Przebiegła i niewinna: powieść historyczna – Shirlee Busbee
Przełożyła Barbara Cendrowska-Werner
Wydawnictwo Bellona , 2012 , 376 stron
Literatura amerykańska
Niektóre książki traktuję jak dzieci, które mając przebogatą wyobraźnię, potrafią zainteresować mnie skomplikowaną fabułą pełną intryg, ale i wywołać pełen pobłażania uśmiech scenami erotycznymi. Wtedy mam ochotę powiedzieć sobie na głos – Dziecko moje, masz cudowny dar fantazjowania, ale co ty wiesz o seksie?
Dokładnie takie odczucia mam, czytając książki tej autorki.
Talent do wikłania bohaterów w ciąg skomplikowanych i niebezpiecznych wydarzeń ma przeogromny. Tym razem jej męską „ofiarą” padł Asher. Ten sam, który w Uległej i posłusznej porwał i szantażował Isabel. W tej odsłonie nagle wszedł na drogę cnoty, pragnąc się ustatkować. Nie byłby sobą, gdyby zszedł ze złej drogi hulaszczego życia po cichu. Chciał jeszcze ostatni raz, przed przyjęciem roli statecznego, szanowanego, zamożnego posiadacza ziemskiego doglądającego swoich dóbr i uczciwych interesów, dokonać kradzieży diamentowego naszyjnika. Podjąć ryzyko zemsty na lordzie Ormsbym, za jego mord na ukochanym psie babci. No tak, powód na pozór bardzo, dyplomatycznie rzecz ujmując, mało godny aż takiego przestępstwa, ale od właśnie takich niewinnych pobudek najczęściej zaczynają się poważne dla bohaterów, a ciekawe dla mnie, kłopoty. Tym razem prowadzące prosto do drugiej „ofiary” autorki – młodej wdowy Juliany.
Pech, a może szczęśliwy traf, sprawił, że oboje spotkali się w głębokiej porze wieczorowej za kotarą w gabinecie lorda.
Ta niespodziewana wpadka, w dość osobliwych okolicznościach, połączyła parę, wikłając ją w zawiłe intrygi, ciąg nieprzewidywalnych zdarzeń, a nawet morderstwa. Zarówno te sprzed lat, będące dobrą kartą przetargową do szantażu, jak i te planowane, które miały lub nie, dopiero się dokonać. Nie przeszkadzało to wcale, wręcz przeciwnie, sprzyjało rozwojowi gwałtownych i namiętnych uczuć między Asherem a Julianą.
I tu pojawił się problem!
Oboje pragnęli dwóch rzeczy – siebie wzajemnie i wolności. Ambiwalencja odczuć i sprzecznych myśli targała nimi po wszystkich stronach powieści niczym huragan, a mnie razem z nimi. On chciał, ale nie mógł, bo wszak dżentelmenowi nie wypada tak zdybać kobietę w ustronnym miejscu, jak pierwszą lepszą dziewkę. Ona też chciała, bo walory fizyczne Ashera kusiły, a nawet rosły w miarę uważniejszego spojrzenia, ale przecież wolność i niezależność od mężczyzn była równie słodka co spełnienie. A liczne okoliczności pracowały usilnie nad stworzeniem komfortowych warunków do podjęcia ostatecznej decyzji. A to kusiły ciemną nocą w jakimś odludnym domku, a to wygodnym szezlongiem w salonie pod nieobecność reszty domowników, a to ukrytą w gąszczu zieleni altanką ogrodową i wieloma, wieloma innymi, atrakcyjnymi, pociągającymi miejscach. Chociaż, jakie miejsca nie są pociągające, gdy jego pocałunek był zbyt uwodzicielski, ruch języka, pożądliwe wtargniecie, zbyt słodkie, by odmówić. Faktycznie, trzeba byłoby być z kamienia, żeby nie drgnąć nawet rzęsą i narzekać na igliwie pod plecami.
Ale to nie pomagało w podjęciu decyzji! Nadal nic!
A właściwie coś – niekończące się wahanie! Chociaż też bym była w rozterce, gdybym doświadczała takich scen – Z czymś na kształt jęku i przekleństwa spadł na nią, wpijając się w jej usta niczym dziki zdobywca. Ho, ho! Naprawdę można się przestraszyć i zacząć dobrze rozważać, czy aby na pewno wyobrażam sobie dalsze życie z takim brutalem. Ale to jeszcze nic! Potem było dużo straszniej, bo rosnąca skala pożądania wyzwalała zachowania wręcz sadystyczne – Wbił się w jej usta językiem jak gorącym trzonem i torsem miażdżył jej piersi.
Auć!
Chciałoby się krzyczeć z bólu. Ale nie Juliana. Ona z zaskoczeniem odkryła, że są kochankowie i kochankowie… I z tym wnioskiem już nie polemizowałam, bo każdemu według indywidualnej przyjemności. Miałam i ja swoją – uśmiech od ucha do ucha, a ponieważ w tej powieści autorka pozwoliła sobie na dużo więcej i dużo dalej (jeśli nie dużo głębiej!) w scenach erotycznych niż w pierwszej powieści, praktycznie uśmiech nie schodził mi z twarzy. Dokładnie taki, jak u mojego kwiatka:
W efekcie bardzo dobrze się bawiłam.
I mimo, że na stronie tytułowej powieść określono jako historyczną, bo akcja dzieje się w dziewiętnastowiecznej Anglii, to bardziej pasuje tu wyrażenie użyte w blurbie umieszczonym na tylnej okładce – awanturniczo-romansowa. Od siebie dodam – z wątkiem kryminalnym.
Jak widać powyżej, przede mną kolejna porcja intrygi, namiętności i zniewolenia, jak głosi napis w lewym, górnym rogu okładki tytułowej. I humoru – dodam od siebie. I sama nie wiem, na którą najbardziej z tych obietnic się cieszę.
Chyba nietrudno zgadnąć?
Autorka: Maria Akida
Kategorie: Powieść historyczna
Tagi: książki w 2013
Dodaj komentarz