Na ostrzu książki

Czytam i opisuję, co dusza dyktuje

Facebook Instagram YouTube Lubimy Czytać Pinterest

Na imię mi kobieta – Maria Arbatowa

21 marca 2019

Na imię mi kobieta – Maria Arbatowa
Przełożyła Teresa Kiełb
Wydawnictwo Książkowe Twój Styl , 2005 , 536 stron
Literatura rosyjska

Doczytując ostatnie zdanie tej powieści autobiograficznej, pomyślałam – Niezwykła, piekielnie inteligentna, wybitna, wyjątkowa kobieta, która urodziła się za wcześnie, bo w 1957 roku, na dodatek w radzieckim państwie z systemem totalitarnym, a wszystko, co jej się przydarzyło do dnia wydania jej „dekameronu” czy „striptizu na tle socjalizmu”, jak sama żartobliwie nazwała swoje wspomnienia, zawdzięcza swojej płci. W większości złego, niestety.
Niepokorną była od dziecka. Hart ducha i wyczulenie na krzywdę drugiego człowieka zawdzięczała chorobie Heinego – Medina i wieloletnim pobytom w szpitalach, które okazały się trudną, bolesną i bezlitosną szkołą życia. Ona sama radziecką opiekę zdrowotną określała jako straszne dziecięce doświadczenie. Jako szesnastolatka – należąca do komsomołu, utykająca, ale ładna , kiepsko ubrana, ale dobrze umalowana, pozująca na dysydentkę, ale wybierająca się na filozofię, wyluzowana w towarzystwie, ale pod presją w domu, przeciwstawiająca się nauczycielom, ale uwielbiana w środowisku hipisowsko-studenckim, była z siebie zadowolona. W miarę upływu lat w jej życiu było jeszcze ciekawiej, bardziej różnorodnie i niebezpieczniej, ale zawsze z niezmienną stałą socjalizmu – chwilowymi trudnościami i osobistym, niezmiennym poziomem samozadowolenia.
Nie był z niej jednak zadowolony komunizm, dla którego w realizacji priorytetu urawniłowki była za mądra i za bardzo niezależna, na siłę wpychając ją do szeregu i nie pozwalając na nic oprócz wychowywania dzieci, zajmowania się domem i podrywania facetów. Nie był z niej zadowolony również system wychowania radzieckiego oferujący dziewczynie całkowity brak szacunku do siebie samej w kontaktach z mężczyzną w zamian za całkowity brak szacunku do niego. Nie byli z niej zadowoleni pojawiający się w jej życiu mężczyźni, traktujący ją jak bezmózgie ciało do wzięcia, z przyzwoleniem, albo i nie (była kilkakrotnie zgwałcona, w tym również zbiorowo) lub jako kartę przetargową, haracz, łapówkę na drodze do awansu zawodowego, a jej feminizm traktujący jak egzotykę. Jak sama wspomina – Niepokoiło ich, że nazywam rzeczy po imieniu, sama decyduję i natychmiast wprowadzam swoje decyzje w czyn. Przyznawali, że z taką kobieta żyć wygodniej, ale traktowali mnie jak żyrafę w zoo i przedstawiali mnie innym jako „autentyczna feministkę”. Nie podobała się środowisku artystycznemu, które popierało poglądy zgodne z polityką partii i kierunkiem socrealizmu wyznaczonym przez Stalina, posiadającemu monopol na niepodważalną prawdę, której nie zawierała jej twórczość. I wreszcie nie podobała się własnej matce, która nie potrafiła takiej córki kochać miłością bezinteresowną, bezkrytyczną czy choćby wspomagającą. Ojca, jedynej osoby wspierającej rozwój jej niezwykłej osobowości, zabrakło już w dzieciństwie.
Masza została sama.
Miała przeciwko sobie cały świat w jego najgorszym wydaniu (komunizm, ZSRR, patriarchat, szowinizm, seksizm) i talent do wyrażania niepokornych myśli w słowach oraz swoją silną osobowość z niebezpiecznymi poglądami do walki z nim.
Ostateczny sukces jaki osiągnęła w Rosji już po pierestrojce, ilość dramatów (czternaście wystawionych w Rosji i w świecie) i powieści (dwadzieścia jeden), artykułów publicystycznych (około siedemdziesięciu), pozycja pierwszej feministki w kraju, wielokrotnie nagradzana za swoją twórczość i wartości w niej głoszone, wprawiła mnie w oszołomienie, spotęgowane moją nieumiejętnością umiejscowienia jej w literaturze rosyjskiej. Dzieliłam ją zawsze na tę klasyczną, zakazaną, potem długo nic czyli socrealizmu i na tę „młodych zbuntowanych” pokolenia trzydziestolatków przełomu wieków. A tu nagle ktoś taki, podsunięty mi przez koleżankę rusycystkę, o którym nie miałam zupełnie pojęcia, niepasujący mi zupełnie do tego podziału, jedyny w swoim rodzaju, idący pod prąd i niepiszący o martyrologii narodu rosyjskiego jak Aleksander Sołżenicyn i jemu podobni, ale o absurdach życia codziennego wykraczającego poza ramy walki z systemem jako takim, uwypuklający przede wszystkim rolę i pozycję kobiety w społeczeństwie. Dużo niższą niż mężczyzny.
Jednym zdaniem – ekscytujące dla mnie odkrycie!
Rzuciłam się więc do zasobów informacyjnych, tych tradycyjnych i tych elektronicznych, w poszukiwaniu jej twórczości, do której furtkę otworzyła mi ta powieść autobiograficzna i…
Nic!
Zupełnie nic nie znalazłam. Ta książka to jedyna przetłumaczona pozycja dostępna na rynku polskim. Zajrzałam więc do mojej ulubionej Biblioteki Maksyma Moszkowa, żeby znaleźć cokolwiek w oryginale, ale otrzymałam tylko recenzję tej powieści.
Nie do uwierzenia!
Zastanawiam się dlaczego?
Czyżby Maria Arbatowa w swoich poglądach była nadal urodzona za wcześnie? Czyżby taki obraz kobiety przedstawionej przez pisarkę nadal funkcjonował również w społeczeństwie polskim – …dręczą się jednocześnie tym, jak się odchudzić i jak nakryć pięknie do stołu. Zaniedbywane przez mężów, nie szukają emocjonalnych podniet na boku, trzęsą się nad dziećmi, chociaż ich zupełnie nie rozumieją. Całe życie kierują się wskazówkami matki, mimo że stale przekonują się o ich nieprzydatności. A jej nawoływanie i krzyk – Zatrzymajcie się! Spróbujcie być szczęśliwe choć raz w tygodniu! Obojętne jak! Uratujecie w ten sposób siebie, swoje dzieci i rodziny, a w końcu cały świat, bo przecież jest was tak wiele. – nadal napotykał głuchy mur. Kogo? Komu zależy, żebyśmy my, kobiety nie słyszały tego głosu? Bo nie wierzę, żebyśmy z własnej, nieprzymuszonej woli wolały wcześniej się zestarzeć, zezłośliwieć i umrzeć.
Ja mogę się mylić, doszukując się spisku dziejowego tam, gdzie go nie ma, ale Maria Arbatowa?
Po tej szczerej do bólu, na granicy ekshibicjonizmu mentalno-psychologicznego, opowieści o sobie w świecie męskiego socjalizmu, wątpię.

 A tutaj wysłuchałam początku wywiadu z… No właśnie, sama prowadząca nie wie jak określić gościa. A wywiad prowadzi między innymi Tatiana Tołstoj, której Kysiem byłam tak zachwycona.

Autorka: Maria Akida

Kategorie: Wspomnienia powieść autobiograficzna

Tagi:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *