Moskwa Noir – pod redakcją Natalii Smirnowej i Julii Goumen
Przełożyła Ewa Skórska
Wydawnictwo Claroscuro , 2011 , 283 strony
Seria Strefa Cienia: Noir
Literatura rosyjska
To było bolesne czytanie.
Tak bolesne, jak tylko może być obalanie, obnażanie, demontaż i niszczenie od dawna pielęgnowanych wyobrażeń o obiekcie moich marzeń – Moskwie. Od czasów licealnych była i jest nadal moim jeszcze niezrealizowanym celem podróży. Nie Paryż, nie Rzym (nawet nie w drugiej kolejności, bo zajmuje ją Petersburg), a właśnie Moskwa. Wielka, potężna, przesiąknięta duchem historii i melodią języka, którego brzmienie uwielbiam, pełna zabytków i muzeów z rubinową gwiazdą płonącą nad jej panoramą i przede wszystkim pełna ludzi z rosyjską duszą na ramieniu. Zmienianie takiego obrazu musiało więc boleć. I bolało.
Okrutnie.
Już sam tytuł sugerował, że wejdę w świat mroczny, którego przeciętni turyści nie zwiedzają, a może nawet nie mają życzenia go oglądać, czy docierać do miejsc zaznaczonych na dołączonej do książki mapce:
charakterystycznym, znanym i wiele mówiącym symbolem stosowanym w kryminalistyce:
Swoisty szlak turystyczny znaczony ofiarami, który powinien otwierać sparafrazowany napis znad Hadesu – Porzućcie wszelkie wyobrażenie o Moskwie wy, którzy tu wchodzicie!
A ja się odważyłam. Zaufałam jedynej znanej mi pisarce spośród 14 autorów tego zbioru,
Irinie Dienieżkinie, której zbiór opowiadań Daj mi!,czytałam kilka lat temu.
To dzięki niej i pozostałym pisarzom (niektórzy po raz pierwszy tłumaczeni na język polski) poznałam miasto w 14 różnych odsłonach, w 14 różnych dzielnicach miasta. Tych położonych w centrum i tych funkcjonujących na jego obrzeżach. Obraz jaki ujrzałam był upiorny, trupi, depresyjny, a przy tym jednocześnie tak bardzo realnie prawdopodobny, że z bólem serca dopuszczałam w swojej świadomości możliwość jego istnienia w takiej postaci. Miasta, w którym nie było miejsc związanych z romantycznymi nazwiskami i dawnymi tradycjami kulturalnymi, które teraz, gdy przeżarta naftodolarami Moskwa lada chwila pęknie, rozbryzgując gnój na wszystkie strony, kojarzyła się z niepranymi od miesiąca skarpetkami, a moskiewskie metro porównywane było do lucyferowych chlewów. Miejsce pełne parków zbudowanych na kościach i osiedli na nieistniejących cmentarzach. Z dzielnicami-sypialniami zapełnionymi blokami w kolorze śliny gruźlika albo szaroróżowej cegły, bez wind, ale za to ze schodami prowadzącymi do piekła beznadziei dnia codziennego. Z miejscami ziemi niczyjej, na którą zwożono nierozpoznane ciała, by zgniły, a na rozprawy przyjeżdżała tu lokalna mafia i ludzie w pagonach.
Ludzie? – poddałam w wątpliwość to określenie.
W tym kontekście to określenie zabrzmiało zbyt eufemistycznie. Raczej istoty człekopodobne z góry skazane na klęskę w swoich działaniach, o wypaczonych osobowościach i systemach wartości moralnych, zdolnych zabić dla udziału w grze, miłości, pieniędzy czy władzy. Ogarnięte depresją, manią prześladowczą, rozpaczą bezcelowości istnienia, znienawidzonymi zależnościami społecznymi i nałogami. Karmione codziennie przez media papką kryminalnych wiadomości, niczym nieróżniących się od ich własnego życia. Istot których los człowieka mafii może w jednej chwili zamienić się w los bezdomnych. Spuchniętych, brudnych, odmrożonych, rozkładających się półludzi, którymi można nakarmić psy w schronisku lub trenować na nich chwyty sztuki walki, aż do zejścia. Beztroskiej nastolatki w los narkomanki i prostytutki. Kochającej córki w ojcobójczynię. Męża w kata własnej żony. Właścicielkę psa w jego konsumentkę, a oficera operacyjnego w mordercę kolegi z pracy. A uzupełnieniem tego turpistycznego obrazu miasta i jego mieszkańców był wszechobecny, niemalże namacalny smród krwi, adrenaliny, brudu, strachu, wymiocin, moczu, rozkładających się zwłok, zatęchłych mieszkań, bunkrów i samej śmierci. To jedna z tych książek, przy której nie mogłam jeść, a uniesiona kanapka w dłoni, zastygała nad książką, by ostatecznie wrócić na talerz.
Przerażający widok!
Ale jaki jednocześnie piękny w tej okropności i brzydocie!
Jak sugestywnie i fascynująco opisany! Autorzy wykorzystując naturalizm w opisach, karykaturę, groteskę, przerysowanie, wyolbrzymienie oraz cechy przynależne powieści grozy, kryminałowi i thrillerowi, stworzyli opowiadania różne i różnorodne (z wysokim i bardzo wyrównanym poziomem warsztatu literackiego), ale jednocześnie tworzące spójny, jednorodny i jednolity obraz Moskwy. Ten końcowy efekt zbiór zawdzięcza przemyślanej kolejności ułożenia poszczególnych historii, które niemalże zazębiały się lub uzupełniały oraz pogrupowaniu ich w cztery rozdziały z zapożyczonymi tytułami utworów znanych, rosyjskich klasyków – Fiodora Dostojewskiego, Mikołaja Gogola, Iwana Turgieniewa i Lwa Tołstoja. Tak wiele mówiły i precyzyjnie zapowiadały, stojącą za nimi treścią wybranych powieści (Zbrodnia i kara , Martwe dusze, Ojcowie i dzieci, Wojna i pokój), jaki czeka mnie obraz Moskwy, a jednocześnie nawiązywały do spuścizny literackiej (chociaż redaktorki w autorskim wstępie wyraźnie twierdzą, że w Rosji, a szczególnie w Moskwie, nie ma literackiej tradycji noir) oraz historycznej, bo wszystko już było, zawsze i wszędzie, od północy do rana, to zawsze jest jedna i ta sama historia i ja wiem, co będzie dalej. To samo, wszystko jeszcze się powtórzy, wszystko jeszcze będzie. Beznadziejna przeszłość determinuje beznadziejną teraźniejszość, wyznaczając beznadziejną przyszłość.
I jak nie miało boleć? No jak?
A tutaj wysłuchałam informacji na temat całego projektu literackiego serii Noir. Będzie więc również mroczna Barcelona, Meksyk, Paryż, Londyn, a nawet Haiti!
Autorka: Maria Akida
Kategorie: Kryminał sensacja thriller
Tagi: książki w 2011
Dodaj komentarz