Trzecia siostra – Joanna Marat
Wydawnictwo Prószyński i S-ka , 2018 , 456 stron
Literatura polska
Można zmienić kraj, język, paszport, ale nie krewnych, oni w nas pozostają.
Tak myślała Natalia. Jedna z trzech sióstr rodziny Cudowskich. Nie przypuszczała, że pojęcie „oni” kryje w sobie piekielnie skomplikowany i krwawiący emocjami labirynt koligacji, pokrewieństwa i powinowactwa, w którego wejście odważyłam się wejść razem z nią. Ona, z powodzeniem rozwijająca amerykańską karierę aktorki, po to, by odzyskać spokój, zrozumieć siebie, a przede wszystkim wybaczyć sobie i matce. Ja chciałam poznać rodzinę Krugerów, Cudowskich i Flynnów, by przypomnieć sobie, jak bardzo skomplikowaną przeszłość rodzinną mają Polacy, na którą ogromny wpływ miała również historia, czyniąc z naszego narodu, dla jednych przepiękny patchwork generujący tolerancję i akceptację współistnienia, a dla innych powód do wstydu i niepamięci o niej generujące podziały i nienawiść.
Rodzina Natalii była tego idealnym przykładem.
Jej siostry, Agata i Miłka, z jednej matki, ale z różnych ojców, tworzyły rodzinę, ale pełną kłótni, animozji, żalu, wyrzutów, pretensji, tajemnic i sekretów, tworzących wybuchową mieszankę miłości i nienawiści. A ponieważ historia lubi się powtarzać, dokładnie takiej samej, jak w poprzednim pokoleniu ich ciotek. Im bardziej brnęłam w ich przeszłość, tym rozleglejszy i nie do przebycia wydawał mi się ten pełen smutku i tragedii labirynt. Nie do rozplątania meandry losów i ponownego powiązania zerwanych więzi. Ich rozległa sieć obejmującą trzy rodziny była pozorna lub bardzo krucha. Istniała mentalnie na tyle, by nazywać się rodziną. Tylko nazywać. Testem na jej prawdziwą trwałość i solidność okazał się pogrzeb Joanny. Matki trzech sióstr.
Był punktem wyjścia do opowieści i progiem wejścia do labiryntu.
Mrocznego, ciasnego od wypełniających go faktów i pełnego pojawiających się i znikających postaci, ociekającego bólem przeszłości i przerażeniem obrazu nagiej, cierpiącej teraźniejszości, a przede wszystkim zaskakującego co chwilę wyłaniającymi się z cienia pamięci tajemnicami rodziny lub sekretami jej członków. Im głębiej w niego wchodziłam, kierując się zapiskami nieżyjącej ciotki Ady, „spowiedzią” żyjącej jej siostry Haszki i narracją trzech sióstr, tym bardziej obraz rodziny stawał się wielowymiarowy, wieloaspektowy i ciernisty. Tym większy trud ponosiłam na szukanie przyczyn, powiązań i konsekwencji, coraz częściej myśląc, że jest nie do przejścia i prowadzi donikąd. Że nie ma wyjścia z niego będącego celem, dopóki nie zrozumiałam, że jego przejście jest celem samym w sobie. Że skomplikowanie historii rodzinnych samo w sobie jest fascynujące i przeciekawe, a przede wszystkim godne mojej uwagi, by nie szufladkować, nie przykładać jednej miary, nie oceniać z narzuconymi uprzedzeniami oraz nie zniekształcać i naginać faktów do rzeczywistości. Do życia, które jest płynne, zmienne, dynamiczne i nieprzewidywalne.
Konsekwencje niezrozumienia tego mogą być katastrofalne.
Agata je zapijała. Natalia szukała pomocy u psychoanalityka. Miłka nie mogła odnaleźć swojego powołania. Ich matka zanurzyła się w prześladującym ją nieszczęściu. Ciotka Haszka żyła na uboczu, mając za „spowiednika” człowieka spoza rodziny – szofera Piotrusia. Nie rozmawiały se sobą, za to trzaskały drzwiami, zamykały się, dosłownie i w przenośni, na klucz lub zagłuszały się włączonym telewizorem albo radiem. Stan, z którego wyrwać może tylko śmierć jednego z członków rodziny. A przynajmniej otrząsnąć z marazmu i zmusić do retrospekcji i rewizji dotychczasowych poglądów oraz postaw. Nawet jeśli okaże się to bolesne, wbrew sobie, przynoszące kolejne szkody i rozdrapywanie po latach psychicznych strupów i ran.
A wszystko to po to, by poznać jedną, prawdziwą historię rodziny.
Autorka jak zwykle (za co sobie ją cenię) stworzyła historię kobiet zaplątanych nie tylko we własne, zakłamane więzi rodzinne, ale i w historię kraju umieszczoną w tle ich losów. Ukazując indywidualne ścieżki życia, pokazała ich kruchość i skomplikowanie, których przyczyną i skutkiem jesteśmy my sami poprzez nasze wybory i decyzje. Odtworzenie ich dla bohaterek było bardzo bolesne, ale i oczyszczające.
Dla mnie fascynujące!
Bo mimo że to fikcja literacka, to jednak mająca swoje potwierdzenie w rzeczywistości. Z takich osób składają się polskie rodziny. Z takich rodzin składa się polskie społeczeństwo. Jesteśmy dokładnie tak różnorodni, jak rodzina Krugerów, Cugowskich i Flynnów. A jeśli ktoś myśli inaczej, to znaczy, że o tym nie wie lub nie chce wiedzieć. Autorka pięknie i boleśnie o tym ponownie przypomniała. Motyw kobiet i wpływ wydarzeń historycznych na ich losy są stałymi i wiodącymi wątkami w jej powieściach. Tak było w Grzechu Joanny, Jedenastu tysiącach dziewic i jej kontynuacji, Madonnach z ulicy Polanki. Za każdym razem inaczej podane, za każdym razem wciągające w ten kuszący tajemnicami labirynt historii kobiet i ich rodzin. Najnowsza jej powieść jest jeszcze bardziej skomplikowana i wielogłosowa narracyjnie, ale śmiem twierdzić, że nie ostatecznie. Życie, źródło niewyczerpanych inspiracji, zawsze podsunie coś nowego. Nie wystarczy to dostrzec. Trzeba jeszcze sięgnąć, nadać temu kształt i ubrać w słowa, by historia nabrała rozpędu w wyobraźni czytelnika. A przy okazji subtelnie podsunęła zagadnienia do przemyślenia.
Autorka to potrafi!
Zdania pisane kursywą są cytatami pochodzącymi z książki.
Autorka: Maria Akida
Kategorie: Powieść społeczno-obyczajowa
Tagi: książki w 2018, literatura polska
Dodaj komentarz