Niewidzialny – Mari Jungstedt
Przełożyła Teresa Jaśkowska-Drees
Wydawnictwo Bellona , 2010 , 348 stron
Seria Powieść Kryminalna
Literatura szwedzka
Umiejscowienie akcji na Gotlandii, najbardziej spokojnej wyspie Szwecji, stwarzało sensacyjny kontrast z ohydnymi zbrodniami, burząc poczucie raju na ziemi jej mieszkańców. Forma króciutkich rozdzialików, czasami nawet dwustronicowych, w których narracje po kolei prowadzili najważniejsi bohaterowie wydarzeń i ujęcie ich w rozdziały opatrzone datami, sugerowały nie tylko chronologię następujących po sobie zdarzeń, równoległość jednoczesnych działań (a właściwie ich brak), ale i narzucały tempo (takie miałam początkowe wrażenie) rozwoju wypadków. Pierwsze brutalne morderstwo Helen i jej psa wywołało pewien rodzaj oczekiwania na coś co może człowieka pochłonąć bez reszty. Czekałam więc na więcej, na pojawienie się tej nienazwanej siły napędowej zagarniającej mnie w wir poszukiwań sprawcy.
Przynajmniej taką miałam nadzieję.
Jednak rosła tylko ilość przeczytanych kartek i morderstw, śmiertelne zmęczenie inspektora Knutasa (musiałam skrupulatnie literować to nazwisko, żeby nie przeoczyć strategicznej litery n), zarażającego nim wszystkich dookoła łącznie z matką mordercy, ilość biedronek (nie mam pojęcia jaką rolę miały odegrać) oraz moja niecierpliwość. Nie zmieniała się cała reszta. Depresyjna, deszczowa, pochmurna pogoda (pomimo przełomu wiosny i lata), permanentne narady z grupą operacyjną wałkującą do znudzenia kto i jak zginął, konferencje prasowe z nieodłączną odpowiedzią: nie możemy ujawnić żadnych informacji, wyjazdy podwładnych do Sztokholmu (właściwie nie wiadomo po co) oraz wywiady ze świadkami, którzy nic nie widzieli i nie słyszeli.
Nadal liczyłam na cud, nie poddając się w nadziei na lepsze.
I zdarzył się, może nie taki jakiego oczekiwałam, ale zawsze coś. Odkryłam sprawcę morderstw już przy drugim odnalezionym ciele! Ja! Uosobienie naiwności! A policja przy trzecim nadal dreptała w miejscu. Poczucie satysfakcji – bezcenne! I pewnie morderca zdążyłby unicestwić połowę populacji wyspy, gdyby nie przypadkowe odkrycia mieszkańców popychające mozolne śledztwo do przodu, a właściwie stojące w miejscu. Na dodatek skrzętnie ukrywane przed prasą.
A co na to dziennikarze?
Potulnie stosowali się do zaleceń władzy. Ech, ci poprawni Szwedzi. Zamiast przekory, pasji i instynktu dziennikarza śledczego, zbudziło się w jednym z nich Johanie pożądanie do mężatki Emmy, dlatego chwała i radość (sic!) z kolejnego morderstwa, dającego pretekst do potajemnych spotkań.
W ogóle chwała, że był morderca w tej opowieści. Jako jedyny wnosił powiew nowości świeżością kolejnego, śmierdzącego trupa. Był jedyną osobą działającą sprawnie i skutecznie, pełną pasji, chęci, zaangażowania w pracę, energii, osiągającą pełną satysfakcję i widoczne efekty w szybkim czasie. Ale co z tego, skoro przez ¾ powieści był niewidzialny, a trochę napięcia dostarczył na ostatnich kilkudziesięciu stronach. Prawie go pokochałam za tę żywotność rozpraszającą monotonię.
Największym jednak zaskoczeniem, wprawiającym mnie w osłupienie, był… morał narratora. Wyskoczył z obrzydliwym dydaktyzmem w ostatnim momencie, na ostatniej stronie. Pogroził palcem i upomniał: brak kontaktu z rodzicami stał się początkiem całej tej tragedii. A potem dodał, że właściwie podobnie było w przypadku ofiar mordercy, a gdyby książka miałaby o kilkanaście stron więcej, oskarżenie rozciągnąłby jeszcze na pozostałych bohaterów wraz z inspektorem Knutasem włącznie. No i to byłby nie tyle kryminał, co społeczny horror.
Z morałem oczywiście.
Na skrzydełku okładki umieszczone są zapowiedzi dalszych części z inspektorem Knutasem, które mają się ukazać kolejno w listopadzie i styczniu. Wszystkich części ma być siedem.
Autorka: Maria Akida
Kategorie: Kryminał sensacja thriller
Tagi: literatura szwedzka
Dodaj komentarz