Pokochawszy: o miłości w języku – Jerzy Bralczyk i Lucyna Kirwil w rozmowie z Karoliną Oponowicz
Wydawnictwo Agora , 2018 , 293 strony
Literatura polska
„Język jest nie tylko po to, żeby coś załatwić. On jest sposobem istnienia człowieka.”
Powyższe słowa wypowiedział literaturoznawca Jerzy Bralczyk, które gdzieś, kiedyś przeczytałam i sobie zanotowałam. Jeśli to prawda, to rozmowa trójki autorów książki jest próbą odpowiedzi na sposób tego istnienia również w miłości. Tej pojawiającej się między dwojgiem ludzi, składającej się z kilku etapów – zauroczenia, zakochania, miłości i przywiązania. Lucyna Kirwil podała za Bogdanem Wojciszkem trochę inne – zakochanie, romantyczne początki, związek kompletny, związek przyjacielski i związek pusty. Jakie fazy by nie były, jak by je nie nazywać, Jerzy Bralczyk stanowczo się im sprzeciwił. Tak reagują osoby, którym trudno pogodzić intymność i romantyczność z bezemocjonalnym podejściem naukowym, które reprezentowała Lucyna Kirwil – psycholog i agresolog. To zetknięcie się dwóch umysłów, odmiennych podejść zawodowych i różnych osobowości poprowadzonych meandrami, a może okresami w miłości, przez pisarkę Karolinę Oponowicz, było dla mnie nie tylko oddaniem „sposobu istnienia człowieka” w miłości, ale i miłości oddanej słowami poprzez narzędzie, jakim jest język. Zabrzmiało trochę filozoficznie, ale tej filozofii w rozmowie było, jak na lekarstwo. Dyskusją o gramatyce też bym jej nie nazwała. Autorzy we wstępie uprzedzili, że nie będą odpowiadać na ponadczasowe pytania typu – Jak to jest z tą miłością? Jest cudem czy więzieniem? Łącząc wiedzę z psychologii i językoznawstwa spróbowali odpowiedzieć na pytania przede wszystkim o językowy sposób wyrażania miłości i uczuć jej towarzyszących na każdym etapie jej rozwoju, o wpływ języka na zachowania miłosne człowieka, o pojęcia, te ładne i te wulgarne, określające miłość, seks i osobę westchnień, o umiejętność wyrażania emocji i rozmowy o nich, o sposobach wyznawania uczucia i zmienianiu się języka w miłości romantycznej, a potem dojrzałej, o języku seksu, który oscyluje między wulgarnym, medycznym lub infantylnym i języku kłótni, o miłosnym kiczu, rytuałach, rozstaniach, listach tradycyjnych zamieniających się w esemesy i dewulgaryzacji wyrażeń, które kiedyś były przekleństwami, a dzisiaj stosowane są bez świadomości ich dawnego znaczenia. Po tej rozmowie „pójść na całego”, „przegiąć pałę” i „rura mu zmiękła” wyrzucam ze swojego słownika. Nie są już dla mnie niewinne znaczeniowo. Powyższe wątki to tylko niewielka część całości, na dodatek wymieniona chaotycznie, bo sama rozmowa, nawet jeśli na taką wyglądała, była bardzo uporządkowana, w tej swojej wielokierunkowości rozwoju tematów, poprzez rozdziały. Każdy z nich odpowiadał chronologicznie etapom rozwoju miłości w związku. Zapowiadała je pomarańczowa kartka z tytułem czekającego mnie cząstkowego tematu rozmowy,
na odwrocie której umieszczano wybrane z niej zdania.
Przysłuchiwałam się tej trójce rozmówców z ogromnym zaciekawieniem.
Nie tylko ze względu na przeciekawe treści merytoryczne poszerzane odniesieniami do literatury, poezji, piosenki, filmów, w czym celował Jerzy Bralczyk z fenomenalną pamięcią do cytatów oraz zagadnień społecznych i kulturowych, w czym z kolei celowała Lucyna Kirwil, ale również na elokwencję i erudycję obojga. Jeśli powiem, że również na poprawność polszczyzny, to będzie to truizm. Ciekawszą rzeczą było spojrzenie na tematykę omawianą przez małżeństwo z trzydziestopięcioletnim stażem, które pokazało, jak rozmawiać, jak dyskutować, jak prowadzić dialog, szanując zdanie i emocje drugiego człowieka. Nie wiem, czy nie nadużyję stwierdzenia, że ta umiejętność, tak pięknie pokazana, w dużej mierze przyczyniła się do trwałości ich związku, a wracając do cytatu – ich „sposobem istnienia człowieka” w związku.
Przeuroczym!
Co nie znaczy, że tak było zawsze. I mimo że Pokochawszy nie miała być wspólną autobiografią, to wątki osobiste w rozmowie pojawiały się. A im bliżej było końca, tym częściej sięgali do własnych doświadczeń. Rozmowa początkowo zdystansowana, pod koniec nabrała cech bardziej intymnych, z większą ilością przykładów pochodzących z ich małżeństwa, czego nie zauważyła prowadząca rozmowę, a co zauważył Jerzy Bralczyk, pytając – Pani Karolino, czy pani nie zauważyła, że my leżymy na leżance przed panią? i stwierdzając – Przecież my zdzieramy tutaj z siebie różne skorupy i siebie tez poznajemy dzięki pani. Wspaniała sprawa.
Dla mnie również!
To właśnie osobiste nawiązania i dzielenie się własnym doświadczeniem czyniły z tej merytorycznej rozmowy spotkanie kameralne i bez dystansu. Uwiarygodniały przekazywaną teorię, z którą można było się porównać, wysnuć wnioski, a przede wszystkim dowiedzieć się, że dobry i trwały związek to ciężka praca, w którym język i jego bogactwo to podstawowe narzędzie budujące lub niszczące go. Cała rozmowa była tego najlepszym przykładem. Ciekawa, ciepła, z odrobiną humoru i dystansu do siebie, elokwentna, iskrząca inteligencją, interdyscyplinarna i intertekstualna, rozwijająca, budująca, poznawcza, miłosna, a przede wszystkim ludzka.
Rozmowa mądrych, kochających się ludzi, którą warto posłuchać, by wiele skorzystać.
Zdania pisane kursywą są cytatami pochodzącymi z książki.
Autorka: Maria Akida
Kategorie: Fakty reportaż wywiad
Tagi: książki w 2018
Dodaj komentarz