu nałożyło, zmuszając do dreptania po okręgu, dającego złudzenie działania, ruchu, podróży, ale donikąd. Wyprawy nieodbytej, niezapisanej w pamięci. Zmarnowanego czasu?
Podróż Aldony i Miśka już jest zapisana. W pamięci, w sercach i w książce. A dla Miśka, dzięki jego mamie, to dopiero początek podróży jego życia. Kolejna będzie do Portugalii, jak przeczytałam na wewnętrznej stornie tytułowej okładki:
I mimo, że autorka wypiera się przewodnikowego charakteru tej książki, to ja jednak widzę w niej tę rolę. W sensie psychologicznym. Wystarczy zacząć czytać, by dać się poprowadzić autorce za rękę do progu domu i zrobić ten pierwszy, najtrudniejszy krok i… wyjść! Ruszyć w świat razem z dziećmi!
Autorka: Maria Akida
Kategorie: Podróżnicze
Tagi: książki w 2011
Dodaj komentarz