Manaraga: powieść – Władimir Sorokin
Przełożyła Agnieszka Lubomira Piotrowska
Wydawnictwo Agora , 2018 , 248 stron
Literatura rosyjska
Zabolał mnie poniższy widok.
Fot. Aleksandra Masłowska
Zdjęcie otrzymałam od zaprzyjaźnionej młodzieży. Miało przedstawiać jej wizję książki na konkurs fotograficzny. Tym bardziej zabolało. Okazuje się, że młodzi ludzie nie są jedynymi w tak katastroficznym skojarzeniu. Autor tej powieści miał dokładnie takie samo. W wywiadzie udzielonym Newsweekowi opowiedział o pojawieniu się pomysłu na fabułę, kiedy siedział w pizzerii koło pieca na drewno.
W ten sposób znalazłam się w roku 2037.
W czasie, kiedy ludzie przestali czytać, a zaczęli czytać. W epoce, w której zwykły proces czytania książek zanikł. Pojawił się za to book’n’grill. Proces spalania dzieł literackich podczas grillowania. Na Opowiadaniach odeskich Izaaka Babla z 1931 roku przyrządzano faszerowaną kurzą szyjkę po odesku, śledzie na Stepie Antoniego Czechowa, stek z marmurowej wołowiny na Młodziku Fiodora Dostojewskiego, młode kalmary na Czwengurze Andrieja Płatonowa, a stek z diabła morskiego na zborze opowiadań Michaiła Zoszczenki. Ich przygotowywanie i wyszukiwanie odpowiednich polan to cała sztuka kulinarna. Jej mistrzem był book’n’griller, który nie musiał czytać. Musiał przede wszystkim poprawnie i przywozicie czytać, a to oznaczało, że strony płoną jedna po drugiej, czarują klientów, mięso skwierczy, oczy błyszczą, gaża rośnie…
Takim wysublimowanym fachowcem był Géza.
Narrator opowieści o historii narodzin book’n’grilla, o swojej karierze zawodowej w profesji kucharza i narodzinach mody na czytanie książek, która miała pomóc zapomnieć ludziom o wojnie. Tak rozpowszechnionej, że zaczęło brakować książek, a grabieże muzeów i bibliotek na całym świecie stały się banałem do tego stopnia, że ludzkość musiała ogłosić book’n’grill zbrodnią nie tylko przeciwko kulturze, lecz także przeciwko cywilizacji w ogóle. Książki trafiły do Czerwonej Księgi, a nad kucharzami, złodziejami książek oraz ich klientami, i nad gośćmi, którzy zapragnęli skosztować combra z jagnięciny na Don Kichocie lub steku z tuńczyka na Moby Dicku, zawisł miecz sprawiedliwości wymierzany przez inspekcję sanitarną.
Book’n’grill zszedł do podziemi.
Wraz z nim Géza, który stał się przestępcą i członkiem w mafijnej strukturze Kuchni. Nielegalnej organizacji, w której rozłam spowodował nieunikniony postęp w czytaniu. Buntownicy postawili na nowoczesną, masową produkcję oryginałów wybitnych dzieł przez maszynę molekularną ukrytą na górze w Republice Uralskiej. Tytułowej Manaradze. Géza miał tam dotrzeć i zniszczyć maszynę, by zatrzymać zmiany. Fabuła powieści z czasem przybrała formę sensacji.
Treściowo przepięknej!
Często. gęsto nawiązującej do klasyki literatury przede wszystkim rosyjskiej. Znalazłam w niej jednak i nawiązania do literatury powszechnej. Nie będę wymieniać tytułów i autorów, pozostawiając tę przyjemność odkrywania przyszłym czytelnikom. Twórczość niektórych pisarzy autor sparodiował. W tym mojego uwielbionego za Klasztor Zachara Prilepina. Z book’n’grilla stworzył niepowtarzalne zjawisko, wynosząc go do sztuki posługującej się swoistym językiem, którego słowa wytłuszczono w druku (stąd też moje pogrubienia), specjalistycznymi akcesorami i narzędziami do czytania, tajnikami prawidłowego spalania polan, a nawet przypisując jej określone wartości estetyczno-duchowe. Jedne mnie bawiły, a inne wprawiały w zachwyt nad osiągnięciem zmysłowego efektu synestezji. Do tych ostatnich należy opis zapachu książek, który jest bardzo różny. W większości są one skomplikowane, ale bywają też proste. Na przykład niemieckie bajki zawsze pachną wanilią, a powieści Juliusza Verne’a – piżmem. Kafka pachnie dębową deską i ołowiem. Dickens – rdzą i kocimi szczynami. Pierwsze wydanie Nietzschego wydziela zapach oślej sierści. Sto dwadzieścia dni Sodomy pachnie morskimi wodorostami i terpentyną. Wenus w futrze jak żytni chleb. (…) Pierwsze wydanie wyboru dzieł Turgieniewa wydziela woń kompotu owocowego. Wybór dzieł Dostojewskiego – dziegciu. A Tołstoja – jabłkowej pastyły przecieranej z niedźwiedzią żółcią. A czym pachnie Manaraga?
Grillowym dymem absurdu, kpiny, humoru, sarkazmu i proroctwa.
Autor, tworząc ze swoich dwóch namiętności – książek i jedzenia – powieść, stworzył kolejne proroctwo nadchodzącego oświeconego średniowiecza, jako wynik zakończenia epoki Gutenberga i wejścia w epokę energii elektrycznej. Pokazuje zjawisko rosnącego konsumpcjonizmu pożerającego świat kulturowo-duchowy ludzkości, w którym człowiek marzy – W wieku czterdziestu lat wymienię organy wewnętrzne, zrobię nową twarz, odnowię członka, a do mózgu wpuszczę super pchły… Elektroniczne pchły-mądralki, które podpowiedzą i podsuną wiedzę, ochronią przed niebezpieczeństwem i zadbają o zdrowie, seks i dobre sny. Zastąpią całkowicie myślenie i wolną wolę, ale za to nasze szczęście będzie trwać wiecznie!. Spoza niego nie będzie widać, że człowiek pozbawiony ich stanie się bezradną i bezmyślną istotą podatną na dowolną manipulację.
Géza był tego zjawiska przykładem.
To kolejna alarmistyczna książka wskazująca problem uwsteczniania się ludzkości w rozwoju, która jaskółką już nie jest. Dołącza do stada wron kraczących wieszczym głosem autora – czas idzie… śmierć goni.
Ilu słucha, bo czyta, a ilu nie słucha, bo czyta?
Zdania pisane kursywą są cytatami pochodzącymi z książki.
Na zachętę ciekawy zwiastun książki.
Autorka: Maria Akida
Kategorie: Fantastyka
Tagi: literatura rosyjska
Dodaj komentarz