Ostatni zlot aniołów: z rękopisów sylwy Mariana Pankowskiego sześć rozmaitych dni wybrał Piotr Marecki, edytor Kraków, 9 listopada 2050 r. – Marian Pankowski
Ilustrował Jakub Julian Ziółkowski
Wydawnictwo Krytyki Politycznej , 2007 , 72 strony
Literatura polska
Cieniutka książka o „grubej” treści!
Zawierała w sobie zaledwie sześć zapisów. Pierwszy pochodził z 22 grudnia 2006 roku, a datowany jako ostatni z 21 kwietnia 2040 roku. Redaktor do edycji w 2050 roku wybrał je z sylwy Mariana Pankowskiego, jak sugeruje podtytuł książki. Autor sylwy, bohater jej fragmentów a zarazem narrator, opisał w tym swoistym diariuszu niezwykłe wydarzenie – Zlot Liszniański. Nie byłoby w tym niczego nadzwyczajnego, gdyby nie to, że jego uczestnikami były Anioły, a on ich gościem oprowadzanym po… dolinie Liszny co aż do Sanu biegła, a w niej, w tej dzieży telurycznej zastępy Aniołów, skrzydlatych i nieskrzydlatych w nieustannym ruchu.
Jakże podobnych do ludzi!
Całkiem po ludzku też się zachowujących. Chodzących w dżinsach
i urządzających pokaz mody metafizycznej. Organizujących konkursy literackie nie dla bab i turnieje na fraszkę ero-skatologiczną. Rozważających problemy i dylematy jako żywo zaczerpnięte z tych ziemskich, nierozwiązanych i nadal kontynuowanych, bo, w którego z Bogów my, Anioły, mamy wierzyć? W tego „milionowego”, z wieżą Babel kneblującą świętą łacinę, czy… ja wam powiem… w tego, do którego po żmudnych kalwariach droga, i którego imię Golgota! Dzielących się na Wiedzaków i Wierzaków pod względem światopoglądowym, a pod względem płci u jednych były dziurawości, a u drugich dyndajności. Z których część podlegała próbnemu okresowi upadłości, bo pełnych jeszcze ziemskości w pogłębianiu prawdy. To, co widział bohater, miało mu wystarczyć po powrocie do rozmyślań do końca swojej drogi po Ziemi. Swoje filozoficzne rozważania podsumowujące wizytę umieścił w ostatnim tekście niedatowanym, zawierając w nim wnioski. Najważniejszym z nich było prawo człowieka do wiary i wątpienia w myśl zasady – Ufaj… i wątp! I znowu ufaj! Idea myśli wątpiącej mała obalać piramidę tradycyjnych pewności, czyli podkopywać ład, bo w nim rej wodzą pochlebcy!
Szerzeniu tej idei ma służyć ta powieść postsekularna.
Pierwsza polska, jak przeczytałam w okładkowym blurbie. Pomysł tematyki powieści podsunął autorowi album z aniołami oglądany w polskim konsulacie w Wiedniu, o czym wspomina w poniższym, krótkim wywiadzie.
Autor, zgodnie z założeniami powieści postsekularnej, sprofanował w niej sacrum, wprowadzając do fabuły obrazoburczy komizm, groteskę, a nawet wulgarność, którą szczególnie było widać w przaśności konkursowych strof układanych przez Anioły:
Srała baba w garczek,
aż po lesie grzmiało!
Zatykała palcem dupę,
żeby nie śmierdziało!
Rzeczywistość zaświatów była lustrzanym odbiciem realiów ziemskich, a u jego podstaw ideologicznych leżały wartości świeckie. W przemowach postaci wykorzystał religijne interteksty biblijne, ukazując inną ich interpretację, redefiniując przy okazji dotychczasowe, tradycyjne pojęcia. Poddawał je w wątpliwość i pod dyskusję. Estetykę wzniosłości brukał śmiałymi dialogami, oskarżeniami, kłótniami i mityngami, w których Anioły ulegały człowieczym emocjom, dając upust w dosadnym słownictwie – Chuja prawda! i używając ich, jako argumentu w sporze o intencjonalność Wszechmogącego. Moc obrazoburczego tekstu dopełniały podkreślające to ilustracje Aniołów w stringach i z rogami.
A wszystko to przesiąknięte osobistymi wątkami autobiograficznymi.
Jako poeta, autor nie miał problemu z tekstami poetyckimi stworzonymi na potrzeby powieści. W opisach prozatorskich musiał wręcz ograniczać swoją Muzę Euterpe, by widziany San jako białe porohy wód zniewolonych, wód na sztorc, dwakroć przeczących swej naturze, stał się, innymi, potocznymi słowy ujęty, po prostu zwykłym zatorem na rzece. Lubiłam te wewnętrzne spory, który tekst miał wieść prym i która Muza miała mu przewodzić w danej chwili. Od czasu do czasu, ciemną smugą, wkradała się w niego mroczna przeszłość obozowa. Autor był więźniem niemieckich obozów koncentracyjnych w Oświęcimiu, Gross Rosen i Bergen-Belsen. Pamięć koszmaru przeżyć ujawniał w używanych pojęciach – komanda Aniołów, obóz, po którym się przemieszczali i dym rozwiany po Żydach, których też już nie ma. Całą filozofię powieści autor zawarł w ostatnim zdaniu – Podskórna, w żyznym rozkładzie grzybnia byłego, co czeka, czyha, gotowa melodramatyczną liryką zbanalizować mi czas obecny, kiedy ja gram w klasy, kiedy rzucam biały kamyk przed siebie na drogę, na której niebo i piekło pierworodnie bliźniacze. Cały światopogląd autora w sylwie, powieści postsekularnej, fantastycznej i tym jednym zdaniu, ujęte! Podobno po umiejętności zawierania skomplikowanych i trudnych myśli w krótkich formach poznaje się mistrza.
Tego autora na pewno to dotyczy.
Doceniło to jury Nagrody Literackiej Gdynia 2008, czyniąc powieść laureatką w kategorii proza.
Zdania pisane kursywą są cytatami pochodzącymi z książki.
Autorka: Maria Akida
Kategorie: Powieść filozoficzna
Tagi: religia
Dodaj komentarz