Twój umysł na detoksie: czyli jak nie zatruwać sobie życia – Rafael Santandreu
Przełożyła Joanna Kuhn
Wydawnictwo Muza , 2015 , 303 strony
Literatura hiszpańska
Do poradników psychologicznych podchodzę sceptycznie.
O ile ich rola w uświadamianiu istnienia samego problemu jest duża, o tyle z zastosowaniem zawartej w nim teorii już gorzej. Zdałam sobie z tego sprawę, gdy trafiłam na warsztaty z aktywacji metod wychowawczych. Pod kierunkiem psychologa i pedagoga wprowadzaliśmy w czyn całą teorię podaną w znanej pozycji amerykańskich ekspertek w dziedzinie komunikacji między rodzicami/nauczycielami a dziećmi – Jak mówić, żeby dzieci nas słuchały. Jak słuchać, żeby dzieci do nas mówiły. To bardzo pozytywne doświadczenie ugruntowało we mnie przekonanie, że przeczytać poradnik psychologiczny lub pedagogiczny to za mało. Trzeba jeszcze popracować nad realizacją jego treści poprzez konkretne ćwiczenia sytuacyjne pod kierunkiem profesjonalistów. I tak zapewne bym myślała do końca świata, a nawet dłużej, gdyby w moje ręce nie trafiła, przez zupełny przypadek (a może tak miało być?), właśnie ta pozycja.
Poradnik, który zmodyfikował mój dotychczasowy, kategoryczny pogląd.
Pokazał mi znaczącą różnicę między psychologią behawioralną, na której zasadach bazowały wspomniane przeze mnie wcześniej warsztaty a psychologią poznawczą. I w tej różnicy leży przysłowiowy pies pogrzebany. Bo o ile ta pierwsza wymaga, nazwijmy to, ćwiczeń zewnętrznych czyli sytuacyjnych, o tyle ta druga wyłącznie ćwiczeń wewnętrznych czyli umysłowych polegających na odkrywaniu myśli, schematów myślowych i przekonań irracjonalnych, które nagromadziliśmy podczas życia, a które stanowią przyczynę bólu i frustracji i mogą prowadzić do cierpienia emocjonalnego, a ostatecznie nawet do zaburzeń, takich jak lęk czy depresja. A takie podejście pozwala na pracę samodzielną właśnie z poradnikiem, który dostarcza wiedzę, metody i konkretne ćwiczenia. I tu znacząca uwaga, o której również wspomina autor a zarazem psycholog poznawczy, a raczej podaje jako warunki przystąpienia do odtruwania umysłu – aby osiągnąć zamierzony efekt, potrzebna jest codzienna, systematyczna, długotrwała praca nad sobą (od 6 miesięcy do roku) oraz otwarty umysł i wytrwałość. Z nich, dwa ostatnie warunki są najważniejsze. Od siebie dodam jeszcze – przygotowanie na lekki szok, na takie „rewelacje”:
Po takim dictum, mniej zaawansowani czyli najbardziej „zatruci” mogą odrzucić poradnik już na początku. W czasach narzuconej młodości i pozornej nieśmiertelności nakaz myślenia o śmierci i jej nieuchronności może bardzo zaboleć. I tutaj dochodzę do jeszcze jednego czynnika mającego wpływ na powodzenie pracy z poradnikiem – odbiorcy i jego stopnia „zatrucia” umysłu przez „toksyny” z zewnątrz. Ujmując rzecz prościej, im mamy w głowie większe piekło stworzone przez własne myśli, podsycane przez schematy i algorytmy myślowe, tym trudniejsza będzie praca z poradnikiem. Powiem więcej – może zdarzyć się tak, że w skrajnych przypadkach, zostanie odrzucony ze złością. Całkowicie zanegowany.
A warto spróbować, bo działa!
Spotkanie z psychologiem-przewodnikiem rozpoczyna się od podania minimum niezbędnej teorii, tłumaczącego założenia psychologii poznawczej, wyjaśniającego metody, jakimi się posługuje w pracy z pacjentami i, najważniejsze, podsuwa rozwiązanie problemów, by w pełni korzystać z radości życia.
Proponuje gotową i sprawdzoną na to receptę!
A podobno nie ma takiej, a tu voilà, jest! Brzmi trochę, jak herezja, ale to prawda, poparta przykładami znanych ludzi, którzy ją stosowali, a metody psychologi poznawczej mieli opanowane do perfekcji. Mówi wprost – I to właśnie jest jeden z moich celów: powiedzieć czytelnikowi, że może się zmienić, może stać się osobą zdrową na poziome emocjonalnym. Pokazuje, jak żyć z „neurozami” innych, nie zarażając się nimi. Jak w neurotycznym świecie Zachodu, kultu nieśmiertelności i „choroby wymaganiowej” ochronić swój umysł, równowagę emocjonalną, budując mur dystansu wobec neuroz i neurotyków. Pod tym ostatnim pojęciem mam na myśli nie tylko ludzi, ale i media z przekazem myślowym. Piosenki i literatura też mogą być toksyczne, z których najbardziej szkodliwe są, nomen omen, poradniki psychologiczne, ale oparte na irracjonalizmie. Przy okazji ich krytyki, autor obala lansowane przez nie mity czyniące więcej szkody niż pożytku, jeśli nie w ogóle katastrofę, w świadomości odbiorcy. Między innymi popularne przekonanie – Jeśli czegoś bardzo pragnę, osiągnę to. Według autora – nieprawdziwe i szkodliwe. A ja od siebie dodam – bardzo!
Nie zabrakło oczywiście ćwiczeń w tej pozycji.
Są one przedstawiane i omawiane w rozdziałach opisujących konkretny problem – strach przed samotnością i ośmieszeniem, nieprawidłowe relacje z innymi ludźmi, wybuchy gniewu, niepożądany wpływ otoczenia, stres w pracy, frustracja i wiele, wiele innych, bardzo powszechnych, niepozwalających na cieszenie się życiem. Dla mnie największą trudność sprawiają ćwiczenia dotyczące opanowania stresu w pracy. Trudno jest mi zastosować metody psychologi poznawczej, kiedy mam do wykonania zadanie. Zwłaszcza zespołowe. Świętego potrzeba, aby udawać Buddę, gdy wszystko dookoła się sypie. Trudno pozbyć się natłoku negatywnych myśli, kiedy złe emocje kipią.
Ale, ale! Autor nie obiecywał mi, że będzie łatwo!
Wręcz przeciwnie! Stawiał warunki i uprzedzał, że praca nad schematami myślowymi to ciężka praca w terapii zachowań. Po prostu orka na ugorze! A im bardziej zarośnięty ugór czyli zatruty i uzależniony umysł, tym trudniej. I tutaj autor podawał metafory, opowieści zaczerpnięte z buddyzmu i chrześcijaństwa, historie konkretnych ludzi lub swoich pacjentów, by zilustrować swój przekaz, podając na koniec każdego rozdziału podsumowujące go, najważniejsze wnioski:
Detoks boli.
Jak każde uzależnienie i z tym już się pogodziłam, cierpliwie zastępując irracjonalizm – racjonalizmem, potrzeby – pragnieniami, dramatyzm – realizmem, wymagania – preferencjami, bo, jak powiedział Epiktet: Nie to nas dotyka, co nam się zdarza, ale to, co mówimy sobie o tym, co się nam zdarza. To ja jestem reżyserem swojego umysłu.
I ostatnia konkluzja.
Mam wrażenie, że przeczytałam naukowe opracowanie filozofii życia wielu religii, udowadniające, że praktyka wiary w codziennym życiu jest możliwa, a nauka tylko wyposaża człowieka w odpowiednie do tego narzędzia.
To szczęśliwy głucho-niewidomy Francisco Feria, którego autor przedstawia, jako dobry przykład w metodzie odniesienia do wzorców pozytywnych.
Autorka: Maria Akida
Kategorie: Poradnik
Tagi: literatura hiszpańska
Dodaj komentarz