Tłumaczka – Leila Aboulela
Przełożyła Anna Zdziemborska
Wydawnictwo Remi , 2011 , 325 stron
Literatura angielska
Na pewno ominęłabym tę książkę w wyborze, kierując się tylko okładkowym obrazkiem, bardzo ostatnio monotematycznym i nagminnie powtarzalnym, wprowadzającym odtwórcze, a przez to wzbudzające we mnie zniechęcające uczucie do jej czytania. Mogłabym stworzyć obszerną galerię jednookich kobiet okrytych chustą. Zastanawiam się, dlaczego graficy mają takie zawężone pole wyobraźni? Przecież kultura arabska jest przebogata w mądrą symbolikę i piękne skojarzenia, których liczba sięga prawie nieskończoności. Ale nie! Polscy projektanci, a może i nie tylko, zacięli się niczym igła na płycie analogowej, odtwarzając tylko jeden lejtmotyw. No dobrze, może przeholowałam, ale kontrast między tym co mi się oferuje, a tym co mogłabym otrzymać, osiągnęłam. O frustracji z tego powodu nie napiszę ani słowa.
Na szczęście (moje, wydawcy i autorki) na dole okładki, jeszcze sokolim okiem, dostrzegłam zdanie, które zatrzymało mnie przy niej na dłużej:
A właściwie jego ostatnia fraza – poezja w ruchu. To i tylko to zaważyło i wystarczyło, żebym włożyła ją do zakupowego koszyka, zaintrygowana czekającą mnie ucztą literacką.
I rzeczywiście taką się okazała. Historia miłości opowiedziana przez główną bohaterkę Sammar, subtelną kobietę, była niezwykle delikatna, pełna zawieszonych myśli, niepewności, wahań, domysłów i emocji ubranych w piękne słowa, tworzących koronkową strukturę więzi między kochankami… platonicznymi. Niestety, budowana z bardzo kruchego materiału, łatwo ulęgającego erozji, który miał być budulcem do dopiero powstającego projektu miłosnego uczucia, z góry skazanego na niepowodzenie i zniszczenie.
Na dodatek z własnego wyboru, na własne życzenie.
Ona urodzona w Anglii, ale wychowana w sudańskim Chartumie, muzułmanka, wdowa, tłumaczka z arabskiego na angielski. On, Rae, urodzony w Anglii, historyk specjalizujący się w sprawach Bliskiego Wschodu, wykładający politykę Trzeciego Świata, z etykietą eksperta od spraw islamskich, chcący być obiektywnym i zdystansowanym w powodzi uprzedzeń i hipokryzji wobec świata arabskiego. Oboje wspólnie pracujący na uniwersyteckim wydziale w Aberdeen. Pochodzący z pogranicza dwóch kultur, sądzili, że ich znajomość jest w stanie zniwelować różnice między nimi zarysowane przez religię, narodowość i rasę, pozwalając na wspólne życie. Problem pojawił się , kiedy Sammar zrozumiała, że Rae traktował ją zgodnie z własną kulturą licząc na jej zeuropeizowanie, a ona wyobrażała sobie, że on uszanuje, tak dobrze mu znaną, jej kulturę i będzie traktował, jak kobietę arabską, dla której honor i reputacja kobiety jest tak krucha jak zapałka. Dla niej życie z mężczyzną bez ślubu było wykluczone, a dla niego nieformalny związek z kobietą nie musiał kończyć się małżeństwem, a w tym przypadku również przejściem na islam.
Oboje postanawiają zabić tę miłość, a sama opowieść z nostalgicznej staje się depresyjna, przytłaczająca, smutna, a mimo to niezwykle spokojna i wyciszona, niezłomna pewnością okrutnego wyboru dla psychiki zakochanych.
W tym sensie wymowa opowieści jest bardzo radykalna, jeśli nie skrajna, biorąc pod uwagę swobodę życia i niezależność współczesnych ludzi. Nawet tych wierzących. Jest jednocześnie bardzo uniwersalna w swoim przesłaniu. Losy determinowane przez decyzje bohaterów są ilustracją nie kultury czy obyczajów i niekoniecznie nawet arabskiej, ale generalnie wiary w Boga, która wyznacza drogę człowiekowi. To fundament wiary, nie religia pełna tragizmu, religia odkupienia poprzez ofiarę, ale właśnie wiara jest podwaliną, jedynym stałym odnośnikiem i niezniszczalnym fundamentem, na którym człowiek może budować swoje istnienie. Reszta to krucha koronka, którą bardzo łatwo zniszczyć, bo wszystko co stworzone przez człowieka jest nietrwałe, omylne i zbyt delikatne, by mogło przetrwać.
Ten głos brzmi jak nawoływanie na nawrócenie się ludzkości na życie zgodne z zasadami przyjętej wiary i muszę przyznać, że w tym sensie jest dla mnie ciekawym zaskoczeniem zwykłej literatury, nieposzukującej sensacji w mezaliansie dwóch kultur, ale nawołującej do fundamentalnych wartości każdego wierzącego człowieka.
Taka zwykła-niezwykła opowieść na tle rozdzierających serce romansów ludzi z różnych kultur.
Pozostawiła mnie w zadumie i zamyśleniu nad kondycją duchową ludzkości i nad zaborczością Boga.
Autorka: Maria Akida
Kategorie: Powieść społeczno-obyczajowa
Tagi: książki w 2011
Dodaj komentarz