Wstrząsy: głupota i wiedza w XXI wieku – Bernard Stiegler
Przełożył Michał Krzykawski
Wydawnictwo Naukowe PWN , 2017 , 567 stron
Literatura francuska
To ważna, niezwykła i aktualna publikacja z wielu powodów.
Napisał ją człowiek, który trafił do więzienia za napady z bronią w ręku. To tam odkrył filozofię, której zgłębianie i studiowanie, po zdaniu matury, odbył drogą korespondencyjną. Doktorat obronił już na wolności. Od tamtej pory napisał kilkadziesiąt publikacji, ale polskie tłumaczenie jednej z nich (dokładnie tej) pojawia się po raz pierwszy. Dobrze stało się, że wydawca wybrał do tego „debiutu” właśnie Wstrząsy. Mimo że napisane po kryzysie finansowym w 2008 roku ich treść, dziesięć lat później, nadal jest bardzo aktualna. To pozycja wyjątkowa również dlatego, że wpisuje się w coraz głośniejszy nurt współczesnych opracowań „krzyczących” i alarmujących o kondycji świata i ludzkości. Publikacji analizujących przyczyny prowadzące do upadku cywilizacji i moralnej degradacji ludzkości. Po wizjonerach, Naomi Oreskes i Ericu M. Conwayu, prorokującymi tę nieuniknioną tragedię w Upadku Cywilizacji Zachodniej, po archeologach i biologach wyraźnie wskazujących i tłumaczących proces moralnej degradacji ludzkości zmierzający ku jej unicestwieniu, a przedstawiony przez Douglasa Prestona w Zaginionym Mieście Boga Małp, pojawił się w Polsce głos francuskiego filozofa sięgający w swojej krytycznej analizie ekonomii politycznej jeszcze dalej i głębiej. Do pierwotnej przyczyny wszystkich wcześniej wymienionych w poprzednich publikacjach – do głupoty.
Ludzkość głupieje – mówi autor wprost.
Jej objawami są hiperkonsumpcjonizm, popędowość, „nałogogenność” i bezkrytyczne myślenie. Winą za tę niedojrzałość i niemożność dorośnięcia społeczeństwa obarcza środowisko uniwersyteckie bardzo szeroko rozumiane i obejmujące wszystkie poziomy edukacji. Oskarża je o sprzedajność, nazywając ją wręcz prostytucją. Ta zdemoralizowana postawa doprowadziła według autora do politycznej i ekonomicznej ruiny na skalę planetarną oraz destrukcji demokracji. Do trwającej wojny ekonomicznej, która pochłania obecnie więcej ofiar niż dwie wojny światowe w powszechnie trwającym głodzie miliarda osób na świecie, migracjach ludności, katastrof ekologicznych, ekonomicznej beznadziei młodych pokoleń, wzroście analfabetyzmu, upowszechnianiu się regresji sanitarnej, spekulacji i unicestwianiu edukacji rodzinnej i publicznej. To tylko kilka z wielu skutków finansjeryzacji ekonomii doprowadzającej również do utraty suwerenności przez państwa. Jej skutkiem są również wstrząsy wykorzystywane do wprowadzania niepopularnych decyzji, jak na przykład likwidacja edukacji państwowej po niszczącym huraganie Katrina w Nowym Orleanie. Takich przykładów podaje więcej. Między innymi polską transformację ustrojową w latach 90. XX wieku. W trosce o przyjemność czytania innych odbiorców, nie zdradzę, co nam wtedy „sprzedano”.
Oczywiście moje przedstawienie myśli autora jest bardzo uproszczone i niepełne.
Autor tę analizę przeprowadził bardzo dokładnie, posługując się aparatem naukowym filozofii. Odwoływał się do myśli swoich poprzedników (głównie Gillesa Deleuze’a, Jacques’a Derridy, Jean-François Lyotarda, Martina Heideggera, Zygmunta Freuda), na których poglądach bazował, polemizował z nimi, a nawet na nowo odczytywał (Georg Wilhelm Friedrich Hegel, Karol Marks), przyjmując rolę komentatora ich myśli filozoficznej. Co ciekawe i rzadko spotykane wśród filozofów, nie poprzestawał tylko na rozważaniach teoretycznych.
Zachęcał do działania.
Proponował konkretne sposoby rozwiązywania istniejącej, katastrofalnej sytuacji, która obecnie spycha ludzkość po równi pochyłej w dół, czyniąc z tej książki swoistą broń pokojową w walce o rozum, w której technologia cyfrowa będzie sprzymierzeńcem, a nie wrogiem. Podkreślał konieczność wdrożenia całkowicie nowej, przemysłowej polityki publicznej i ponowne przemyślenie polityki edukacyjnej, fiskalnej, rodzinnej, międzypokoleniowej, społecznej czy zdrowotnej. Celowo nie używam pojęć, które autor wprowadzał wraz z autorską teorią farmakologiczną, bo po pierwsze – odkrywanie i poznawanie jej samodzielnie w wywodzie filozoficznym jest przyjemniejsze, a po drugie – wymaga od czytelnika stawania na indywidualnych, osobistych palcach intelektu i doświadczeń poznawczych, by ten wywód zrozumieć, a każda próba oddania go słowami filozofa może ten przekaz zaciemnić. Myślę, że każdy musi się z tym tekstem zmierzyć sam. Koncepcja autora jest bardzo gęsta od wiedzy przede wszystkim filozoficznej i angażuje umysł w 100%. Pominięcie lub niezrozumienie jednego słowa burzy lub zniekształca sens całego zdania. To jedna z niewielu książek, którą czytałam tylko w domu i tylko w chwilach emocjonalnego wyciszenia. Autor miał tego świadomość, pisząc – Dzieło filozoficzne nieustannie stawia się i sprzeciwia spokojnemu czytaniu, to jest takiemu, które sobie samo płynie. Ten, kto czyta jest w swoim czytaniu zaciągnięty do pracy, do współwytwarzania, a więc jest zmuszony do wyindywiduowania siebie poprzez wyindywiduowanie tego, co czyta. Ciężko więc pracowałam „zaciągnięta do pracy” przez autora, ale w dużej mierze to, że „wyindywiduowałam się” zawdzięczam tłumaczowi. Nie musiałam googlować, żeby stwierdzić, że mam do czynienia z tłumaczem nieprzeciętnym. Sam fakt, że podjął się tłumaczenia filozofa dotychczas nieprzekładanego, dla którego musiał znaleźć przestrzeń językową, do tego kompatybilną z tą zastaną, świadczy o dużej odwadze stawiania swojego autorytetu zawodowego na szali opinii środowiska naukowego. Swoje obawy z lekkim przymrużeniem oka wyraził w tym zdaniu – W przypadku tekstu, którego głównym tematem jest głupota, tak określona stawka tłumaczenia, w sensie ogólnym, wydaje się wręcz podwójna, podobnie jak obawa tłumacza, że zrobił z siebie głupka. Tę trudność upatrywał również w odwoływaniu się autora do myśli filozoficznej Gilberta Simondona nadal czekającego na tłumaczenie polskie. Wdzięczna jestem tłumaczowi również za posłowie, w którym syntetycznie podsumował treść dzieła, do którego był przygotowany merytorycznie (jest filozofem z naciskiem na współczesną filozofię francuską), za przypisy, za uzupełnianie słowami odautorskimi myśli skróconych przez autora i za pozostawianie słów w oryginale, bym mogła „oczami duszy” uchwycić umykający sens pojęcia niedoskonale, w mniemaniu autora, dookreślony lub oddany przez niego w polszczyźnie. Wobec tej mrówczej i gargantuicznej pracy pozostaje mi powiedzieć jedno.
Chapeau bas!
Nie wyczerpałam wszystkich wątków, zagadnień i smaczków publikacji. To pozycja, nad którą można rozwodzić się w wielogodzinnych debatach i dyskusjach. Chciałabym, żeby tak właśnie było. Żeby o tej krytyce ekonomii politycznej i farmakologicznych propozycjach działania było głośno, bo to jest alternatywa na wygraną rozumu w walce z głupotą. Na uniknięcie trzeciej wojny światowej. Na mądre życie w pokoju.
Na dalsze istnienie ludzkości w ogóle.
Zdania pisane kursywą są cytatami pochodzącymi z książki.
Książkę wpisuję na mój top czytanych w 2018 roku.
Autorka: Maria Akida
Kategorie: Popularnonaukowe
Tagi: książki w 2018
Dodaj komentarz