Wszystkie drogi prowadzą do Mekki – Raja Alem
Przełożyła Izabela Szybilska- Fiedorowicz
Wydawnictwo Smak Słowa , 2013 , 547 stron
Seria Mroczny Zaułek
Literatura arabska
Nazwa serii Mroczny Zaułek, w jakim została wydana ta książka, sugeruje jej kryminalny charakter. I taki też wątek był w tej powieści.
W mieście Mekka, w zaułku jednej z najbiedniejszych jej dzielnic, znaleziono nagie zwłoki dziewczyny ze zmasakrowaną twarzą. Uniemożliwiło to komisarzowi Nasirowi o opinii pierwszorzędnego detektywa specjalizującego się w interpretacji nielogicznych dowodów przestępstwa, jednoznaczne ustalenie jej niepodważalnej tożsamości. Sprawę skomplikowało dodatkowo zaginięcie kolejnej kobiety. Od tej pory śledczy musiał ustalić, która z nich jest denatką – Aisza czy Azza. I oczywiście ewentualnego sprawcę.
Ale to tylko wątek.
Przynajmniej dla mnie. Ciekawy, bo podtrzymujący moją uwagę do końca śledztwa. Chociaż nie. Dla narratora również, bo zamiast trupami nieśpiesznie zajął się najpierw żywymi. Świadomie zrezygnował z odsłaniania kryjącej się za denatką historii na rzecz osnutej wokół skandalu fabuły, a jej elementy, jak śledczy, ofiara, motyw i podejrzani, były tak naprawdę pretekstem do ukazania współczesnej Mekki i jej mieszkańców. Miasta świętego, do którego pielgrzymują muzułmanie i dla których wszystkie drogi prowadzą właśnie do niego. Stąd polski tytuł, bo oryginalny, arabski, ma zupełnie inne brzmienie – Tauk al-hamam, nawiązujący do średniowiecznego traktatu autorstwa Ibn Hazma Naszyjnik gołębicy, który pełnił ważną rolę w powieści i jednocześnie symbolizował charakter miasta jawiący się autorce niczym kołnierz gołębicy, mieniący się barwami, jakby rozszczepiało się ludzkie światło. Tę zmienność, różnorodność, płynność, elastyczność, ale głęboko osadzoną i wyrosłą z islamskiej tradycji religijnej, którą przesiąknięte było życie mieszkańców, stale krążące wokół Świętego Meczetu i Al-Kaby,
udało się autorce nie tylko sugestywnie opisać, ale i ukazać z wielu punktów widzenia. Jednak polski tytuł jest bardziej zrozumiały dla przeciętnego, polskiego czytelnika, dla którego przecież wszystkie drogi prowadzą do Rzymu. Sugerowana analogia przyciąga, intryguje, trochę prowokuje, ale przede wszystkim zaprasza do poznania najważniejszego miejsca świata islamu. Daje niepowtarzalną okazję zajrzenia w zaułki niedostępne turystom, poznania problemów ludzi je zamieszkujących, a przede wszystkim możliwość wejścia do serca Mekki nie-muzułmanom. Autorka, z urodzenia mekkanka, czyni ze swoich bohaterów nieformalnych przewodników, wyposażając ich w swoją rozległą i bogatą wiedzę na temat rodzinnego miasta, mówiąc wprost ustami Aiszy – Mekka z Twojej encyklopedii nie przypomina Mekki z mojego zaułka.
Jaka zatem ta Mekka jest?
Już po pierwszych kilku stronach zrozumiałam, że bardzo złożona i faktycznie wielobarwna, jak mieniący się kołnierz gołębia. Właściwie o tylu twarzach i głosach, ilu było jej mieszkańców. To dlatego głównym narratorem zewnętrznym uczyniła… zaułek. Miejsce w sercu najbiedniejszych dzielnic o wymownej, a zarazem symbolicznej nazwie, Wielogłowy, w którym domy wyglądały jak połatane, częściowo przypominały o zamożności dawnych właścicieli, a częściowo, ponakrapiane cementem, drewnem i gliną niczym wypryskami ospy, wskazywały na ubóstwo obecnych. Mogła to być więc twarz jednego z czterech podejrzanych, zauroczonych Azzą lub Aiszą – Jusufa kochającego historię Mekki i Azzę jak jedną istotę, Mu’aza zgłębiającego wiedzę religijną i tajniki fotografii, Chalila taksówkarza z licencją pilota czy Taisa Al-Aghawata zaspakajającego potrzeby seksualne z wystawowymi manekinami. Mogła to być też twarz samej Aiszy zakochanej w Europejczyku lub Azzy, dla której miłość była zwykłą grypą, a nie nieuleczalnym nowotworem. Mogła to być również twarz dowolnego mieszkańca zaułka – Ummy as-Sady królowej giełdy, imama Dawuda bez obywatelstwa, Jabisa szambiarza, Kausar obmywającej ciała zmarłych, Ahmada byłego męża Aiszy, Turycznki krawcowej, Halimy zaparzającej kawę i herbatę na przyjęciach czy wreszcie każdego dilera narkotyków, robotnika bez prawa pobytu, przybłędy bez papierów, imigrantów, którzy składają się na czynsz w nędznej szopie i po kolei zaznają zakazanej przyjemności na sfatygowanych materacach. I wreszcie mógł to być głos komisarza Nasira, który próbując odkryć prawdę szukaną w wywiadach z mieszkańcami zaułka, w dzienniku Jusufa, e-mailach Aiszy do ukochanego, w starym rękopisie znalezionym w medalionie, stale ją gubił między złudzeniami Wielogłowego, pełnymi halucynacji dziennikami Jusufa a schizofrenicznymi e-mailami Aiszy, dając się wciągnąć w grę z wprowadzającymi go w błąd mieszkańcami. Gubił się w mekkańskim społeczeństwie tak, jak narzekający taksówkarze na samo miasto – Gubimy się w Mekce. Miasto, które znaliśmy, zanika. Nie tylko dlatego, że w niektórych okolicach trudno było nawet znaleźć osoby mówiące po arabsku, ale i dlatego że na ich oczach serce Mekki ulegało transformacji. Wokół uświęconego azylu trwał wielki plac budowy,
niszczący miejsca kultu, małe targi, cmentarz męczenników, oferując w to miejsce szklane wieże, handlarzy-najemników i towar produkcji azjatyckiej.
Ta wielonarodowość współczesnej Mekki stała się pretekstem do pojawienia się kolejnego, równoległego do śledztwa, wątku – poszukiwania klucza. Dosłownie i w przenośni. Skradzionego klucza nie tylko otwierającego drzwi do Al-Kaby, ale i do serc wszystkich ludzi, żyjących z maskami na twarzach. Klucza, który uwolniłby od odwiecznego procesu wypierania się siebie samego w imię akceptacji społecznej. W zabawę maskową grali nie tylko ludzie z zaułka Wielogłowego, ale gra w nią cały świat, bo wszyscy ludzie są zmuszani do ukrywania swojego wyznania, przekonań, ciąży, prawdy, wojny, a nawet płci. Mężczyzna odgrywa kobietę, rozsądny człowiek – szaleńca, muzułmanin – żyda, żyd – chrześcijanina, libertyn – świętoszka, fanatyk – liberała. A wszystko po to, żeby zyskać akceptację, podbić serca, zająć miejsca lub stołki albo po prostu żyć w spokoju. Bez względu na to, czy to jest Mekka, Rzym, czy inne miasto świata.
Nie zdradzę czym okazał się być ten klucz, jako jedyny zdolny przebić się przez ludzkie maski i zasłony. Odebrałabym przyjemność odkrywania go następnym czytelnikom tej powieści. Ale wspomnę za to o bogatym języku narracji, pełnym przepięknych metafor, porównań i skojarzeń, sięgającym do bogatej przeszłości i ożywiającym postacie historyczne, anioły i dżinny ze stron Koranu, Biblii i Tory. Tworzącym atmosferę egzotyki i zmuszającym nie tylko do nieśpiesznego smakowania pojawiających się w mojej wyobraźni obrazów, ale i do rozgryzania sensu takich myśli – Istnienie we wszechwiedzącym umyśle Boga oznacza narodziny w Jego wiecznym błogosławieństwie. Bo w tej powieści można odkrywać nie tylko prawdę o zbrodni, świat innej kultury czy problemy społeczne, ale również jej przesłanie filozoficzne, by na końcu połączyć wszystkie warstwy i wątki w jedną całość – od człowieka do ludzkości, od pojedynczego życia do sensu istnienia, od miłości do zbrodni, od duszy do Boga, od przeszłości do teraźniejszości, od idei do praktyki. Od Mekki do Rzymu również.
Wystarczy tylko użyć klucza.
Autorka: Maria Akida
Kategorie: Powieść społeczno-obyczajowa
Tagi: książki w 2013
Dodaj komentarz