Uciekinier – Józef Makowski
Wydawca Ośrodek Karta , Wydawnictwo PWN , 2015 , 320 stron
Seria Literatura Faktu PWN ; Podseria Karty Historii
Literatura polska
Bardzo nietypowa opowieść!
Chociaż, jeśli dobrze zastanowić się, to każda opowieść o próbie przetrwania piekła II wojny światowej jest nietypowa. Tak inna, jak różne są losy ludzi w zawierusze wojennej. Historia autora niniejszych wspomnień jest o tyle ciekawa, że, czytając ją, miałam wrażenie awanturniczej przygody, w której wojna i Holocaust to tylko tło do opisywanych wydarzeń mających wiele wspólnego z wielokrotnymi cudami i powieścią science fiction. Brawurowych działań często na pograniczu odwagi i szaleństwa sąsiadujących z głupotą, które cudem nie prowadziły do grobu. Zachowań i decyzji, w których było więcej szczęścia niż rozumu i logiki.
Bo co można sobie pomyśleć o Żydzie, który przetrwał wojnę w Wehrmachtgefolge czyli cywilnych oddziałach pomocniczych Wehrmachtu, przyjaźnił się z Niemcami, powierzył swoją tajemnicę prawdziwej tożsamości Niemcowi, żył na ich koszt, wśród wrogów znajdywał przyjaciół, a wśród rodaków wrogów, na urlopy jeździł do okupowanej Warszawy, spał w niemieckich hotelach, podróżował po Europie pociągiem w przedziałach Nur für Deutsche od Mińska po Paryż przez Kraków, Zakopane i Wiedeń, zwiedzając Luwr dostępny tylko dla okupanta, jak turysta, bo wszędzie był brany za Niemca? Sam tego nie rozumiał, pisząc – Powodzi nam się bezczelnie dobrze, podróżujemy bezpłatnie, za hotele także nie płacimy i nawet prowiant na drogę otrzymujemy darmo. Nic więc dziwnego, że Tadek, jego towarzysz przetrwania, absurdalność położenia i sytuacji często w zadziwieniu podsumowywał stwierdzeniem – Nic z tego nie rozumiem.
Niesamowita i udana historia człowieczej mimikry!
Ale pod tą na pozór brawurową przygodą, której autor świadomie nadał takie cechy poprzez humorystyczne i komiczne przedstawianie faktów, dystansowanie się od bohaterstwa, operowanie absurdem zdarzeń, żywymi dialogami pełnymi gwary i zwrotów obcojęzycznych, błyskotliwą ocenę sytuacji, wnikliwy opis uważnego obserwatora, zdawkowe potraktowanie dramatycznego czasu spędzonego w getcie płońskim , a potem w obozie w Treblince, z których kolejno uciekał, kryła się tragedia zaszczutego człowieka, który nie chciał umierać. Chciał przeraźliwie żyć. Grozę tego pragnienia, które było motorem jego zachowania, ujrzałam dopiero po przeczytaniu całości, kiedy opadła kurtyna humoru i sensacji, ukazując bezmiar cierpienia i trudu jednego człowieka, próbującego sprostać szaleństwu wokół, chroniąc w ciągłej ucieczce swoje migotliwe, delikatne światełko życia. Cały czas towarzyszyła mu świadomość, że Żyd to – J U D E, wyjęty spod prawa, gnany i szczuty. Łatwa zwierzyna łowna, która bez strzału wpada w ręce i rzyga pieniędzmi i złotem na jedno krótkie, nawet szeptem wywołane hasło: „Żydek” i podaje mnóstwo przykładów, których był świadkiem. Niemiłych, przykrych i wstydliwych dla Polaków.
To była wyczerpująca amplituda emocji!
Ciągłej samokontroli i napiętej uwagi komu, co i jak mówić. Precyzji balansu na stale kołyszącej się linii losu rozciągniętej nad przepaścią Europy ogarniętej szaleństwem powszechnej i powszedniej śmierci. Metod i technik przetrwania stosowanych nie tylko wobec Niemców, ale i Polaków w Wehrmachtgefolge, o których pisał – Środowisko, w którym tkwię, ton nadają męty wielkomiejskie, szumowiny, może niezbyt liczebne, ale chciwe, drapieżne, pozbawione hamulców moralnych, prężne i groźne. I tylko od czasu do czasu dramat sytuacji skrajności przeżyć autor ubierał w jedno lub dwa zdania – lęk jak czad przenika niedostrzeżony i wolno wsącza się w krew, karząc uciekać, uciekać… znów uciekać. Czepiać się życia, trzymać się go kurczowo, za cenę nieustępującego niepokoju, który napływając chwilami potężną falą przetwarza się w paniczne uczucie – strach potworny, upokarzający, kojony dotykiem małego blaszanego pudełeczka z ampułką cyjankali, ukrytego w pasku od spodni.
Jedynej polisy na szybką śmierć w sytuacji bez wyjścia.
Te wspomnienia spisane tuż po wojnie mogą współczesnych odbiorców razić brakiem poprawności politycznej i brutalną szczerością w przedstawianiu faktów. Wydane po raz trzeci, ponad pięćdziesiąt lat po wydaniu pierwszym w 1961 i drugim w 1962 roku, zachowały swą pierwotną, oryginalną treść bez zasadniczych zmian. Nie dokonano żadnych skrótów, uwspółcześniono jedynie ortografię i interpunkcję, dodano nieliczne przypisy kontekstowe – jak zaznaczyła Aleksandra Janiszewska, autorka wstępu poprzedzającego wspomnienia. A dzięki fotografii obwoluty wydania poprzedniego w formie dokumentu tożsamości, umieszczonej wewnątrz książki, mogłam zobaczyć twarz autora wspomnień.
Potrzeba nam takich wznowień, które po wojnie nie raziły swoimi opisami zachowań ludzkich w realiach wojennych, w których chęć przeżycia kosztem cudzym była ważniejsza i częstsza niż nakazy moralne. Niż postawa bohaterska tak wylansowana w latach późniejszych. Wtedy wszyscy jeszcze pamiętali , jak wyglądały realia wojny, dzisiaj trudno nam czytać, nie tylko o powszechnej nagonce na Żydów, denuncjacjach i szantażach dla pieniędzy, pladze szmalcownictwa szalejącej tylko w Warszawie, oficjalnych, antysemickich opiniach drukowanych przez Narodowe Siły Zbrojne, wykonywanych wyrokach na Żydach, ale i inaczej wyglądającym „bohaterstwie” Polaków.
Połknęłam bardzo gorzką pigułkę, ale konieczną, by zacząć widzieć przeszłość mojego narodu realnie, a nie życzeniowo.
Autorka: Maria Akida
Kategorie: Wspomnienia powieść autobiograficzna
Tagi: Żydzi
Dodaj komentarz