Monogram – Joanna Marat
Przełożył Marcin Osiowski
Wydawnictwo Prószyński i S-ka , 2014 , 326 stron
Seria ABC
Literatura polska
Zdecydowanie komedia! – tak pomyślałam wchodząc w świat dobranej według mnie, a niedobranej według współpracowników, pary policjantów – nadkomisarza Marka Kosa i komisarza Ernesta Malinowskiego.
Ten pierwszy, pamiętający czasy komuny i pracujący tak, jakby nadal trwała. O aparycji Janka Kosa z diastemą odsłanianą w szerokim uśmiechu. W ubiorze niepranym od czasów nowości, zakupionym jeszcze w latach osiemdziesiątych, w których królował marmurkowy dżins. O wczorajszym wyglądzie na permanentnym kacu leczonym klinem. Jednym słowem – Koszmarek. Dosłownie i w przenośni jako anagram jego imienia i nazwiska.
I ten drugi. Jego młodszy partner i całkowite przeciwieństwo. Wysoki, przystojny blondyn, zadbany, w ciuchach na czasie i w zawsze wyglansowanych butach. Facet do wzięcia, siejący niepokój w sercach kobiet. Absolwent zagranicznych szkoleń. Parle franse i spik inglisz.
Obaj z różnych światów mentalnych i środowisk społecznych, ale z jednej Komendy Stołecznej Policji odnajdujących się na wspólnej płaszczyźnie porozumienia i współpracy w sferze zawodowej. Jeden drugiego znosił zachowanie i tolerował wady, bo w przyrodzie i policji musi być równowaga. Jak jeden pije na umór, to drugi powinien być niepijący. Liczyło się dochodzenie, w którym nie było im równych. Kos, stosujący niekonwencjonalne metody pracy z Malinowskim upartym w dążeniu do celu, gwarantował pewny sukces. Nie miałam wątpliwości, że poradzą sobie z najnowszą sprawą – ze zdekapitowanymi zwłokami kobiety znalezionymi w Lasku Bielańskim. Na dodatek historią opowiedzianą przez narratora zewnętrznego w atmosferze dobrego nastroju, z dużą dawką humoru słownego i sytuacyjnego. Bawiłam się tak dobrze z bohaterami, że nie raziły mnie nawet wulgaryzmy w dialogach. Taki jest świat przestępczy i ludzi go rozpracowujących – tłumaczyłam sobie. Skoro Malinowski mógł dla dobra sprawy cierpliwie znosić wulgaryzmy starszego partnera (a miał gorzej ode mnie, bo czuł od niego jeszcze stały smród przetrawionego alkoholu), to i ja mogłam. A poza tym – stres! Musieli go rozładowywać. Stąd wszechobecny alkohol, kobiety, niewybredne słownictwo, szorstkie żarty (delikatnie powiedziane) i beztroski sposób bycia.
Komedia jak nic!
Ale z czasem, w miarę rozwoju fabuły i poznawania małymi dawkami informacji wyciąganymi z przeszłości głównych bohaterów, nastrój zabawy zaczął niezauważalnie ulatniać się, jak bąbelki z wietrzejącego szampana. Komedia zaczęła powoli zamieniać się w klasyczny kryminał, z kolejnymi trupami i wątkami z przeszłości (trochę namnożonymi w nadmiarze), mającymi wspólne powiązania w teraźniejszości. A kiedy uśmiechnięta maska opadła zupełnie, ukazała mi się szara rzeczywistość, w której bohaterowie nie potrafili lub nie mogli odnaleźć się. Ale to nie otaczające realia były powodem ich zagubienia. Przyczyną brzydoty i takiego postrzegania otaczającej ich rzeczywistości i samych siebie były stygmaty. Piętna nabyte lub odziedziczone. Żaden z bohaterów nie był perfekcyjny, nawet jeśli na takiego wyglądał lub sprawiał takie wrażenie. Każdy miał za sobą bolesną przeszłość rzutującą na całe ich obecne życie. I w tym zakresie początkowa komedia, która przeszła w kryminał, ostatecznie zakończyła się opowieścią psychologiczną.
I wcale mnie to nie dziwi!
Po debiucie (Grzechy Joanny) tej autorki wiem, że potrafi bardzo dobrze budować portret psychologiczny postaci i tutaj, w tym kryminale, ta zdolność zaprocentowała, nadając opowieści oprócz charakteru rozrywkowego, również aspekt psychologiczny z odrobiną filozofii w spojrzeniu na życie. Chociaż muszę przyznać, że autorka w tym dążeniu do nadania powieści głębszego wymiaru, była bliska przedobrzeniu z ilością wątków, które musiała trochę pośpiesznie pozamykać na koniec historii, czyniąc go trochę zagmatwanym i zbyt zagęszczonym. Ale największym dla mnie zaskoczeniem było ukazanie topornej, bolesnej rzeczywistości z punktu widzenia mężczyzny (mimo że narrator był neutralny, ale środowisko zdecydowanie męskie), który wiele przeżył, dużo widział i niewiele oczekuje od życia. Niebywałe, że ten depresyjny, brutalny, brzydki (jeśli nie obrzydliwy), wulgarny, ohydny świat pełen ludzi ćpających, pijanych, depresyjnych i martwych (za życia i po śmierci), stworzyła kobieta.
A mimo to, spodobał mi się!
Ale nie z powodu tej bezpardonowej, ale i wysublimowanej, gry uprawianej przez bohaterów, w której podstawowe pytanie brzmiało – W co gramy? Polubiłam przede wszystkim sposób jej demaskowania przez autorkę, która perfidnie zostawiła mnie z jedną myślą – Uwaga! Zamykamy książkę i ubieramy maski, bo gra Monogram trwa nadal!
Autorka: Maria Akida
Kategorie: Kryminał sensacja thriller
Tagi: książki w 2014
Dodaj komentarz