Milion lat w jeden dzień – Greg Jenner
Przełożyła Julita Mastalerz
Wydawnictwo Naukowe PWN , 2016 , 392 strony
Literatura angielska
Historia to my!
Nasze dzienne i nocne sprawy. Przeżywamy ją codziennie. W prostych czynnościach i rytuałach. A najciekawsze jest to, że można jej miliony lat dziania się przeżywać w jeden dzień. No, dobrze. Może w jakieś dwa-trzy wieczory, jeśli weźmie się do ręki tę pozycję. Jej autor w humorystyczny sposób udowadnia tę tezę. Dysponuje rozległą wiedzą z różnych dziedzin życia i drużynę weryfikujących ją specjalistów, których wymienił w podziękowaniach na końcu książki.
Ale przede wszystkim posiada dar opowiadania!
Jako narrator pełni rolę dobrego znajomego albo kumpla, który spotkanie zaczyna zawsze od zdania – a czy wiesz, że…? I zaczyna się opowieść bez ozdobników historycznych, których tak nie lubiłam w szkole, bo nie miałam do nich pamięci, za to swobodny stosunek do czasu – dat. Jeśli były, to tylko dla orientacji „w terenie” czasowym. Językiem bardzo zrozumiałym. Dalekim od naukowego, jakim posługują się historycy i w ogóle badacze oraz naukowcy. Często potocznym, gęsto przetykanym kolokwializmami, nie przejmując się konwenansami towarzyskimi i nazywając rzeczy po imieniu. Obrazowo nawiązującym do skojarzeń współczesnych, jeśli skomplikowanie zagadnienia było zbyt trudne do wyobrażenia. Nie było ich zresztą dużo, ale byłam bardzo zaskoczona, że te uprzedzające zdania sygnalizujące trudniejsze zagadnienie – Zapnijcie pasy! Przed wami rozdział tylko dla orłów! – padło przed historią pisma, druku i książki. Spoufalał się przy tym nagminnie z postaciami historycznymi i ze mną, licząc na mój luzacki sposób bycia i takież potraktowanie tematu przeze mnie. Trafił w dziesiątkę, bo bardzo mi się ten styl przekazu podobał. Kiedy się za bardzo ociągałam, bezpardonowo ponaglał do aktywności. I nieważne, że właśnie z uwagą śledziłam rozwój technologiczny„pokoików dumania” dla porannej defekacji, w których wszystko było dla mnie fascynujące w swoim rozwoju (z nie mniej fascynującym nazewnictwem!) od mydła poprzez spłuczkę na sedesie skończywszy z plejadą znanych postaci historycznych na nim siedzących w towarzystwie swojej świty. Jedną z potrzebujących towarzystwa w tak intymnej sytuacji była księżna de Bourgogne, która twierdziła, że nigdy nie wyraża się tak otwarcie jak wtedy, gdy siedzi na sedesie. Współcześnie wyrażamy się sami przed sobą albo czytamy. Aż tak obnaża ta pozycja nasze prababcie i pradziadków, czego nie robią nigdy filmy historyczne i może dobrze, że nie. Księżnej nie dane mi było posłuchać, bo mój nadruchliwy przewodnik już gonił do następnej czynności, przerywając mi kategorycznie – Ale dość już tych rozmów o kupie. Pora coś zrobić z tak pięknie rozpoczętym dniem. Wytarłszy siedzenie, spuściwszy wodę i umywszy ręce, ruszamy zwalczyć poranny głód. Czas na śniadanie… Ale z autorem nie tak szybko zaczęliśmy jeść, bo zanim się do niego zabraliśmy, był spacer w przeszłość prosto w krąg ogniska, a potem do stołu naszych przodków, by przyjrzeć się ich posiłkom.
I tak po kolei przez cały sobotni dzień!
Nie ma tu Wielkiej Historii. Są czynności, rytuały i niezbędne do ich przeprowadzenia przedmioty, bez których ta Wielka mogła potoczyć się zupełnie inaczej. Kto by przypuszczał, że gdyby nie alkohol prawdopodobnie do dzisiaj bylibyśmy ludem wędrownym? Schemat naszych codziennych czynności poukładał po kolei według czasu wykonywania:
Ten godzinny rozkład dnia to jednocześnie swoisty spis treści, według którego toczy się opowieść od momentu pobudki poprzez toaletę, śniadanie, poranną gazetę, ubiór, wyprowadzanie psa, spotkanie towarzyskie, kolację, na układaniu się do snu skończywszy. Autor z rozbrajającą bezczelnością i ciekawością dziecka zagląda do toalet, kuchni, szafy, pod prysznic, do kieliszka, a nawet do łóżka, podglądając czynności pradziadków, podsłuchując ich rozmowy, czytając osobistą korespondencję i zaglądając przez ramię do czytanej gazety. Ma jednak świadomość, że nie do końca wyczerpuje zagadnienia historii życia codziennego. Ta książka – jak zaznacza autor – to przegląd rozbrajających anegdotek historycznych, jakie zebrałem w ciągu ponad dziesięciu lat dawania upustu ciekawości zawodowej. Dla chcących wiedzieć więcej dołącza do książki bogatą bibliografię, w której wypatrzyłam kilka pozycji wydanych również w Polsce.
W swoich opowieściach nie skupia się jednak tylko na różnicach dzielących pokolenia. Stara się podkreślić przede wszystkim podobieństwa i ciągłość historyczną poprzez właśnie powtarzalne schematy naszych codziennych zachowań, które niosą w sobie opowieść pisaną przez setki pokoleń naszych przodków.
Teraz opowiadam ją sobie codziennie myjąc zęby, zawiązując buty, włączając światło i zastanawiam się, co my zostawimy w spadku naszym następcom?
A tutaj można posłuchać autora bezpośrednio, tłumaczącego, czym jest historia.
Autorka: Maria Akida
Kategorie: Popularnonaukowe
Tagi: książki w 2016
Dodaj komentarz