Na ostrzu książki

Czytam i opisuję, co dusza dyktuje

Facebook Instagram YouTube Lubimy Czytać Pinterest

Stan zdumienia – Ann Patchett

21 marca 2019

Stan zdumienia – Ann Patchett
Przełożyła Anna Gralak
Wydawnictwo Znak Literanova , 2012 , 447 stron
Literatura amerykańska

Musimy zastanowić się nad całym światem. – mówi wprost, słowami jednego z bohaterów tej powieści, autorka i buduje scenariusz konfrontacji społeczeństwa cywilizacji z plemionami żyjącymi w dżungli.
I to jak buduje!
Nie było mi łatwo wysunąć ostateczne, niepodważalne i jednoznaczne wnioski, ponieważ każdy z nich pociągał za sobą bolesne i nieodłączne konsekwencje, daleko posunięty kompromis krzywdzący, w mniejszym lub większym stopniu, każdą ze stron. Autorka tak wplotła w bieg wydarzeń swoich bohaterów, zmieniła im środowisko naturalne dotychczasowego życia, ukazała na nowo kontekst postrzegania praw natury i podstaw moralnych funkcjonowania świata oraz roli ludzi w nim, że właściwie nad tą naszą rzeczywistością zastanawiam się nadal.
I o to właśnie autorce chodziło, kiedy postanowiła swoją główną bohaterkę, czterdziestodwuletnią Marinę pracującą dla firmy farmaceutycznej, wysłać w głąb amazońskiej dżungli, by wyjaśnić okoliczności śmierci jednego z jej pracowników i ponaglić do zakończenia badań nad płodnością, przebywającą tam od kilku lat doktor Swenson. Kobiety początkowo bardzo tajemniczej, niedostępnej, cieszącej się szacunkiem wśród ludzi z najbliższego otoczenia i wśród członków plemienia Lakaszi, którego kobiety rodziły dzieci do późnej starości. Ten fenomen biologiczny niekończącej się płodności firma chciała wykorzystać do leczenia bezpłodności wśród klientek, których było stać na wykupienie kosztownej terapii, gwarantującej nie tylko zajście w ciążę i urodzenie dziecka, ale i świadome, planowe przesunięcie zapłodnienia na lata przypadające nawet po menopauzie.
Jednak nie ten aspekt badań był głównym powodem przedłużania terminu ich zakończenia przez niepokorną doktor Swenson. Kobieta okazała się naukowcem z sumieniem i człowiekiem, który wyznawał zasadę – Nigdy nie skupiaj się za bardzo na tym, czego szukasz, by nie przeoczyć tego, co już znalazłeś. A znalazła powiązane z lekiem na bezpłodność, remedium na malarię. Choroby, na którą umierają tysiące ludzi na całym świecie. Uważała, że ma prawo do wykorzystania, bez wiedzy przełożonych, możliwości finansowych swojej macierzystej firmy mówiąc – Kiedy stworzymy jeden lek, będziemy mieli i drugi, a nie widzę żadnej krzywdy w tym, że amerykański koncern farmaceutyczny, płaci za szczepionkę, która przyniesie olbrzymie korzyści zdrowiu wszystkich ludzi na świecie, choć nie da żadnych korzyści finansowych udziałowcom. Ludzie potrzebujący szczepionki przeciw malarii nigdy nie będą mieli środków, żeby za nią zapłacić.
A potem każe się zastanowić – Proszę sobie wyobrazić osiemset tysięcy dzieci biegających po tej planecie po wprowadzeniu szczepionki. Może zamiast podejmować próby reprodukcji, kobiety po menopauzie pragnące zostać matkami mogłyby zaadoptować część tej nadwyżki, która z pewnością będzie dostępna.
Mogłyby?
Nie musiałam się długo zastanawiać nad odpowiedzią. Wiem, że niewiele jest tak altruistycznie nastawionych kobiet, które wybrałyby adopcję, mogąc jednocześnie dzięki lekowi urodzić własne dziecko. Ludzki instynkt i prawo ewolucji powielania własnych genów jest silniejszy niż rozumowe nakazy moralne. Doktor Swenson w tych rozważaniach posuwa się dalej, roztaczając grozę obrazu przyszłości – Nie mam zamiaru sprowadzać na świat nieszczęścia, bo nie wierzę w zdolność kobiet do zaprzestania prób w rozsądnym wieku. I muszę się w tym miejscu z nią zgodzić, bo również w to nie wierzę. Świat zdążył poznać już podobne przypadki braku rozsądku w zalegalizowanej eutanazji czy manipulacji genetycznej na roślinach, zwierzętach i ludziach. Człowiek wykorzysta wszystko, zwłaszcza zdesperowany, dla własnego, egoistycznego dobra, co podsunie mu nauka, w której rozwoju próbuje jej granice wyznaczać człowiecza etyka, a właściwie kapryśna, często wybiórcza moralność.
Świat badacza z perspektywy szalki Petriego, doświadczalnych myszy, mikroskopu, sterylnych pomieszczeń laboratoryjnych i ze ściśle określonym budżetem, okazał się być zupełnie inny dla Mariny w zetknięciu z naukowcem pracującym w dżungli, przeprowadzającym badania na ludziach i eksperymenty na sobie. Tym samym zmusza Marinę i mnie, czytelnika, do odpowiedzi na kolejne pytania – Jak daleko może posunąć się naukowiec w swoich doświadczeniach? Gdzie leży granica rozdzielająca naukę od szaleństwa, chęć zysku od chciwości, zdrowy rozsądek od emocjonalnych pragnień? Kolejny zabieg wprowadzenia człowieka cywilizacji w środowisko pierwotnej przyrody, które dawno przestało być jego naturalnym, ukazuje nie tylko grozę ziejącej przepaści oderwania się ludzkości od korzeni, ale i zadaje kolejne pytanie – Czy mamy prawo ingerować w świat ludzi żyjących od zawsze zgodnie z prawami natury? Czy wolno nam z każdego człowieka „dzikiego” stwarzać „Amerykanina”?
Takie trudne pytania autorka mnoży w całej powieści. Nawet na chwilę nie pozwalała mi na odpoczynek od dyskusji z książką wyposażając bohaterów o skrajnych postawach w argumenty sumienia, emocji i rozumu. A jeśli wydawało mi się, że znalazłam idealne rozwiązanie, możliwy konsensus porozumienia, to tylko na chwilę, bo kilka stron dalej, kilka wydarzeń później, zmieniały się w gruzowisko poglądów, podważające zasadność moich wniosków.
Trudność, ale bardzo przyjemną, bo intelektualną, przedzierania się przez dżunglę myśli, poglądów, wartości i teorii pogłębiała duszna, tropikalna atmosfera dżungli rzeczywistej, tej amazońskiej, oddana z taką samą realnością i detalami jej opisów, jak w Jądrze ciemności Josepha Conrada, do której zresztą porównał ją Time Magazine:

 

 

I w tym miejscu muszę jednak zaprotestować przeciwko użyciu określenia „kobieca wersja”. Fakt, że głównymi bohaterkami są kobiety, to trochę za mało, żeby używać tego wyrażenia, które niesie ze sobą niebezpieczeństwo skojarzenia z lekką i przyjemną literaturą dla kobiet.
A przecież lekka nie jest. A już absolutnie nie jest miła i przyjemna. Wręcz przeciwnie. Wymaga uwagi i skupienia, dokonywania salomonowych wyborów moralnych, myślenia i formułowania samodzielnych wniosków i odpowiedzi na piekielnie trudne pytania.
A właściwie nad jednym, zasadniczym pytaniem leżącym u podstaw wszystkich – Dokąd, my ludzie, właściwie zmierzamy?
Odpowiedź na nie, a może niemożność sformułowania jednoznacznej odpowiedzi, może naprawdę wprawić w stan zdumienia.

 

Zdania pisane kursywą są cytatami pochodzącymi z książki.

 

Dzisiaj premiera powieści!

 

 

A tutaj autorka sama opowiada o książce.

Autorka: Maria Akida

Kategorie: Powieść społeczno-obyczajowa

Tagi:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *