Tajemnica Marii Magdaleny – Paweł Lisicki
Wydawnictwo M , 2014 , 231 stron
Literatura polska
Gdy ujrzałam na rynku wydawniczym tę pozycję, pomyślałam z westchnieniem – ileż można pisać o postaci, o której ewangelie kanoniczne wzmiankują skąpo, chociaż kluczowo dla wydarzeń z życia Jezusa?
Okazuje się, że można, a stopień potrzeby takiej pozycji zależy od piszącego, bo czytelnik niekoniecznie może być jej świadomy. W przypadku tego autora, po lekturze jego innej publikacji Kto zabił Jezusa? wiedziałam, że na pewno będzie w niej coś więcej niż tylko opowieść o tytułowej bohaterce. Analogicznie tak, jak było z Jezusem.
A dokładniej kontekst historyczny i współczesny tej postaci.
Ten pierwszy poprzez umieszczenie osoby, wydarzeń i słów w warunkach jej współczesnych, starając się je zrozumieć poprzez wychodzenie od ówczesnych wartości, sposobów zachowania, reguł życia. To przestawienie myślenia współczesnego człowieka na myślenie kategoriami dyktowanymi przez czasy, w których żyła postać historyczna, było wymaganym przez autora kluczem do zrozumienia przekazu biblijnego. Ten drugi poprzez ukazanie ogromnego wpływu współczesnych ideologii i zjawisk społeczno-kulturowych na ostateczny obraz Marii Magdaleny. W tym przypadku przez feminizm. To one, te konteksty, tak naprawdę są głównymi bohaterami, tematami i problemami książki. To dlatego autor nie ujmuje postaci bohaterki odtwórczo, a już na pewno nie rewolucyjnie, próbując spekulować.
Wręcz przeciwnie!
Bierze miotełkę faktów historycznych, czasami papier ścierny tekstów z ewangelii kanonicznych i pracowicie, słowo przeciwko słowu, myśl przeciwko myśli, argument przeciwko argumentowi, ściera, zdziera i zeskrobuje narosłą patynę. Bynajmniej szlachetną. Według niego brudną, zbędną, szkodliwą i zniekształcającą obraz postaci. Przede wszystkim dla chrześcijanina, bo autor jest apologetą chrześcijaństwa, jak nazywają go inni. Dla mnie trochę monopolizującym dostęp do Boga, ale szanuję tę postawę, bo w końcu jego jest ten kawałek podłogi (czytaj książka) i on na nim rządzi, a ja jestem tylko gościem słuchającym go z powodu wcześniej wymienionych kontekstów. Zwłaszcza że autor nie jest owładnięty misją jedynej słusznej prawdy, ale obrońcą rozumnym i rzeczowym, odkładającym emocje na bok i pracującym nad zagadnieniami umysłem, opierając się na faktach, które czerpał z Biblii. I tę Biblię musiałam mieć przy sobie podczas lektury, ponieważ autor często się do niej odwoływał, rzadko cytując konkretny fragment. Raczej wymagał ode mnie, abym sama go odnalazła. Przyznam, że ta wymuszona interaktywność i uczucie aktywnego uczestnictwa w procesie logicznego myślenia, sprawiała mi sporą przyjemność, mimo że wymagało to ode mnie dużej dyscypliny. Była ona bezwzględnie konieczna z dwóch powodów. Po pierwsze wynikała z funkcji autora w roli prowadzącego dialog lub polemikę z wieloma egzegetami, teologami oraz innymi naukowcami, w którym to wielogłosie, w chwili rozproszenia, łatwo było zgubić głos autora. Zwłaszcza wtedy, gdy stosował ulubioną (tak sądzę po częstości jej występowania) metodę ironii i pozornego przyznawania przeciwnikowi racji, by wyolbrzymić absurdalność poglądów lub toku myślenia. A po drugie dlatego, że precyzja logicznego wywodu była tak skonstruowana, że przerwanie jej w jakimkolwiek miejscu, wymagała powrotu do początku. Do tezy, którą argumentował. Nie napiszę, ile razy musiałam zaczynać od nowa, bo było ich tak dużo, ale nie narzekam. Wręcz przeciwnie. Lubiłam tę powtarzalność, bo cenię sobie autorów, wyciągających mnie z lenistwa umysłowego, podnoszących poprzeczkę, do której staram się dosięgnąć, a przy okazji uczyć się dostrzegać słabe punkty w logice rozmówcy.
Tak nastawiona, zdyscyplinowana i z Biblią u boku, z zaciekawieniem zajrzałam do środka, zastanawiając się przed czym i przed kim będzie bronił tym razem Marii Magdaleny?
Otóż przede wszystkim przed poprawnością polityczną wielu egzegetów tworzących wielopiętrowe konstrukcje, byle tylko dostosować sens odziedziczonych przekazów do swych oczekiwań i wyobrażeń (nic nowego, bo znam to z Kto zabił Jezusa?) i przed feministkami, które coraz częściej Marię Magdalenę traktują jako symbol swoich poglądów.
Nie byłam świadoma tego, jak daleko ta ideologia ingeruje w interpretację Biblii forsując swój punkt widzenia. Ale nie to mnie przerażało, tylko skala wiary w ich argumenty. Wiary w fikcyjne teksty literackie Dana Browna (Kod Leonarda da Vinci) i popularnonaukową pozycję Maria Magdalena i Święty Graal Margaret Starbird, na których ludzie opierali swoją wiedzę o Marii Magdalenie w roli apostołki i żony Jezusa, która urodziła mu dzieci. Czytałam obie pozycję, również dziwiąc się i zastanawiając się tak, jak autor, jakim cudem te książki, pierwsza napisana w celach rozrywkowych, a druga, by zaspokoić potrzebę sensacji, stały się dla czytelników niepodważalnym źródłem prawdziwej wiedzy? Jakim cudem rzesze katolików uwierzyły w argumenty feministek opierających swoją wiedzę na ewangeliach gnostycznych, stosując metodę egzegezy milczenia i współczesną miarę do interpretowania czasów historycznych? Jakim cudem, po raz trzeci, te pozycje stały się dla chrześcijan wiarygodniejsze od Biblii?
Przysłuchiwałam się autorowi z rosnącym podziwem, jak cierpliwie zamiata tę stajnię Augiasza, pełną poglądów wyrosłych na gruncie życzeniowo-emocjonalno-misyjno-sensacyjnym, pochylając się nad każdym argumentem przeciwnika, nawet tym wyssanym z palca, niezmiennie przypominając chrześcijanom o fundamentalnym źródle ich wiedzy – Biblii. Jak przywraca Marii Magdalenie jej pierwotny wizerunek, odwracając proces od pobożnej pokutnicy do wyuzdanej kochanki Jezusa, od niewzruszonego filaru Kościoła do tajemniczej kobiety, noszącej w sobie sekret, który może zachwiać w posadach całym chrześcijaństwem – jak napisał, cytowany przez autora, francuski historyk Regis Burnet. Jak rzeczowo odpowiada na pytania – dlaczego tak się stało (wszechobejmująca erotyka i postępująca seksualizacja kultury), jakie są tego przyczyny (nie boi się obarczyć winą również Kościół), komu na tym zależy i dlaczego?
I nie będzie lepiej, bo za feminizmem dużymi krokami nadciąga gender!
Dlatego moją kolejną lekturą będzie publikacja poświęcona właśnie temu ostatniemu pojęciu?, zjawisku?, ideologii?, a może nauce?
Autorka: Maria Akida
Kategorie: Popularnonaukowe
Tagi: religia
Dodaj komentarz